Ostatnio Beyonce wzruszyła nas swoją filmową autobiografią, a teraz ta wielka artystka
odwiedza nasz piękny kraj, jak miło! Mam wolne popołudnie więc postanawiam ambitnie je
spędzić i wybieram się na shoping;) Po drodze mijam wielgachne plakaty Beyonce
reklamujące nową kolekcja H&M, m. innymi stroje kąpielowe stylizowane na lata 60-te w
paskudne wzory jak z kuchennego fartucha. W moim całkowicie subiektywnym odczuciu
głównym "atutem" tej kolekcji jest wielki tyłek B., czerwona szminka ma nam wmówić, że te
paskudne szmaty są seksowne. Docieram do H&M z nadzieją, że jednak coś znajdę
niekoniecznie pasującego tylko na wielkie zady. Grzebie w ciuchach i cały czas słyszę w tle
irytujące zawodzenie rzeczonej B., kobita męczy się niemiłosiernie, kwęka i stęka a mnie głowa
pęka;) Po około 15 minutach wymiękłam i czym prędzej ewakuowałam się ze strefy kociej
muzyki. Jestem wdzięczna Ci B., dzięki twojej interwencji moje karty kredytowe i debet na
koncie pozostały nienaruszone!;)))
Haha dobre ;D Zgadzam się, ja tez jak ostatnio byłam w h&m nie mogłam wyjść z podziwu, że te szmatki, które na zdjęciach wyglądają całkiem dobrze na żywo prezentują sie koszmarnie. Osobiście ja w h&mie jestem w stanie kupic jedynie jakieś kolorowe koszulki, wszystko inne jest niedopracowana masówą, którą wizerunek B wypycha szafy napalonych małolat i kobiet, które chcą za nie uchodzic.
Twoj komentarz jest niesamowicie dowcipny, trafny i przesycony ironią wobec pani beyonce. Uwielbiam! :D
Jest wszędzie. WSZĘDZIE. Nie tylko w odzieżówce, w której wszystkie kiedykolwiek coś kupiłyśmy, ale także w reklamie napoju, którego wszyscy próbowaliśmy, w filmie nadawanym na stacji, którą wszyscy znamy. Przypadek? A co widzimy w tych wszystkich wspaniałych, kolorowych reklamach, trwających sekundy? Zakłamany obraz, przedstawiający nieziemsko utalentowaną, ociekającą seksem boginię, tytana pracy, jednocześnie "independent woman", realizującą się matkę i żonę, idolkę każdej z nas, którą chcemy naśladować. W rzeczywistości to odrobiona i wytresowana niczym cyrkowa małpka marionetka gigantów przemysłu ogłupiającego, którzy pozostają w cieniu. Przynosi im miliony zysku i mami dla nich umysły - twój, mój, nas wszystkich. Kojarzycie, kto "nowy" jest nam nieustannie wpychany do gardeł? No..? Może panienka z rajskiej karaibskiej wyspy, wcielenie lansu i tzw. swagu, super do cna, jej życie to wieczna zabawa i jednocześnie ciężka, inspirująca praca? Jest ikoną stylu, naśladują ją miliony dziewczyn, które wrzucają setki swych zdjęć na intagrama, niczym ich idolka? Ubierają się jak ona, w szpilki, bikini, siatkę na biodra i masę biżuterii, doklejają szpony, robią tatuaże... River Island, piwo, sok? O tak, moi drodzy, Rihanna jest nową Beyonce! Dlaczego jest na nią popyt? Bo jej popularność jest STEROWANA, KONTROLOWANA, tak samo jak popularność Beyonce. Wydaje Wam się, że ją lubicie, a tak naprawdę oni Wami sterują, wmawiają Wam, że je lubicie, NIE MACIE WYJŚCIA, PRZECIEŻ TO JEST FAJNE. Kto będzie następny? Może Willow, córka aktorów, od małego hodowana na takie "coś"? W końcu trzeba kontynuować propagandę. Dlatego nie słuchajcie ich muzyki, nie kupujcie ich produktów, nie chodźcie na icg "show". Mam nadzieję, że nie tylko ja to widzę.
Bardzo lubię i jej muzykę i samą jej osobę ale co do H&M masz rację jeśli chodzi o reklamy. Ale to co działo się w Polsce to nic. Najlepsze było jak pojechałam do Wiednia tam n każdym przystanku,w metrze, na stacji metra, w galerii ,na banerach reklamowych no wszędzie gdzie się dało była B. Ja się czułam jakby ktoś mnie obserwował hah ;)