Przeczytałam mnóstwo opinii na tym forum i stwierdzam, że są tu głównie wypowiedzi osób albo wielbiących "Zmierzch" albo twierdzących, że to głupi komercyjny gniot dla małolat. Wiadomo, nie każdemu zawsze musi się podobac się ten sam film, ale ja jestem zdania, że osoby pozbawione pewnego rodzaju wrażliwości nie są w stanie zrozumiec co w tym filmie jest takiego niesamowitego i wciągającego. No cóż przyzwyczailiście się do filmów gdzie główną rolę odgrywa akcja, co kilka zdań padają słowa: "kur..", "zaje......", "spie...", a na ekranie oglądamy albo brutalne sceny albo sex czy liżące się laski. To jest zdecydowanie ciekawsze i łatwiej pokazac na ekranie niż uczucia, emocje, walkę z samym sobą, rodzące się uczucie między dwojgiek ludzi bez niepotrzebnych perwersji. Ja wspólczuje tym osobom, dla których film jest nudny i tandetny, niestety nie każdy obdarzony jest wrażliwoscią i nie każdy emocjonalnie potrafi odbierac rzeczywistośc.
"uczucie między dwojgiek ludzi bez niepotrzebnych perwersji"
Związek dziewczyny z nomen omen trupem, to perwersja pierwsza klasa.
100% prawda
Gniot dla małolatów? Bez puenty?
To ja zapytam takie osoby co wyniosą z seansu np. Idealny Facet Dla Mojej Dziewczyny? Jakie wartości?
Tak jest najłatwiej, pójść do kina, obejrzeć nie zastanawiając się nad fabułą a już o przeczytaniu książki nie wspominam a potem wypisywać takie komentarze. To się nazwa 100% ignorancja.
Czasem trzeba spojrzeć trochę głębiej a nie oczekiwać sceny w której od razu lądują w łóżku - jak chce się iść na taki film to nie trzeba daleko szukać...
Tutaj nie wystarczy tylko obejrzeć ten film by coś z niego wynieść, trzeba się w niego zagłębić... To trudniejsze od wyzywania od "napalonych szesnastek" i "gniotów"... I zapewniam, że nie tylko kobiety coś z tego filmu wynieść mogą...
Ja tam nie czuję się, ani pozbawiona wrażliwości, ani spragniona
mafijnych pornosów, gdzie, żeby bohater dostał orgazmu musi najpierw
odstrzelić komuś łepetynę... Nic z tych rzeczy. Bardzo cenię sobie kino
familijne, edukacyjne programy telewizji katolickiej, ale nie zmienia to
faktu, że nieważne, jak bardzo bym się starała wmówić sobie różne
rzeczy, to "Zmierzch" nie wbił mnie w kinowy fotel, nie spowodował
"rozdziabienia" żuchwy, ani ślinotoku. Więcej emocji, wzbudza we mnie
wredna pani na poczcie, niż rozwarte usta Kristem Stewart. Tego filmu
nie trzeba analizować, ani interpretować, przekaz jest prosty. On kocha
ją ona jego, kit, że on nie żyje od jakiś 90 lat, ale zawsze mówią, że
miłość Ci wszystko wybaczy. Nie ma tu nic więcej, non, nada, ee...
Chcecie emocjonalną masakrę? Obejrzyjcie "Jana serce", "Love story".
Chcecie miłości? Proszę bardzo: "Pamiętnik", "Sztuka latania", nawet
niech będzie "Przeminęło z wiatrem" i "Casablanca"...
Kolejny wątek na pozór inteligentnej osoby, z którą jednak nie zgodzę się. Wyjaśnij mi, proszę, co w tym filmie jest do rozumienia? Jaka miłość? Tu nie ma nic o miłości, występuje za to stukilkuletni dziadek uwięziony w ciele siedemnastolatka, który ma chrapkę na młodą dziewczynę. Dziadek ten jest, Boże uchowaj, wampirem, który przecudownie lśni w świetle słoneczka i parodiuje, bądź naśladuje Tarzana, włażąc na wysokie drzewa z "ukochaną" na plecach. Miłość? Chęć zaimponowania co najwyżej. A co do przyzwyczajeń..większość osób, które obejrzały ten film wcale nie są fanami filmów aż kipiących "kur.ami", czy tym podobnymi wyzwiskami. Są to ludzie, którzy oglądają filmy poważne i wartościowe, w których faktycznie jest mowa o wrażliwości i uczuciach; dlatego są aż tak rozczarowani Zmierzchem. Współczujesz osobom, które tak naprawdę są obdarzone o wiele większą wrażliwością niż trzynastolatki, czy inne fanki/fani filmów bez jakiegokolwiek przesłania, które nie potrafią "emocjonalnie odbierać rzeczywistości".
No dobra, niech będzie, może nie ma tu miłości w czystej postaci, ale
jakieś uczucia są, nie odbierajmy tonącemu brzytwy. Ja nikomu nie
współczuję, no chyba że tylko sama sobie. Dla mnie ta historia ma
potencjał, ale został on zgwałcony komerchą, jego dziewiczy rejs, niczym
Titanic, mimo iż zarobił krocie, to skończy na półce campu razem z
sylikonowymi bransoletkami Stand Up Speak Up... I kto wie, może nawet
zatonie... Film widziałam jakieś 15 razy, bez udawania i nadliczbowości,
ale nie poruszył mnie i tyle. Trudno mnie zainteresować, nie mówiąc już
o wzruszeniu. Żeby płakać na "Tatanicu" musiałam go obejrzeć 7 razy...
Nie umiem płakać na filmach. Mi tam wisi czy widownia "Zmierzchu" ma 13
lat czy 35. Boli tylko, to, że w dzisiejszych czasach do kina chodzimy
albo żeby się odmóżdżyć, albo liczymy na historię która coś w nasz
zostawi, nie pozostawi obojętnymi na jakiś problem. I cóż w 80%
przypadków się rozczarowujemy i nie pamiętamy fabuły filmu, już po
tygodniu...
Ta...jaasne
Wzrusza mnie Duma i Uprzedzenia, Zakochana Jane, Tajemnica Bokeback Mountain, Piękny umysł, Stowarzyszenie Umarłych Poetów, Znamię, Forrest Gump, Życie jest Piękne, poniekąd Monachium i Wróg u Bram, a Zmierzch doprowadza mnie do łez śmiechu.
Rzeczywiście masz racje...
Do dupy ta Twoja teoria.
Wybacz, ale ja nie gustuje w 'tanich' [no poniekąd nie takich tanich, bo budżety niektórych filmów są naprawdę spore, a efekty, no cóż, conajmniej marne ;)] filmach sensacyjno jakichś tam ;)
A "Zmierzch"? No cóż, chocbym nie wiem jak się starała, no nie trafia do mnie. Nie mówię, że to totalny gniot i w ogóle, ale wybitne kino z głębokim przekazem to to też nie jest. Powiedzmy sobie szczerze... Ot zwykły film, akurat żeby wybrac się na niego z klasą w celu legalnego zerwania się z lekcji, wiecie o co chodzi ;) 6 no może... 7/10
Może i nie płaczę na filmach/czytajac książki, ale nie sądze żebym była jakąś zimną istotą pozbawioną serca i wogóle ;) Nie umiem płakac na filmach, co nie znaczy, że jestem niewrażliwa. Po prostu przeżywam je po swojemu. A jak już wspomniałam, "Zmierzch" do mnie zwyczajnie nie trafił i po prostu nie mogę się w nim doszukac tego ukrytego przekazu. Nie rozumiem co w tym filmie takiego, cytuję, "niesamowitego i wciągającego". Na prawdę.
Pozdrawiam serdecznie
no to wiedzę, że często zrywasz się z lekcji, bo "na prawdę" pisze się razem:DD A tak wogóle to nie płakałam na "Zmierzchu",chociaż był bardzo wzruszający, ja też zazwyczaj nie płaczę na filmach, raczej zostawiam emocje w sobie
Jeśli mamy się czepiac literówek, to pisze się "widzę" a nie "wiedzę"... ;)
O właśnie, w tym rzecz, że nie mogę się doszukac w tym filmie niczego co grało by na emocjach. Zwykły, przeciętny film. Jak usłyszałam w szkole, na co idziemy, to jedno przyszło mi do głowy - romansidło o wampirach i po seansie stwierdzam, że miałam rację. Przynajmniej ja ten film tak odebrałam.
Możesz mi powiedziec w którym momencie on był wzruszający? I nie pytam, żeby byc złośliwą, tylko z ciekawości, serio.
np. sena pierwszego pocałunku, rozmowy w lesie, kiedy Edward zaczął opowiadac o sobie i przyznał się, że jest wampirem:PP
Dla mnie to nie było wzruszające- raczej pseudopatetyczne. :( Wzruszjąca byla scena kiedy Louis widzi zwęglone szczątki Claudii w Wywiadzie z wampirem
Chyba się popłaczę- jestem pozbawiona wrażliwości... :(
Dajcie spokój! Najpierw High School Musical, teraz to. Słaby, a nawet bardzo zły film. Każdy element tego filmu można uznać za "obleci". A to na rewelację za mało.
Nie porównywałabym "Zmierzchu" do HSM, nie rozumiem co według Ciebie jest w nich podobnego. Ja osobiście HSM nie trawię bo oglądnęłam i wiem, a Ty pewnie żadnego z tych dwóch filmów nie oglądnęłaś a komentujesz. Skoro film jest taki zły to po co wogóle zaprzątasz sobie nim głowę i wchodzisz na to forum??
Wow! Jesteś medium? Dla twojej informacji widziałam zarówno HSM jak i Zmierzch. NIGDY nie oceniłam filmu nie oglądając go wcześniej.
<westchnienie, potem powolne, aczkolwiek usilne uderzanie głową w biurko>
Od czego jest forum? Żeby pisac jedynie jaki dany film jest "słiiiitaśny"?
Musze się przyznac, że na początku sceptycznie podchodziłam do tego filmu. Wkurzało mnie, że ttaki szum był wokól niego, reklamy filmu wyskakiwały w internecie, jakiś wampir czy coś. Ale jak bardziej się zorientowałam o co chodzi i oglądnęłam film to szybko zmieniłam zdanie. Ten fil mnie oczarował i mam zamiar preczytac książkę. No cóż o gustach się nie dyskutuje, jednak pistanowiłam dodac nowy wątek na forum bo wkurzają mnie opinie podirytowanych ludzi, którzy to najlepiej znają się na filmach, są wogóle przeświadczeni, że są widzami z górnej pólki i gardzą miernotą, która fascynuje się tym filmem i nie zna się na rzeczy, na prawdziwej sztuce. No ale cóż to raczej się nie zmieni i będzie przybywac opini, typu "otwórzcie oczy " poprzedzone prezkleństwem dla zrobienia większego wrażenia, zdesperowanych ludzi, którzy chca przekonac innych do tego że nie mają racji, pisząc o tym, że film się im podobał:/
pewnie zaraz pod moją wypowiedzią pojawią się zaraz złośliwe komentarze lub typu "żal", ale mnie to nie rusza:D
U mnie właśnie sytuacja była całkiem odwrotna- tyle się naczytałam jaki to film cudowny jest a przeżyłam ogromne rozczarowanie. Niczym nie zrażona sięgnęłam po książkę, bo ponoć lepsza od ekranizacji. Nic a nic. :( Rzadko czytam książkę dłużej niż dwa-trzy dni, choćby nie wiem jakiej grubości. A tu po miesiącu jestem na początku trzeciego tomu. Cały czas tylko jęczy jaki to Edward jest boski.
"(Osoby pozbawione wrażliwości nie rozumieją "Zmierzchu")" LoL! to mnie dobiło, buhehehe. Musisz naprawdę mało ciekawych filmów oglądać np. takie "(główną rolę odgrywa akcja, co kilka zdań padają słowa: "kur..", "zaje......", "spie...", a na ekranie oglądamy albo brutalne sceny albo sex czy liżące się laski)" Nie no tak serio to wież są lepsze filmy od tego...