Wyniki przynajmniej w głównych kategoriach były dość łatwe do przewidzenia, większego zaskoczenia nie było (co nie znaczy, że się z nimi zgadzam). Jeśli chodzi o rolę żeńską pierwszoplanową to o Meryl trąbiono tak głośno, że nie wiem, czy głośniej można było. Dobrze, może faktycznie zasłużyła, ale ja nie mogę przeboleć, że zgarnęła też statuetkę za charakteryzację. Moim zdaniem w tej kategorii mistrzowska była charakteryzacja Glenn Close, ale akademia okazała się tendencyjna.
Ani Albert Nobbs, ani Drzewo Życia nie dostały żadnej statuetki - szkoda.
Filmu Artysta jeszcze nie widziałam, ale wkrótce go obejrzę - mam nadzieje że chociaż w tej kategorii Oscary mnie nie zawiodą.
Mnie zszokowało wręcz, że Oscara dostało "Rozstanie". Bardziej nudnego i nie mającego nic ciekawego w sobie filmu dawno nie oglądałem.
Hmm no tak, o tym, że Rozstanie ma Oscara w kieszeni było wiadomo od dawna. Film oglądałam, powiem tak - podobał mi się, ale czy aż tak...no nie wiem.
Prawdę mówiąc ja bym się zdziwiła gdyby Holland zdobyła Oscara za "W ciemności". Film mi się nie wydawał oskarową produkcją. Ale to tylko moje zdanie :) "Rozstania" jeszcze nie widziałam. Jak zobaczę to ocenię czy rzeczywiście Oscar się należał.
:) ja z kolei nie widziałam "W ciemności" ani prawdę mówiąc żadnego innego filmu z kategorii nieanglojęzycznych więc też nie mam jeszcze porównania...
Rownież muszę obejrzeć "Rozstanie", bo momentami odnoszę wrażenie, że trąbi się o nim bardziej, niż o filmach anglojęzycznych.
Kolejna bieda jak co roku od 2008 , kiedy to Oscara zgarnął Slumdog. Tym razem dostał Oscara film, który jest jakieś 90 lat w tył. Rozumiem, hołd dla mistrzów Chaplina, Keatona i innych, ale... Ku rwa, Chaplin nie doczekał się ani jednego oscara za reżyserię bądź aktorstwo, a nagle pojawia się film, który zgarnia 5 oscarów. Szkoda, że Charlie nie żyje, bo by złożył hołd takim filmem sobie i by w końcu się doczekał tej gówno wartej statuetki.
Nie ma co biadolić, Kubrick nie dostał żadnej statuetki, Scorsese dopiero w 2007 - Akademia lubi nie nagradzać wielkich, lub przynajmniej odkładać ich nagradzanie.
O tym do kogo trafi Oscar decydują ludzie, którzy nawet nie widzieli większości z nominowanych filmów.
"Artysta" wygrał, bo poziom nominowanych filmów był w tym roku wyjątkowo niski. Podobał mi się, ale na pewno nie jest to kino, które zasługuje na takie wyróżnienie. Zwłaszcza, że to powrót do dawnych lat. To już było...
Według mnie oscara, a przynajmniej nominację, powinien dostać J. Edgar. Jeżeli nie on, to Szpieg. Niestety, ta "akademia", jak każą do siebie mówić, ponownie dała statuetkę filmowi, który według nich jest ambitny. Przecież widać po Artyście, że był specjalnie robiony pod oscara. Ale nic nie boli tak bardzo, jak fakt, iż Charlie Chaplin nigdy nie dostał oscara za żaden swój film, a jakiś żabojad próbujący udawać Charliego od razu zdobywa oscara.