Kolejny znakomity film Shyamalana! Nigdy jeszcze nie trafiłam na reżsyera, któremu bym wstawiała same 9 za filmy! Kocham jego twórczość!
Znaki są znakomite, jak zywjle na końcu pozornie błahy fakty składają się w logiczną i znaczącą całość.
Szacun za to, że to jeden z tych filmów z elementami horroru, które utrzymują widza w napięciu poprzez pokazywanie jak najmniej szczegółów i nie bezpośrednio jak np odbicie kosmity w telewizorze albo za pomocą upuszczonej latarki. Popieram taką formę, bo naprawdę straszy i buduje na pięcie, nie to oc dzisiejsze krwawe i odrażające horrory!
Filmy Shyamalana mają to do siebie, że oparte są na podobnym schemacie i od razu widać rękę "mistrza". Na schemat ów składa się co najmniej dobry pomysł, stopniowe budowanie napięcia i bardzo charakterystyczny klimat niepewności i tajemniczości. Schemat ten standardowo rozwiązuje się w filmach Shyamalana na rozczarowujące rozwiązanie akcji i zakończenie, które powoduje u widza wrażenie, że cały film właściwie był po nic. O co chodzi? Już wyjaśniam. Reżyser ma ciekawe pomysły i wizje, jednak nie potrafi ich rozwinąć - ma pomysł na kreacje świata, bohaterów oraz na podłoże fabularne - ale prowadzenie intrygi w jego wykonaniu niestety kończy się fiaskiem. Przez wszystkie filmy reżysera, które oglądałem, wyglądało to tak samo: świetne wprowadzenie, klimat - człowiek się wczuwa i zostaje kompletnie pochłonięty przez wykreowaną przez Shyamalana rzeczywistość by nagle zostać brutalnie sprowadzony na ziemię, gdy w momencie, gdy akcja powinna sięgnąć zenitu i zdzielić człowieka po łbie jakimś niesamowitym rozwiązaniem, okazuje się że film leci sobie w najlepsze dalej, a pomysł na rozwiązanie fabuły okazuje się być: A)świetny, ale nieumiejętnie wykorzystany (Osada) lub B)po prostu kiepski sam w sobie (Zdarzenie, Niezniszczalny - w tym sięgamy dna). Zdarza się też: C) pomysł jest dobry, fajnie wykorzystany, ale z kolei reszta filmu go nie dogania i w rezultacie otrzymujemy film "dobry" z dwoma minusami (Szósty zmysł).
Nie wiem, czy ktoś zauważył ale aktorzy w filmach Shyamalana grają jakby byli, hmm, nieco zagubieni. Gra, mimo iż często dobra (Mel Gibson, Bruce Willis), jest jednak bardzo niepewna, jakby nie wiedzieli czego wizjoner od nich oczekuje, albo tego do końca nie rozumieli. Wydaje mi się, że sam M. Night Shyamalan nie jest do końca pewny, co chce osiągnąć i cierpi na syndrom wielu chęci i pomysłów, ale nie dokładnej ich realizacji i dopracowania. W rezultacie otrzymujemy filmy które zasługują co najwyżej na 6 lub 7 punktów na 10 (za wyjątkiem Niezniszczalnego, który był po prostu kompletną kpiną i żadna z gwiazd w nim grających nie uratowała go).
Nie sposób odmówić dziełom M. Shyamalana indywidualnego charakteru i bardzo charakterystycznego klimatu. Na pewno przykuwają uwagę, i ja sam gdy widzę chociażby przypadkiem w tv lecący jeden z nich, zawsze przynajmniej rzucę okiem. Nie mniej odnoszę wrażenie, że reżyser wpadł w pewien dołek, lub po prostu taki ma styl, i jego filmy na zawsze pozostaną kwiatami, które nie mogą w pełni rozkwitnąć.
Pozdrawiam
PS Idiotów, którzy za chwilę zaczną obrzucać mnie obelgami, że się nie znam, co ja oglądam i poczną wygrzebywać z moich "ulubionych" różne rzeczy i używać ich przeciwko mnie; a także sfrustrowanych dzieci nie rozumiejących krytyki, a które po przeczytaniu już tylko pierwszego zdania pewnie zawrzały ze wściekłości
- uprzedZam, że nie zwykłem wracać do tematów w których się wypowiadam, wyrażam swoją opinię, a polemikę o gustach - tym bardziej w internecie - uważam za bezcelową. Darujcie więc sobie i nie marnujcie energii, ani na mnie ani na nikogo innego. Pozdrawiam jeszcze raz.