Mieszane mam odczucia. Historia dość ciekawa. Gra aktorska na wysokim poziomie. Przez ponad połowę filmu czuć mile napięcie nadchodzącego niewiadomego. Jednak ostatnie 20-30min psuje całość.
W sumie coś nowego ale ze sporym niedosytem.
Coś nowego? Przecież motyw apokalipsy jest w kinie dobrze znany od lat. Tylko w ciągu roku wyszły takie filmy jak "Knock at the Cabin", "Don't look up". A wcześniej "Melancholia", "The Cabin in the Woods" czy "10 Cloverfield Lane". Z tą różnicą że większość tych filmów miała lepszy budżet, tu ewidentnie pieniądze poszły na obsadę.
Coś nowego w sensie nie świeżego/innowacyjnego/zaskakującego a w sensie skupienia się na postaciach i czasu trzymania „tajemnicy”. Jednak przesadzili z wieloma rzeczami plus kilka absurdów. Jakby spostrzegli się, że właśnie przebimbali 4/5 czasu i się nie wyrobią z całością. Te leki na wypadające zęby od „szumu”. Kevin becon taki twardziel aby finalnie skapitulować jak amator. Te jelonki? Fajnie, ale po co? Ta chatka w lesie? Fajna. Ale po co? Itp itd.