Wiele osób ją chwali, ale do mnie zupełnie nie przemawiała jako zła królowa. Widać, że na siłę chciała być groźna i "epicka" i przez to wypadła strasznie sztucznie. Każdą, dosłownie każdą kwestię wypowiadała na siłę patetycznie, podniośle, jakby była posągiem a nie żywą osobą. Niestety, trochę naturalności na pewno dodałoby charakteru jej postaci.
W królewnie śnieżce zagrała bardzo dobrze, jedyne co mnie irytowało to niesamowita różnica między poziomem jej a Kristen Stewart, to właśnie Steward była posągiem. Theron zagrała fenomenalnie, potężna władczyni, czarownica, ścigana przez duchy przeszłości, widać już było że psychycznie jest coraz gorzej. Aż jej kibicowałam w duchu żeby wyrwała serce Kristen chociaż i tak wiedziałam jak się kończy. Ona nie miała być groźna, była potężna ale wiele za tą potęgę zapłaciła i było to widać po jej twarzy. Fenomenalnie zagrane.
Prawda.... zagrała świetnie co było, aż śmieszne patrząc na Kristen, która ciągle z jedną miną nie wyrażającą wystarczających jak na aktora emocji.
Moim zdaniem Stewart zupełnie tam nie pasowała. To miała być Śnieżnka ! Widz miał jej kibicować i nienawidzić Theron. Tymczasem ja również miałem nadzieje że Charlize jednak będzie górą :) Nie rozumiem kto obsadził Stewart. Zero powabu, zero seksapilu, zero emocji i ten niski głos. Zupełne przeciwieństwo Śnieżki.