Shyamalan z każdym filmem schodzi coraz bardziej na psy. Totalny brak napięcia, jakiegokolwiek nastroju. Zagrożenie ze strony kosmitów ? - niebezpieczniejszy byłby wściekły pies, lub psychol w pidżamie. Tacy "najeźdźcy" powinni z opiekunką chodzić do ubikacji, a nie atakować inne planety. Nie chcę się koniecznie czepiać, sam nie lubię efekciarstwa nawet w typowych filmach sci-fi. W końcu film często ma być baśnią, w którą widz chce uwierzyć. No i ta rodzina w stanie "zagrożenia" - zupełny bełkot.
Widziałem kiedyś film klasy D, gdzie dwóch typowych amerykańskich buraków pokonało "obcego" w walce na kije i zabrało mu jajo, które chcieli sprzedać w mieście za 100 dolców. Poryczałem się ze śmiechu, a przecież to co wyprawia Gibson w obronie swojej rodziny jest jeszcze żałośniejsze.
Jest jeden plus. Wiem już jak się zachować, gdy zobaczę na niebie międzygalaktyczne statki obcej wielokrotnie nas przewyższającej cywilizacji. Będę mocno trzymał klamkę - powinno wystarczeć.