Po przeczytaniu opisu filmu nie oczekuje się rewelacji: niskobudżetowa produkcja BBC i historia, jakich już było w kinie wiele: młoda dentystka zakochuje się w pacjencie, który przebywa w zakładzie karnym. Jedyne, co przyciąga wzrok, to nazwiska odtwórców głównych ról: Julii Ormond i Tima Rotha. I to właśnie oni - razem z aktorami drugoplanowymi - stanowią siłę filmu. To oni nadają opowieści kolorów ożywiając, uwiarygadniając i pogłębiając charaktery / motywacje swoich bohaterów.

Sprawiają, że niepozorna produkcja zmienia się w kawałek naprawdę dobrego kina.

Po "Zniewolonych" bez wahania mogą sięgnąć dwie kategorie widzów. Po pierwsze ci, którzy lubią dobrze nakręcone dramaty psychologiczne (wbrew niektórym opisom nie jest to bowiem thriller - napięcie, z jakim się ogląda kolejne sceny, wynika z komplikujących się relacji między głównymi bohaterami, a nie oryginalnej czy zagmatwanej intrygi). Po drugie, jest to obowiązkowa lektura dla wszystkich fanów Julii Ormond i Tima Rotha. Choć oczywiście trzeba pamiętać, że to kino "zaangażowane", wyciszone, a nie fajerwerkowe "Wściekłe psy" (Roth) czy "Sabrina" (Ormond).