premiera była już wczoraj. Co prawda nieoficjalna, no ale... ;p
udało mi się zobaczyć film. DiCaprio za to co zrobił dla tej roli na pewno zasługuje na Oscara, czuję to! Zmiażdżył mnie swoim występem. Cudowne zdjęcia, świetna praca kamery powodowała uczucie, jakbym znajdowała się obok postaci i przeżywała zdarzenia razem z nimi. Muzyka... no niech będzie 8/10 wg mnie mogła być lepsza w niektórych scenach. Film zdecydowanie za długi i przeszkadzało mi to trochę. Hardy... HARDY!! stworzył oschłego, zimnego bezczelnego drania, był fantastyczny! Zabijał zimnym wzrokiem ale miał mało scen....;/ Reszta była świetna ale czuć że mało im poświęcono czasu, Leo i jego chęć przeżycia by pomścić syna zgarniała wszystko i to jego film i jego Oscar!
Zauważ jak Hardy potrafi zmienić głos dla roli - inny w Child 44, Mad Max i tutaj. Gość jest niesamowity. Na docenienie zasługuje też Will Poulter, dobrze by było, gdyby dobierał sobie właśnie takie role. A Leo i misiu to pewna nominacja i wygrana. ;)
Oczywiście Hardy to przede wszystkim talent zmieniania barwy głosu, w tej roli miał głos takiego cwaniaka i pasowało do charakteru ma mega talent był niesamowity! Bardzo mi się podobał właśnie Poulter i Gleeson i ten syn Glass'a bardzo dobrze się wczuł i jemu należą się brawa:) scena z grizzli mnie dobitnie dobiła, jedna z najlepszych scen w kinematografii i szacun dla Leonarda ogromny :)