Oto zjawisko bez precedensu – młody reżyser rusza na południe Włoch kręcić film. Nie ma scenariusza, nie ma zupełnie pomysłu, wierzy w to, że odnajdzie inspirację obserwując życie przeciętnych ludzi i tak też się staje. Cały film powstał niejako z marszu, wszystkie pomysły Visconti czerpał od mieszkańców obserwowanych terenów. Dialogi w filmie to nic innego jak zagrane jeszcze raz prawdziwe rozmowy rybaków – zresztą jak wszystko. Żaden jeszcze film tak głęboko nie związany był z rzeczywistością – on z niej wyrasta i bez niej powstać nie mógł. Jednocześnie nie jest to film dokumentalny, a perła włoskiego neorealizmu w pełnej krasie ukazująca siłę tego nurtu. Ziemia drży to już neorealizm w pełni sił, jednocześnie obok Złodziei rowerów (z tego samego roku) i Umberto D. z 1952 (stanowiącego niejako zamknięcie neorealizmu) film najważniejszy i najlepszy.
Technicznie obraz wykonany był bardzo starannie. Zdjęcia G. R. Aldo wykonane były z wielkim pietyzmem i przywiązaniem do szczegółów. Cechowały się dobrą kompozycją i były efektownie oświetlone, co było pewnym novum w neorealizmie, zazwyczaj prezentowały się niczym kroniki aktualności. Nie utracił film jednak na szczerości, a dzięki realizmowi historii „z życia wziętej”, prawdziwym rybakom i powolnej narracji był nad wyraz prawdziwy i przekonywający.
Luchino Visconti w zamierzeniu chciał nakręcić tryptyk, którego ten film miał być początkiem (podtytuł Epizod morski). Tytuł Ziemia drży oznaczać miał przedrewolucyjne nastroje prostych ludzi, których wyzyskuje się do cna. Kolejne części opowiadać miały o rolnikach i górnikach. Niestety nigdy nie doszły do skutku.
Po więcej zapraszam na bloga: http://www.filmweb.pl/user/trzeciczlowiek