Jak w filmie "300". Kiedy oglądałem za którymś razem film nasunęło mi się takie skojarzenie, że byłby doskonałym Zawiszą. Aktorem marnym nie jest, więc dobrze by go chyba zagrał. Tylko w jakim filmie? :P
Właśnie usiłowałam sobie wyobrazić Zawiszę operującego gęstym szkockim akcentem... Mam nadzieję że nie chcesz, żeby on mówił po polsku?
A co do filmu to, na przykład, mogłoby to być dzieło toczące sie na dworze i w otoczeniu Zygmunta Luksemburskiego, gdzie Zawisza był stałym bywalcem. To właśnie z dworem Zygmunta podróżował gdy, będąc w Perpignan, pokonał na turnieju Jana z Aragonii, który mienił się być niezwyciężonym w całej Europie. Sulimczyk wysadził go jednym uderzeniem kopii z siodła.
Zakładam, że Zawisza jako inteligent z tamtych czasów ( znakomity dyplomata ponoć) znał łacinę, być może trochę turecki (częste wyprawy na Turków) i może ówczesny niemiecki/francuski (stawiam na niemiecki). Jakoś się musiał porozumiewać z uczonym rycerstwem z Zachodniej Europy. Według mnie raczej po łacinie.
Język jest tutaj problemem nr 1. Bo nie chciałbym filmu, w którym akcja dzieje się w Koronie Królestwa Polskiego, a wszyscy mówią po angielsku.
W każdym razie Zawiszę widzę właśnie tak jak go mniej więcej opisywano i jak ja chciałbym go sobie wyobrazić - ciemna karnacja, broda, krótkie włosy, zamyślone spojrzenie. Z polskich aktorów nikogo w sumie nie widzę do tej roli, biorąc pod uwage tylko cechy fizyczne. Może Leszek Lichota, ale o jego aktorstwie nie mogę zbyt wiele napisać.
Łacine Zawisza znać musiał, jako dyplomata. Bez tego ani rusz. Natomiast dwór Zygmunta był zdaje się głównie niemieckojęzyczny, zatem i niemieckiego mógł nasz Sulimczyk nieco znać. Niemniej jednak trudno mi sobie wyobrazić film w którym używano by średniowiecznego niemieckiego i łaciny. Z drugiej jednak strony skoro można było zrobić filmy w językach aramejskim i yucatec... Z trzeciej strony to bardzo ciekawe jak brzmi łacina ze szkockim akcentem :D
A nigdy nie trafiło Wam się oglądać filmów z akcją osadzoną w głębokiej historii, gdzie mówiono najczystszą angielszczyzną i też były dobre?
"Imię róży" jest takim wyjątkiem i kilka filmów historyczno-przygodowych traktujących o historii anglojęzycznych narodów więc tutaj problemu nie ma.
Nie chcę filmu o Grunwaldzie czy Odsieczy Wiedeńskiej, w którym wszyscy zasuwają po angielsku, albo od czasu do czasu jakiś Turek coś powie/krzyknie po turecku....
Bardzo się zraziłem do takich historycznych lub pseudohistorycznych filmów po "Wrogu u bram" gdzie jełopy nawet się nie wysiliły, żeby nauczyć aktorów rosyjskiego alfabetu albo zadbać o to, żeby sie pojawił, a nie, że mamuśka Miszy pisze kartkę po angielsku i wiesza na słupie.
A Rosjanie i Niemcy mówiący po angielsku z wyspiarskim akcentem po prostu mnie rozbawili. Wyrosłem z tego i oczekuję od dobrego widowiska historycznego czegoś więcej niż holywoodzkiej komerchy.
I tutaj mimo zakłamania historycznego taki serial "4 pancerni i pies" ma przewagę. Rosjanie mówili po rosyjsku, Niemcy po niemiecku. Nawet czarnoskórego skołowali, który zagrał amerykańskiego żołnierza w ostatnim odcinku.
Jak widać po "Pasji" udało się amerykańskim, włoskim i innych narodowości aktorom nauczyć kwestii w obcych dla nich językach i według laika jakim jestem dobrze im to wyszło.
Oby w rpzyszłości było więcej takich filmów. a jak np gibson zechce nakręcić ten film o Wiedniu 1683, albo przykładowo o wojnie z zakonem krzyżackim to Polacy w filmie będa mówić po polsku. Wyobrażacie sobie sobieskiego , który po angielsku zagrzewa husarię do walki? Mamy XXI wiek. Można zrobić doskonały dubbing, mając forsę jaka dysponowałby zagraniczny reżyser, dopasować głos do postaci lepiej niż w "Harrym Potterze" nie mówiąc o filmach animowanych, albo o dubbingu niemieckim w każdym filmie. Głos podkładałby człowiek, który to umie zrobić, ale nie wiadomo jak wygląda, nie kojarzy się widzowi z jakąś polską telenowelą.
Dlatego napisałem, że Butler pasuje fizycznie. Do roli musiałby mieć dubbing, albo nauka łaciny/polskiego/niemieckiego :P Akcent to akcent. Nie wiadomo jak brzmiałby w innym języku.
Napisze Ci jeszcze Wiedźmo, że w "300" jednak trochę mi brakowało szorstkiego, historycznego "Molon labe" zamiast tego "Come and get them" z ust Leonidasa.
O nienienienienie! Żadnego dubbingowania Butlera! Kocham jego głos i nie zniosłabym gdyby mu go odebrali. Może można dubbingować Mroczków bez szkody dla ich występu, ale w wypadku Gerarda głos jest nieodłączną częścia kreacji, w dodatku specyficzną i niepodrabialną. Także ręce precz od głosu Butlera.
Czyli nauka języka :P
Niestety nie wyobrażam sobie Zawiszy gadającego po angielsku. Zawisza to nasz skarb narodowy :)
"Imię róży" jest takim wyjątkiem i kilka filmów historyczno-przygodowych traktujących o historii anglojęzycznych narodów więc tutaj problemu nie ma.
A "Gladiator", "Evita"? Takie raczej mało związany z historią anglojęzycznych narodów... a obydwa oscarowe i rewelacyjne! Niezapomniany "Kabaret", którego akcja dzieje się w Berlinie...
Dobry film obroni się niezależnie w jakim języku mówią jego bohaterowie...
Skoro po angielsku gadał Leonidas, ba! skoro Beowulf mówił jak rasowy Weggie, wychowany nad brzegami Clyde, i nijak to filmowi ni zaszkodziło, to Zawisza Czarny też mógłby nawijać własnym głosem Butlera w jego własnym języku. Nie widzę przeszkód.
Może masz rację, ale tylko gdyby mocno zaakcentowali, że Zawisza jest polskim rycerzem ;)
Znając talent Amerykanów nagle zamienili by go (pomyłkowo) w Czecha/rycerza zakonu albo w inne dziwadło. ;)
Ale nawet gdyby doszło do tego to i tak polewałbym z Butlera mówiącego przykładowo, że jest posłem króla "ladislava dżagiello". :D
Nie mówię, że filmy w języku angielskim sa z góry skazane na porażkę, ale taki smaczek jak język z epoki dodaje klimatu, realizmu, wzbogaca film. ;)
Rozumiem, acz nie wyobrażam sobie Gerarda walczącego z polszczyzną. Poległby usiłując powiedzieć "Zawisza" ;)