... ale podoba się. Śmieszny głupimi żartami, ogranymi chwytami, znanymi scenami. Gdzieś w trakcie trochę refleksji nie najwyższych lotów. Nadal to jednak jedna z najlepszych ostatnich komedii romatycznych - bo prawdziwie śmieszy, a nie powoduje tylko drobne uśmieszki. Plus wspaniała parodia Britney dla zagorzałych przeciwników, zrujnowane święta w stylu Johna Grishama ("Ominąć święta" - skończona już ta ekranizacja tv czy jeszcze nie? ha...). Oczywiście aktorzy uniwersalni do tych ról, że Van Wildera nie wspomnę...
A oto nieodpowiednie skojarzenia:
pamiętacie pisarza z 2046, którego zagrał Tony Leung? Powierzchownie bardzo podobny w traktowaniu swego życia uczuciowego albo jego braku...
Amy Smart gdy grała prostytutkę w "Efekcie motyla" (wiem, wiem, było tam jeszcze sporo innych 'wersji') wzbudzała trochę współczucia. Tu wzbudza go (współczucia) jeszcze więcej...
Polecam, oj trzeba obejrzeć...