Żeński gang motocyklowy przybywa do małego miasteczka, które wkrótce stanie się placem zabaw dla hordy zombie.
Troma na swym typowym - czytaj: niskim - poziomie. Wprawdzie nikt nie tapla się tutaj w fekaliach, ale to i tak słaba pociecha, zważywszy, że nic się tu kupy (powiedzcie mi: czy ja to robię specjalnie?) nie trzyma. Pal licho, że fabuła jest tak durna i chaotyczna, że wręcz nieczytelna - to akurat można było przewidzieć. Gorzej, że jest to wytwór campowy zrobiony "bez serca": ani zabawny, ani pomysłowy, nawet nie niesmaczny, lecz zwyczajnie pozbawiony wigoru, rozwlekły jak jelito cienkie, którym nawet najbardziej wygłodniały umarlak wzgardził. Tym samym żadna spośród obietnic w tytule zawartych cieszyć nie ma prawa. Dziewczyny, spieprzajcie z tego miasta czym prędzej, bo nudą wieje!