Być może jestem tylko jednym z kilku ludzi w całym kraju, którym „Putin” Patryka Vegi się spodobał, ale nie zamierzam udawać, że tak nie jest tylko dlatego, że jest to popularne. Mam potrzebę napisania tej recenzji, może nawet bardziej dla siebie, by utrwalić moje myśli, niż dla innych, bo nie uważam, by moim tekstem udało się przekonać kogokolwiek do zmiany zdania.
A jest tak przede wszystkim ze względu na postać Patryka Vegi, którą to można już chyba określić jako znienawidzoną i pogardzaną (przynajmniej patrząc na krytyków). Sam nie jestem widzem jego filmów, zawsze odstręczały mnie już same ich tytuły i tematyka, nie lubię przesadnej wulgarności, chociaż podoba mi się przaśny humor, zawsze jednak postrzegałem filmy Patryka Vegi jako coś potencjalnie irytującego.
Powiem wprost, do obejrzenia „Putina” skłoniła mnie scena, w której to tytułowy bohater siedzi i telepie się w obsranej pielusze, wykrzywiając twarz CGI. Widziałem w tym coś tak ekstremalnego, że uznałem, że z pewnością będzie to przynajmniej unikatowe doświadczenie, coś, co chciałem zobaczyć na przekór wszystkim złym opiniom.
Zdziwiłem się jednak tym, co zobaczyłem i to nie dlatego, że było to coś niewyobrażalnie ekstremalnego czy niesamowicie wulgarnego. Owszem, wspomniana scena była i mnie nie zawiodła, co jednak mnie zdziwiło to to, jak oryginalnym, kreatywnym i pomysłowym jest film Patryka Vegi. Patrząc na opinie krytyków, mam poczucie, że nie próbowali oni faktycznie obejrzeć tego filmu, tylko od razu założyli złe intencje i głupotę ze strony autora, a nie powinni tak robić, nawet zresztą, jeśli zakładali jakieś złe intencje, powinni spojrzeć na film jako taki, a nie tylko na projekcję swoich własnych uprzedzeń.
Po pierwsze trzeba zaznaczyć, że krytyka wobec absurdalności scen czy nierealności twarzy CGI Putina jest bezsensowna. Oczywiste jest, że film ten nie stara się być realistyczny, czy też tworzyć realistycznych portretów postaci, to raczeń baśń, mistyczna, absurdalna opowieść o mistycznym Złu, które prowadzi wewnętrznie gnijącą Rosję w stronę upadku, rozkładu, tajemniczej drogi.
Twarz CGI Putina w kontekście tego filmu absolutnie ma sens właśnie dlatego, że nie jest realistyczna, wydaje się on tutaj odczłowieczoną, ślepą siłą, działającą z niewytłumaczalnych pobudek, kimś, kto z człowieczeństwem powiązany jest tylko cierpieniem, wynikającym ze spirali zbrodni tak wielkich, że fizycznie rozrywają jego ciało. Czy filmowy Putin błaga diabła o pomoc dlatego, że żałuje? Nie, on po prostu chce uniknąć śmierci i cierpienia, Putin w tym filmie ma charakter mistyczny, jest jak Antychryst, niby jest człowiekiem, ale tak naprawdę jego charakter i rola w tym świecie wykracza poza realność. Być może tak jak diabły istnieją po to, by poddawać ludzi próbie, tak i on istnieje po to, by poddawać próbie Rosję, a filmowa Rosja, tak jak on, jest absolutnie posłuszna Złu. Mam poczucie, że bez twarzy CGI zarówno śmieszne, jak i dramatyczne sceny nie miałyby wyrazu, rozmyłyby się, nie wiem, czy Patryk Vega zrobił to celowo czy przypadkiem, ale to po prostu działa.
Nie będę was przekonywać, że Patryk Vega jest wielkim reżyserem, być może „Putin” powstał przypadkiem, ale moje doświadczenie jest moim doświadczeniem, a ja nie mogę powiedzieć, żebym stronił w swoim życiu od tego, co określa się jako „sztuka wysoka”. Przede wszystkim zaś kocham poezję, a „Putin” jak każdy dobry poemat operuje wrażeniami, obrazami, które splatają w spójną opowieść, nawet jeśli opowieść ta nie zgadza się z klasycznymi zasadami kształtowania fabuły. Fabuła zresztą, bardzo poszarpana, przeplatająca ze sobą wiele scen, czy to abstrakcyjnych czy to tych bardziej „realistycznych”, z życia filmowego (nie mieszać z prawdziwym!) Putina, wskazuje, że reżyser chyba jednak celował w, powiedzmy, bardziej „awangardowe” podejście.
Wszystko można wyśmiać, tak jak wyśmiana została postać diabła, przybierającego postać przyjaciela z dzieciństwa Putina, który to w jednej z recenzji został porównany do „diabełka z kreskówek”. Ja jednak muszę przyznać, że jest to bardzo ciekawa postać i to wcale nie poboczna, mająca tylko wskazująca na religijność Vegi, bo religijny, mistyczny charakter tego filmu jest oczywisty, i mistyka stanowi jego istotę.
„Putin” Patryka Vegi to tak naprawdę nie stricte film o Putinie jako człowieku, to film o mistycznym Złu, który wprawia w ruch zarówno dyktatora, jak i całą Rosję. Szczerze mówiąc, jest to ujęcie, które mocno ze mną rezonuje, bo widząc to, co dzieje się na wojnie i jak podchodzą do tego władcy dzisiejszej Rosji, ciężko pozbyć się przekonania, że wielu ludzi czyni obecnie zło dla Zła samego w sobie, że podobnie jak w zbrodniach II wojny światowej tak i w obecnych wydarzeniach kryje się jakaś głębsza prawda o człowieku.
Jak już powiedziałem diabeł, który dyktuje Putinowi, co ma robić, objawia się pod postacią jego zmarłego przyjaciela. Nie powiedziałbym, że jest to „diabełek z kreskówki”, to bardzo ciekawa postać, której w filmie zostało poświęcone dość dużo czasu. Diabeł cierpi, jest zrodzony z cierpienia, przeżywa mękę, która wynika z samej jego natury, ale cierpi także dlatego, że wie o swoim końcu, który ostatecznie musi nadejść (o czym mówi mu sam archanioł).
Diabeł cierpi i świat cierpi przez jego cierpienie, Rosja jest tu krainą mroku i bólu, zmierzającą do zagłady, co staje się jasne w jednej z końcowych scen filmu, gdzie rosyjski generał sugeruje Putinowi przeprowadzenie atomowej zagłady, mówi przy tym zdanie, które zapamiętałem i które jak dla mnie trafia w sedno szaleństwa naszych czasów „ale my pójdziemy do nieba, a oni tylko znikną”, Putin uzurpuje sobie prawo do nieba, ale zmierza tylko do piekła.
Są w tym filmie śmieszne sceny, absurdalne, ale są też sceny zaskakująco poetyckie, jak ta, która dzieje się w Czarnobylu, gdzie pokazany jest stary naukowiec, który stracił rodzinę w awarii elektrowni. Żyje na skażonym terenie, własnymi rękami wydobywa cez, truciznę z zatrutej ziemi, i nie wiadomo czy on sam jest człowiekiem, czy duchem, bo jakimś trafem cała ta trucizna jego samego nie jest w stanie zabić.
To film szalony, ale w swoim szaleństwie jest on niesamowicie kreatywny. Czy jest perfekcyjny? Czy stanowi dowód kunsztu? Dla mnie nie jest to ważne, można zastanawiać się, czy Vega wiedział co robi, ale doświadczenie jest doświadczeniem, a dla mnie było ono unikatowe, zresztą, czy coś, co jest całkowicie puste, byłoby tak inspirujące i skłaniające do refleksji?
Można dyskutować, czy ten film stanowi żerowanie na wojnie, czy jest wyrazem złej woli Patryka Vegi, nie wiem tego, nie wiem, co kryje się w jego sercu, nie będę zgadywać o tym, jak myśli Patryk Vega i, szczerze mówiąc, jego intencje nie są dla mnie szczególnie ważne w tym kontekście, dla mnie ważny jest sam film. Osobiście nie mam poczucia, że jest on pozbawiony szacunku wobec obecnej sytuacji, myślę, że żeby faktycznie ją uhonorować i powiedzieć o niej coś prawdziwego potrzebna jest odwaga, a nie mogę odmówić temu filmowi wielkiej odwagi artystycznej. Być może zdobycie się na taką odwagę nie było trudne dla Vegi właśnie dlatego, że jest on tak znienawidzony przez krytyków, być może jest on po prostu cyniczny i, być może, film ten jest tylko cyniczną pułapką, zastawioną na widzów, ale jeśli tak jest to ja dałem się w nią złapać i nie żałuję.
Mnie, tak samo, jak i was, dziwi zapewne, że piszę takie słowa o filmie Patryka Vegi, ale czułem, że nawet jeśli jestem jednym z pięciu osób w tym kraju, którym ten film się spodobał to i tak należy to zrobić i tak też zrobiłem, z uczciwą intencją i pełnią szacunku wobec powagi obecnych wydarzeń na świecie.

GabrielKorbus

Ja miałem zgoła odmienne odczucia a nie chodzę na filmy by z automatu dawać jeden (kto chodzi na gówniane slashery, ten wie o czym mówię). Vega jest przede wszystkim chorągiewką. Kiedyś z Pitbullami trafił w pewien target. I potrafił na tym zarabiać pieniądze dopóki te filmy były wulgarne i głupie. Jak zajął się tanim moralizatorstwem, to publiczność stopniała jak oszczędności wpłacających na Amber Gold. Najpierw wyjaśniał politykę, potem tropił pedofilię z Piotrem Adamczykiem w roli jednoosobowego komando, teraz, że temat wojny na Ukrainie "żre" (choćpowoli każdy ma jej dosyć) wziął się za Putina. Jestem ciekaw jakie recenzje wystawiono mu na świecie, bo produkcja miała iść ewidentnie na eksport. Pozdrawiam.

GabrielKorbus

czy film inspiruje/sklania cie do czegos poza zalozeniem konta i napisaniem jego obrony? czy film sprawil ze spogladasz na cos inaczej?

GabrielKorbus

Kurdele, opisujesz to, jakby to był film Tarkowskiego a nie Vegi.

No i właśnie, po co nowe konto ? Nie można było napisać ze starego ? :D

de_Franco

Nigdy wcześniej nie miałem konta na Filmweb, chyba po prostu ktoś się nazywa tak samo jak ja, jeśli faktycznie jest taki użytkownik.