Dariusz Gnatowski

8,0
4 456 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Dariusz Gnatowski

a o 19.00 grać w FERDYDURKE Gombrowicza. Wychwalany Pan Gnatowski jest
odtwórcą wyłącznie prostackich, przygłupich ról. a moze nawet od TFUrcą takowych ról.
Nie, nie jest dla mnie argumentem, ze jest dobry, bo jest WUJKIEM(!!!???). albo
sąsiadem kogo innego. Nie można też napisać, ze to nie jego wina, ze jest tak
obrzydliwe gruby....bo jego. zawód, ktory wykonuje, wymaga dbalości o siebie. Taka np.
Meryl STREEP tuż przed 60tką (w MAMMA MIA) robi szpagaty i nie wygląda na swoje lata.
A Pan Gnatowski ... sam skazał się na takowe przygłupie role, paląc z przyjemnością
głupa i durnia. W sumie jego role sprowadzaja się do "bycia elementem scenografii"
planu filmowego. Cóż za przyjemność - być tak wielkim durniem i przygłupem, ze świat
się śmieje. Jedyne, co sprawia, ze ma pracę to fakt, ze w filmach trzeba takich
grubasów. Jedna z pierwszych ról, ktorą "zanotowałem" w jego wykonaniu to był
łOhroniaSz Ojca "Sary" (Marek Perepeczko). i nawet tam, z głupawym wyrazem twarzy gra
półmózga, spadającego ze schodów po zaliczeniu kuli od Lindy.
Jestem wychowany w innych klimatach aktorstwa. Np. przy Tadeuszu Łomnickim. I
dlatego właśnie burzy się we mnie krew, kiedy takich ... nie chce użyć słów traktuje się
jak aktorów. Kiedyś Zapas chyba powiedział dość trafnie pod adresem podobnego mu
"cudaka", ktory chciał pracować w teatrze mówiąc "jestem aktorem". Zapasiewicz
spojrzał na niego i grzecznie zauważył - "Pan uprawia zawód aktora i jest pan odtwórcą
ról, młody człowieku". Myślę, ze nawet to wobec odtwórcy roli 2 planu wobec tego Pana to
za dużo

TheThing

Chyba, że mówimy o aktorach charakterystycznych, specjalizujących się w określonych rolach. Laurence Olivier, Tadeusz Łomnicki byli wszechstronni i byli kwintesencją tzw. aktorstwa, ale aż się boję pomyśleć co myślisz o Luisie de Funnes. Pewnie twoja pogarda i nienawiść do tego genialnego komika aż ci zalewa oczy, w końcu grał tylko nabuzowanych choleryków...
W aktorstwie jak w medycynie czy biologii, możesz być ogólny i wszechstronny, ale możesz być też wąskim specjalistą. Dziś jest coraz mniej aktorów, którzy zagrają dosłownie wszystko. Bob de Niro, Jacuś Nicholson też w sumie mają oklepany repertuar. Zatem można być dobrym charakterystycznym aktorem-specjalistą i nie sądzę, że Łomnicki lepiej zagrałby Boczka.
Marlon Brando (pod koniec), John Candy, John Goodman też mieli/mają sporą nadwagę i nikt nie wymaga/ł, żeby Goodman grał w filmach karate, robił szpagaty i miał sprawność Bruce'a Lee. Podejrzewam, że legendarny Lee to dla ciebie pewno też głupek- w końcu nie grał Hamleta (Goodman ostatnio schudł, więc każdy może...) Tak więc gościu (masz adekwatny nick) siedź lepiej cicho, grzecznie pod stołem i wyluzuj, bo twoja nienawiść do Dariusza daje do myślenia. Może to jakiś dalszy wujek, który nie przepada za twoją wredną gębą, co? Dlatego burzy się we mnie krew jak jakiś pajac nie wie na czym polega praca aktora charakterystycznego. No ale jak się ceni takie żenujące filmy jak "Tato" czy "Miasto prywatne" (nota bene z Gnatowskim), filmy zalatujące już nie myszką, ale naftaliną, na które dziś się nie da patrzeć, to czego żądać? Te gnioty potwornie się zestarzały i są dziś żałośnie groteskowe. Alboś pan tak sentymentalny, alboś cep. Pewno 13 posterunek też ci się bardziej podoba niż Znachor? ;-) Na koniec...mniej nienawiści i pogardy na przyszłość do porządnego chłopa i niezłego aktora, bardzo proszę.

lisoszakal

No nieżle jest... jak widąć wiesz lepiej ode mnie co mi sie podoba, co nie, co ważne dla mnie a co nienawidzę. Jasnowidz? czy nadęty wszechwiedzący? więc moze dla INNYCH tutaj wyjaśnię - De Funesa uwielbiałem. I nadal lubię, tylko Jego juz nie ma wśród nas. Szkoda. Podobnie Roberta de NIro, czy Jacusia Nickolsona. I polecę NIECO WIĘCEJ analizy różnorodności ich ról jesli już chcemy coś pisać (z sensem).Faktem jest, ze Bruca Lee czy Chucka Norrisa NIE uważam za Aktorów - podobnie jak Janka Himilsbacha (wszystkich UWIELBIAM). ale nie za AKTORSTWO, a za bycie sobą. Pana Janka H. uwielbiałem za bycie sobą, symbolem pogardy władzy PRLu dla szarego człowieka, dla własnej Jego drogi, dla kompletnej degeneracji. Zresztą widywałem Go ( pogadałem nieco) w pewnym warszawskim klubie studenckim. I jest/ był dla mnie WAŻNY jako naturszczyk. Podobnie jak Norris, Lee.
Co do twego nicka - to tez pasuje - wredny jak lis (syfi-lis?), a do tego szakalski charakter? może być. Nie będę pisał o PAJACOWANIU, bo zrobiłeś to za mnie. Sam sobie wystawiłeś ocenę. Twoje prawo. Przypomnę ci tylko że ukochany (takze przeze mnie BRANDO) w swej wspaniałości miał także i poważne wady warsztatowe; np miał FATALNĄ dykcję, na którą kiedyś powoływali sie studenci Akademii Teatralnej w Warszawie. I nawet kiedyś Rektor uczelni odpowiedział pewnej "panience" - "jak będziesz taka jak Marlon BRANDO, wybaczę Ci złą dykcję. Na razie nie". Dodam więc tylko tyle, że Pan Gnatowski (widać twój friend, albo ukochany wujek, co?) z racji pobytu w szkole aktorskiej jest nie AMATOREM, a WYKSZTAŁCONYM odtwórcą ról. I jak widać brak mu tak wiele do Brando, de Niro, czy Nickolsona, jak mnie. Tylko ja nieco lepiej wyglądam, na szczęście.
Jeśli ktoś decyduje się na zawód Aktora (duże A), to miedzy innymi dba o siebie. I nie wyjeżdzaj mi tu z CANDY`m czy Brando - ich kłopotem było obżarstwo i wódka. I dlatego nie robili tego, co powinni.Nie dbali o swój wygląd sceniczny i na planie. do tego przywdziawszy głupawą minę w stylu downa. Co widać w "Sarze", "Mieście...", Kiepskich.
Nie chciałbym nawet we własnych oczach zostać wyłącznie odtwórcą ról debili. Zająłbym się działalnościa biznesową, produkcją filmową, castingiem.
I na koniec 2 słowa o Lee, czy Himilsbachu. O naturszczykach. Gdybyś był mądry i słuchał MĄDRZEJSZYCH, pamiętałbys słowa Jurka Gruzy. On to powiedział, ze "naturszczyk jest zawsze lepszym odtwórcą ról postaci, niż aktor wykształcony". Bo naturszczyk jest zawsze sobą (!!!) czyli graną postacią. Jest lepszy, bo NIE UDAJE innego człowieka niz jest i jest wiarygodny. Zawodowiec zawsze "udaje".
zresztą taki sam wniosek wysnuł kiedyś Marek Piwowski, ktorego 90% postaci filmowych kreują naturszczycy. tacy, jak wyszukany kiedyś Himilsbach.
A porządne chłopy to mogą sobie żyć, udawać przygłupów (nawet, jeśli nie są prywatnie) bo takie mają prawo. Ale też decydując się na AKTORSTWO przestają być porządnymi chłopami i stają się osobami PUBLICZNYMI i OCENIANYMI.

TheThing

Tak już lepiej...
Lee grał już jako niemowlę, a potem był aktorem dziecięcym w Hong-Kongu, a potem grał jako nastolatek również w H-K.
Słowo "naturszczyk" działa mi na nerwy jeszcze bardziej niż zdrobnienia typu "pieniążki" czy tym podobne... Utarło się mówić, że Himilsbach czy Cieślak to naturszczycy. Rozumiem, że gdyby dostali dyplom od "rektora, profesora" Englerta albo Strzeleckiego, albo innego dziwadła to byłoby OK?
Co to w ogóle znaczy "naturszczyk"? 90% Hollywood to "naturszczycy". Depp, Brando, Mitchum, de Niro...itp, itd. nie skończyli szkół średnich, więc gdzie mieli studiować? Na Łódzkiej Filmówce? Zostali aktorami /dobrymi!/, bo nic innego nie potrafili...
Olbrychski /świetny, wyrazisty aktor/ to też naturszczyk...tzn. już nie, bo się "obronił" u "rektora" Strzeleckiego ;-)) Reaktywacja po ponad 40-tu latach. Jest to możliwe na jakiejkolwiek innej uczelni? Przeszłoby to gdzieś, żeby bez żadnych egzaminów złożyć pracę o sobie i dostać wyższe wykształcenie?;-)
A Daniel jest teraz lepszy jako nie-naturszczyk? Szkoły filmowe i tzw. studia z nimi związane to cyrk i zawracanie gitary, bo aktorem albo się jest, albo nie. Albo się ma talent, albo nie i "profesor" Globisz ani "profesor" Stuhr, ani "profesor" Dymna nie są do niczego potrzebni. Te szkoły to fabryka bezrobotnych, za to same "profesory" za to nie zawsze z magistrem, jak "profesor" Wajda.
Zatem nie kupuję teorii o naturszczykach. Kacper Kuszewski może skończyć 100 aktorskich uczelni, podobnie jak Ibisz czy Jacek Skiba od pogody /dyplomowani aktorzy/, a "naturszczykowi" Bradowi Pittowi to będą mogli buty lizać. Z kolei jest wielu wspaniałych aktorów z tzw. wykształceniem aktorskim jak Day-Lewis czy Mel Gibson, ale oni byliby tak samo dobrzy bez tej szkoły, bo guzik daje. Russel Crowe olał takie sprawy i jest fenomenalny.
Szkoły aktorskie niczego nie uczą...i jest to jeden wielki cyrk, po którym nic się nie umie. Nie sądzę, żeby Marlon uczył się dykcji, emisji czy impostacji głosu. Podstawa to charyzma i wrodzony, zwierzęcy talent. Beata Tyszkiewicz też jest naturszczyczką, ale pani Pieńkowska z TV już nie :-)
itd..itp..

Lis nie jest zwierzęciem wrednym, a szakale to wspaniałe zwierzęta. Zaufaj mi i nie wierz stereotypom.

Dariusz mnie ani ziębi, ani grzeje. Lubię gościa, w kiepskich jest świetny. Po prostu tak jak John Wayne, żaden aktorski orzeł sprawdzał się w konkretnym typie ról, tak samo Gnatowski. Zagrać przygłupa też trzeba umieć, bo chyba nie myślisz, że jest przygłupem na co dzień. Roman Kłosowski też był rewelacyjny w określonym typie ról. Zdecydowanie wyżej cenię Gnatowskiego i niż Nicholasa Cage'a ze swoją końską gębą i Oscarem. Cage to już antytalent antytalentów, który powinien mieć szlaban na wykonywanie tego zawodu, ale studia skończył ;-)
Jurek Gruza kręcił czasem taki chłam, ze wybacz, ale nie będę traktował jego opinii jak bulli papieskiej, facet pewno też jest gdzieś "profesorem". Za 40-latka 20 lat później facet powinien siedzieć!
Aktorstwo to sztuka udawania i zdecydowanie lepiej wychodzi takim naturszczykom jak Pitt czy Brando niż takim "profesorom" jak Globisz czy Englert z całym szacunkiem dla dwóch ostatnich.
U Piwowskiego, podobnie jak u Barei grali ludzie z ulicy i to byli właśnie klasyczni naturszczycy.
Aktor może grać przygłupa, podobnie jak bandziora. Czasem w rolach przygłupów widać piękny talent. Ferdek to przecież najlepsza rola Grabowskiego i dzięki niej stał się sławny, to samo zresztą inni aktorzy tego serialu i oczywiście Gnatowski. Kotys grał głównie mendy, a Grabowski prostaków...i gitara!
Kłaniam się...

lisoszakal

Już lepiej. Kłaniam się na koniec. Znaczy ewoluujemy obaj. No ok, bywa. to dobrze.
Trudno mi zmienić zdanie Gnatowskim. Te nieudawane, szczere miny półdebila wystawiają mu fatalną opinię w moich oczach. ale mogę się mylić...jak każdy. Jak ty, jak Jan Englert, jak każdy inny rektor.
Nie, nie zgodzę się co do KEJDŻA. Nicolas COPPOLA chciał osiągnąć sukces nie dlatego, ze był COPPOLĄ, a że gral. Część jego ról jest daleka od mistrzostwa, ale są i dobre. "Miasto aniołów" choćby. Nie przekonasz mnie, ze nie ;)
I nie przekonasz mnie, ze na naszym "bajzlowym podwórku" Pan Gnatowski ma jakikolwiek start do Lindy, Englerta, Kondrata, Zielińskiego, nawet młodego Szyca czy Maćka Zakościelnego. Zapytaj się sam, czy Gnatowski GRA czy jest sobą.
Myślę, że RACZEJ nie gra. Że jest. Przecież wiadomo, ze dziś na planie serialinie gra się, a się JEST. To wynik pogoni z czasem, minimalizacji kosztów i zysku. Judaszowych pieniedzy i różnicy miedzy KOSZTAMI a WPŁYWAMI. I dlatego powstaje taki SHIT jak "pierwsza miłość" w ATM czy KIEPSCY.
I na koniec Grabowski. Nie, nie jest DOBRY na planie KIEPSKICH. Zawsze byl dobry i w branzy ma opinie świetnego aktora. 10 lat temu, gdy szukaliśmy aktorów do naszej produkcji (kinowa) wybór padł na Grabowskiego (nikt z nas nie znał wtedy jeszcze KIEPSKICH - nie siedzimy w serialach). a potem wysypał sie worek - także PITBULL Patryka Vegi, gdzie jest INNY, ale też świetny.
W sumie szkoda mi Dariusza G. Nie jego wina, ze jest jaki jest. Ale czego innego mnie uczono o aktorach, miałem ich inna wizję. Zostanie zawsze NIE charakterystycznym, a DRUGOPLANOWYM aktorem. Mógłby postarać się o coś więcej. ale czy mu zależy? Odpowiedz sam.
Ale podobnie nie wziąłbym nigdy na przesłuchanie castingowe ani Pana Jakusa, ani Dedka. Wiesz... zawsze tacy sami, zawsze po "stronie" antypatii, źle sie kojarzą. Nie ich wina... ale to MOJA ocena i mam do niej prawo.
Czemu NIE kojarzy sie źle 90% innych aktorów? btw - jak byś miał okazję, zajrzyj proszę do "WSPÓŁCZESNEGO" w Warszawie na Hamleta. Warto. Może mam skrzywienie 'teatralne"? może wolę pracę sceniczną niż planową? może w TEATRZE trzeba grać a na planie można sie mylić i powtarzać? Może... ale najlepsza inscenizacja HAMLETA jaka widziałem powstała za czasów młodości Mela Gibsona. On był Hamletem, Glenn Close Matką, a Helena Bohnam Carter Ofelię. I grali jak w teatrze.
Widzisz Pana Dariusza G. w jakiejś rozsądnej roli na deskach? Ja nie.... A Mariusz Dmochowski w roli "Piłata" w "Mistrzu i Małgorzacie" był swietny Współczesny, Warszawa, 1991. Podobnie jak Krzyś Wakuliński w roli Wolanda.

TheThing

Istnieją odcienie szarości.

Nie znam człowieka, może jest chory? -;

Bądźmy z sobą szczerzy - ,,Świat wg Kiepskich" dziełem filmowym nie jest; o co więc ten lament?
Minęły lata, na twarzach aktorów ŚwK widać starość, choroby, zmęczenie - nic dziwnego, taki zawód sobie wybrali i muszą znosić ten niefortunny wybór do końca swych dni. Jak sobie wyobrażasz tego człowieka w roli producenta? To przecież jest kawał roboty! Dzięki swojej cyrkowej wręcz, metodzie na grę, bawi ludzi - czemu miałby z tego rezygnować? Tusza to nie problem, w historii kina było pełno aktorów, którzy j/w najczęściej zostawali ofiarami swoich cech fizjonomicznych, aparycji oraz względnie postrzeganej osobowości scenicznej - każdemu z nich będziemy teraz nawijać makaron na uszy? I to tylko za to, kim są?...

Widocznie dostał angaż na taką właśnie rolę, ludzie to kupili i to sprzedaje - by żyć. Nie wszystko w życiu podlega idealizacji, pobożne myśli i życzenia to tylko próba ucieczki od cierpienia, a życie to po prostu udręka. Nawet zakładając iż rację miałeś i masz, odpowiedz sam sobie na pytanie: czy ten mężczyzna może sobie pozwolić na zmianę image scenicznego nie ryzykując przy tym wszystkiego co udało mu się wyszarpać od Świata?

-------------------------------------------------------------------------------- ---------------------------------------------------------

Na koniec, pozwól mi na kilka słów odnośnie tego co piszecie o uczelniach wyższych...

Nie jestem aktorem. Kiedyś, dawno temu, miałem krótki epizod jako amator-reżyser, odrobinę także musiałem grać( co spotkało się z aplauzem publiczności, ale nie poszedłem tą drogą - jestem zbyt nieśmiały by tak uzewnętrzniać swoje emocje oraz zbyt szczery by z premedytacją oszukiwać ludzi) ; jestem architektem.

Na wydziale architektury jest tak: na egzaminie wstępnym prace są układane na osobne stosy
- stos dzieci wykładowców akademickich,
- stos stos uczniów szkół rysunku, które ,,przyjaźnią się" z daną uczelnią,
- stos prac neutralnych, które widocznie wpadły komuś z opiekunów egzaminacyjnych na sali w oko,
- stos niezaliczonych;.
I tak to wygląda. Reszta wychodzi w praniu - jak zostają wolne miejsca to zaglądają do stosu no. 3 a tam już decyduje najczęściej to czy wpadłeś komuś w oko. Czyli to co w aktorstwie - uroda czasem pomaga przebić się.

A na studiach... he he!

Na studiach kiedyś pewien nauczyciel( byłem od chłopaka starszy) powiedział do mnie:
,,Wiesz... mówimy wam *projekt*! Tłumaczymy jak powinno się projektować, coś wam mówimy... ale każdy, każdy projekt da się *uwalić* i z największą kaszanę *zaliczyć* jako projekt roku. Na architekturze tak już jest" i to jest prawda. Bowiem, na architekturze liczą się...

...ZNAJOMOŚCI. Masz rodzinę w uczelni - człowieku! Piekła nie ma! Możesz wyrabiać ze studentami co chcesz! Każdego zdolniachę, jak na niego naskarżyć papci lub mamci, pogonisz prosto do psiej budy i tam już zostanie wyjąć do Księżyca przez resztę życia!

Jesteś w branży, powiedzmy konstruktorem, instalatorem od kanalizacji sanitarnej, a może jesteś panem po administracji zaocznej w urzędzie? Super! Masz haka na wykładowcę, który musi pochwalić się *czynnością zawodową* i możesz mu podpowiedzieć przy świadczeniu usługi że twoje dziecko właśnie wybiera się na architekturę lub że przydałby się papierek na pieczątkę...
Urzędnik jeszcze może dogadać się w wykładowcą i mogą mieć monopol na pieczątkę, ale to już nieco inna sprawa...

Jesteś geniuszem, który rzuca pomysłami z małego palca i zjada każdą pracę klauzurową na śniadanie podczas gdy reszta roku poci się szukając po notatkach wskazówek? Na 99% - nie ukończysz tej uczelni.

Powód jest prosty - żaden wykładowca akademicki nie pozwoli na to by jego dziecko, w oczach studentów, kolegów z pracy, (...) wyszło na ,,głupsze" od jakiegoś tam Kowalskiego. Taka prawda - kto wątpi niech przekona sam się. Na własne ryzyko...

Jesteś myszką, która trafiła na architekturę z Bożej Łaski? Tu zależy... jeżeli fajnie wżenisz się w jakąś rodzinę - może udać się ukończyć te studia. Można też towarzysko spędzić czas z wykładowcami akademickimi po lekcjach... kwestia charakteru. Natomiast w bardzo, bardzo małym promilu tego wszystkiego - możesz prześlizgnąć się przez te studia i przy kropelce więcej Bożej Łaski je ukończyć.

Innych opcji N I E M A. Jeżeli ktoś uważa że istnieją - kłamie.

Z czego wynika taki stan rzeczy? Piszę o tym, ponieważ pewne z tych zagadnień są pokrewne tym na wydziałach szkół teatralnych.
Weźcie pod uwagę iż mówimy o zawodzie wolnym - jest on obarczony pewnym ryzykiem, ale w dalszym ciągu daje całkiem interesującą gamę możliwości. Najczęściej jest jednak tak iż te możliwości są poza zasięgiem człowieka( i tu dochodzimy to splecenia wątku z przedmiotem dyskusji) . Na ogół człowiek nie odniesie sukcesu w zawodzie architekta jeżeli nie ma głowy pełnej pomysłów, nie zna dobrze prawa, które dyktuje warunki gry( szczególnie administracyjnego - to pogrąża 99% absolwentów, którzy kończą w char. asystenta w biurach reklamowych animując skaczące ludziki, przy których mina ,,Boczka" to manifest intelektualny pokolenia) i nie jest pracowity.

Gdy jednak spełnia te warunki, w teorii, powinien poradzić sobie i przetrwać.

Jednak tak nie musi być - jak już pisałem, siedzi sobie pan profesor z córką Zuzią, Zuzia największą architektką w dziejach Świata jest i kropka. I pana profesora krew zalewa, gdy jakiś pracowity Janek ma własną firmę, zarządza nią, robi fajne projekty i jeszcze( o zgrozo) te projekty urzeczywistniają się!

Istnieje jednak prosty sposób by to Zuzia wygrała w wyścigu z pracowitym Jankiem - ten sam, dzięki któremu wygrywała do tej pory. Są to znajomości...

Konkurencję w Polsce obecnie niszczy się nie pieniędzmi, pozycją na rynku czy też wyścigiem szczurów - konkurencję niszczy się urzędowo, czyli , , p a p i * r k a m i ' ' , za przeproszeniem za słowo przepraszam...!

I tak oto, grupa ludzi, którzy piastują fotel, postanawia nie dzielić się z nikim jedzeniem, wszak w miarę jedzenia apetyt rośnie. Stąd, architektura w Polsce robi się... dziadowska. Ciągle kimś-tam jakiś ,,architekt" inspiruje się, a ja pytam p o c o ? Holenderskie wytrychy na poupychane elewacyjki tonących kamienic nijak mają się do naszej rzeczywistości - ale mądre zdanie ,,inspirował się architekturą holenderską" ma zamknąć gębę każdemu pyskaczowi no i, to się wie, uzasadnia wyższość popełnionego szkaradztwa nad prawami fizyki oraz estetyki.

Patrząc na przekrój architektury powojennej, w szczególności lat 90+ - to jest nawet nie tyle ,,wrażeniówka" co tandetne i impertyneckie efekciarstwo. Zgodzić jednak musicie się ze mną że nie dotyczy to bynajmniej, tylko architektury...

I tak oto, zawód, który - w mojej ocenie - więcej ma wspólnego z kucharzem lub krawcem niż z poetą( pewnie tego nie wiecie, ale architekci nienawidzą intelektualistów - poetów w szczególności; sprawdźcie sami - jedna rozmowa z jakimś wykładowcą akademickim z wydz. arch. rozwieje każdą wątpliwość w tej kwestii) , i powinien być całkiem fajny - stał się karykaturą kreślarza, który z korbką w głównym narzędziu pracy, stara się zaistnieć z łokciami gotowymi zburzyć nawet kapitalizm( i tak, architekci to komuniści. W pełnym tego słowa znaczeniu...) . Wszystko to po to by...

...zaistnieć. Tak, architekci na wydziałach architektur mają się za takie gwiazdy, przy których Brando to chyba zwykły cieć - i uwierzcie mi, ci to mają parcie do TV, czegoś takiego nie widziałem nawet na wydziałach aktorskich...

Po co to piszę?

Po to by uzmysłowić wam że szkoły to sposób na utrzymacie wielopokoleniowych rodzin, które brzydzą się pracą i żądają hołdów i uznania - nie dla szeroko pojmowanej Sztuki, a dla samych siebie. Kto tam myśli o Sztuce? Ja po moich uczelniach w taki bajki nie uwierzę, dzisiaj nikt o czymś takim nawet nie myśli.

Celem szkoły jest nie przygotowanie do zawodu, a do produkcji. Jak mawiają na architekturze ,,talent nie istnieje" - skąd taka złota myśl? Z zamiaru wygodnego życia, nie jak jakiś tam guwernant czy uczony bzik, a jak prawdziwy *Pan* - w świetle reflektorów, na wygodnym fotelu, w pięknym garniturze, przed stołem ugiętym od sutego jadła. To jest cel, a nie tak jakaś architektura!...

Dlatego, drodzy aktorzy - dajcie sobie na wstrzymanie, O.K.? Nikt na tych uczelniach wcale nie czekał ani na was, ani nikt też nie czeka na waszą grę, tak jak nikt nie czeka na moje projekty i rozwój infrastruktury. W życiu chodzi o to by zaruchać, nabebeszyć się i nawalić, niemal cytuję ŚwK, a jak się da to i komuś dowalić, kogoś podeptać i jeszcze dla potomności zostawić po sobie jakieś dziadostwo, które ma zamydlić ludziom oczy i sprawić by wierzyli że to było coś ważnego i wartościowego. Taka jest prawda i o życiu, i o mnie, i o was( wiem, taka rola to nie rola Brando, ale cytując autora wątku - można zadbać o siebie ...) , i o ludziach i o ŚwK - to jest tragedia i dlatego nie widzę powodu by ,,Boczek" miał szukać innej roli.

Lepszej już nie będzie, w mordę jeża!...

użytkownik usunięty
TheThing

Widzisz, tak to już jest. Jedni może dowartościowują się (są dowartościowani) na planie za godziwą zapłatę, inni muszą zupełnie gratis wylewać swą żółć/leczyć kompleksy w necie. Swoją drogą to ciekawe, czy lepiej być kimś normalnym i cieszyć się , że wszyscy to widzą, czy też niespełnionym i nie zauważonym, mieszkającym tylko wewnątrz swojej czaszki - geniuszem ;)

a jeszcze inni robią minę głupawego cierpiętnika, zaczynają mówić w stylu "jest dobrze, a będzie jeszczer bardziej do d...", ubierają się w ciuchy typu mazowiecki_gruba_kreska i zaczynają pacyfikować wszystkich. I takich nie lubie.

Reznik

the thing masz awersję do grubasów ??? wykorzystał cie jakiś ??

Reznik

To, ze wykorzystał ciebie, to twój problem. Nie wymyślaj głupot, oceniając innych po sobie.
Czy mam awersję do grubasów...? nie wiem.. wiem, ze są NIEESTETYCZNI. wyglądają pokracznie. Jeśli poznaje grubasa bliżej, jeśli staje się moim znajomym, jest we mnie więcej tolerancji. Ale pociesz się, ze nie jestem odosobniony - z reguły reżyserzy właśnie grubasami obsadzają role ludzi niesympatycznych, głupich, złych. Bandytów typu - karczycho - BMW. zwróć uwagę, ze rola życia Gnatowskiego - BOCZEK to właśnie przygłup. rola w Pasikowskiej SARZE - uOhroniaSz, który chroni Perepeczkę; finalnie dostaje kulę od Lindy i z głupim (jak zwykle) grymasem spada ze schodów.
tak - potrzebne są ludki, które dobrze kreują rolę przygłupów. Tylko nie wiem, czy można nazywać ich aktorami. Moja ocena, mam prawo. możesz mieć inną - twój problem.

TheThing

ale jako BOCZEK sprawdza się idealnie,,może więcej gry oddaje w teatrze niż w filmach...

Reznik

Ale to poziom NATURSZCZYKA. Taki jaki kolejne matołki na planie choćby u Marka Piwowskiego. Na około setkę matołków ktore przewinęły się przez Jego plany, rewelacją okazał się Janek Himilsbach i Zdzisiek Maklak. Jakies przykłady jeszcze? Nie, Jurek Kulej nie dlatego był znany, ze zagral u Marka. Był znany, bo był mistrzem dyscypliny, w ktorej walczył na ringu.
Wśród PLEW i odrzutów zawsze trafią sie perły i rodzynki. Raz na wiele próbek.
Gnatowski może byłby niezłym naturszczykiem i grałby wiarygodnie grubych przygłupów. Ale skończyl Szkołę Aktorską i ... tyle. Zaprzecza sobą pojeciu aktora. Aktor to osoba, ktora zagra wszystko. Naturszczyk - to ktoś, kto gra dobrze jedną jedyną postać, bliską swej postaci na codzień.
Gdybym skończywszy szkołe aktorską był znany jako BOCZEK, zrobiłbym wszystko, by znależć inne zajęcie. Producent filmowi, kierownik, reżyser, człowiek od Castingów. wstydziłbym się być wyłącznie BOCZKIEM.
Popatrz na spokojnie - Andrzejek Grabowski, skąd inną mi znany; jest i Kiepskim i Gebelsem (PitBull), Rączką w "Dniu świra" gornikiem w "Śmierci jak Kromka Chleba"i wieloma innymi postaciami w różnych produkcjach.I NIGDY nie zostanie wyłącznie KIEPSKIM. Jest SUPER. a GNATOWSKI?

TheThing

co do Grabowskiego to wstyd się przyznać ale jak pierwszy raz oglądałem filmową wersję Pitbulla to go....nie poznałem [tak świetnie zagrał],a co do naturszczyków to np.Z.Buczkowski też niby gra tak samo ale ma jedną z największych kartotek filmowych....

Reznik

Grabowski REWELACJA. W branzy filmowej uważany jest za bardzo dobrego aktora. Nie chcę jechać po nazwiskach... ale moi przyjaciele (reżyseria, produkcja) wypowiadają się o nim z ogromną sympatią. Mówią, ze to ZAWODOWIEC, bardzo dobry aktor. I tyle ;)

Reznik

widziałeś go kiedyś w TEATRZE? wyobrażasz sobie BOCZKA (vel Gnatowski) np. w roli HAMLETA? ja nie. Chcę żyć a pewnie umarłbym ze śmiechu.

TheThing

no nie widziałem i też sobie nie wyobrażam......widziałem za to jakiś program [uwaga czy coś tam] o jego prywatnym życiu i wydaje się całkiem normalnym spokojnym facetem ,mieszkającym na wsi z rodziną,,przeciwieństwo "boczka" :)

Reznik

Ależ ja nie zabraniam mu normalnie żyć! Można mu tylko pozazdrościć normalnej rodziny, udanego zycia, radości z tego co obok. Pewnie wielu ludzi tak "nie ma". albo tak "nie umie".
Jedno ale. Mówimy o nim jako o osobie publicznej - a taką osobą jest każdy aktor. Oceniamy jego pracę, warsztat, talent. Ja oceniam bardzo źle. w końcu po to na tym portalu wprowadzono zasady ocen, komentarze, recenzje. Musi się liczyć każdy aktor z surowością ocen.
I każdy ma swoich sympatyków (podobnych Tobie). trzeba się cieszyć, ze tak jest.

TheThing

ogólnie to go tylko pamiętam z "kiepskich" i "prywatnego miasta" a tak to się przewijał po filmach i serialach,,,no cóż GAJOSEM nigdy nie będzie......

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones