Właśnie obejrzałem "Metropolis" Fritza Langa z 1926 roku i muszę stwierdzić, że jest to genialny film. Świetne jak na tamte czasy efekty specjalne, bardzo ciekawy scenariusz i sprawna reżyseria sprawiają, że jest to prawdziwe arcydzieło. Początkowo może razić aktorstwo oparte na przesadnej gestykulacji i mimice, ale można się do tego przyzwyczaić. Trzeba pamiętać, że jest to film niemy, więc aktorzy nie mogli wyrazić niczego za pomocą dialogów, musieli grać całym ciałem tak, by widz zorientował się o co im chodzi. Są oczywiście plansze z dialogami, ale moim zdaniem aktorzy przekazali więcej właśnie mimiką i gestykulacją. Naprawdę świetny film. A co wy o nim sądzicie?
O taak, "Metropolis" to wpaniały film. Chociaż "M - morderca" Langa jest moim zdaniem jeszcze lepszy! Oczywiście, "Metropolis" ogląda się w dużym stopniu jako dokument. Wiele scen już nie porusza, a raczej śmieszy, ale niektóre są chyba do dziś niepobite: sam początek z perspektywą miasta, pierwsza scena z jeszcze "nieuczłowieczonym" robotem... Wygląda na to, że film i literatura sci-fi do dziś żywi się niektórymi koncepcjami Langa.
Wersja, którą widziałem, to była ta odrestaurowana, sporo powiększona, z jeszcze większą ilością napisów. I muszę przyznać, że w większości wypadków były one zupełnie niepotrzebne. Raczej przeszkadzały. Masz rację, że przerysowane aktorstwo ekspresjonizmu niemieckiego załatwiało sprawę.
Pozdrawiam Ciebie i wszystkich tych, którzy czasem lubią sięgnąć do repertuaru kina niemego!