Po miesięcach piania z zachwytu przez media i trzech oscarach, co jak co, ale spodziewałam się nieco lepszego filmu. A tu dwie i pół godziny nudy.
Widoki może i ładne, no ale to nie wszystko.
DiCaprio szczerze mówiąc nie mam pojęcia za co dostał oscara. Chyba tylko na pocieszenie, bo na koncie ma wiele duuużo lepszych ról od tej. 2,5 godziny jednego wyrazu twarzy. No i oczywiście posiadanie kilku żyć, niczym kot.
Większość retrospekcji też wsadzonych na siłę by tylko przedłużyć film.
Muzyka nudna. Dwa, może trzy motywy ciągnące się przez 3/4 filmu.
To samo tyczy się Indian Ri (nie wiem czy dobrze piszę ich nazwę). Pół filmu pieprzono o nich, jacy to oni straszni, bestialscy. Ohoho... Tymczasem ich występ lącznie, to może dziesięć minut i wcale aż tacy groźni się nie okazali, np z kilku metrów, kilkunastu z nich nie mogło trafić jednego Glassa, który jeszcze sobie spadł z dobrych dwudziestu metrów, oczywiście trafił w choinkę i nic mu się nie stało. Śmiech na sali.

Na plus na pewno wychodzą wcześniej wspomniane krajobrazy, ujęcia, praca kamery i brak sztucznego światła. No i oczywiście niedźwiedzica. Mogłaby zjeść tego Glassa i na tym film mógłby się zakończyć. :P Przynajmniej nie zmarnowałabym sobie następnych dwóch godzin życia.