Zachwyty nad filmem niezrozumiałe. Z połowę filmu mamy muzykę, na jakąkolwiek fabułę zostało więc jakieś 40 minut. Co widać:
a) Kot przekracza granicę w Berlinie, po czym później okazuje się, że jest we Francji.... Skąd tam się wziął? Nie wiadomo....
b) Główni bohaterowie nauczyli się francuskiego perfekcyjnie w ciągu - powiedzmy 2 lat... Brawo.
c) Kot zgłasza chęć powrotu do Polski, a potem jest w więzieniu - zero poważnego wyjaśnienia
d) O tym, co wiązało Kota z Francuzką poetką, z którą był w łóżku też nic nie wiadomo....
Dużo by pisać - o Belgradzie, o Kuleszy (wątek ucięty), itp., itd.
Ocenę daję wyższą ze względu na muzykę (i sentyment do niej)