Nie dziwię się pani Scorupco, że patrzy z takim bólem za odjeżdżającym na koniu Domagarowie w ostatniej scenie Ogniem i Mieczem. Na jej miejscu wolałbym ognistego Bohuna niż drętwego Skrzetuskiego.
Zawsze jak oglądam "Ogniem i mieczem" mam identyczne skojarzenie. Ta scena jest najpiękniejsza z całego filmu. Poruszyła mnie znaczenie bardziej niż jakiekolwiek inne przedstawiające miłość Skrzetuskiego i Heleny.