Kontynuacja dokumentu "Wszystko może się przytrafić". Siedemnastoletni Tomek wraca do parku, gdzie dwanaście lat wcześniej zadawał pytania na temat życia, śmierci, miłości i samotności.
Dokument ukazuje letnią falę protestów górniczych, która nasiliła w 1988 roku na terenie całego kraju, co było skutkiem fatalnych zarobków i organizacji pracy.
Pewien młody Żyd pragnie poznać dokładniej własną religię i jej tradycje. Realizatorzy towarzyszą bohaterowie w różnych sytuacjach - na żydowskim cmentarzu, w synagodze, na wycieczce po krakowskim Kazimierzu, podczas lekcji języka hebrajskiego i wśród przyjaciół. Bohater prowadzi nieprzerwanie wewnętrzny monolog, który przeplata się z archiwalnymi zdjęciami. Poznaje swoją tradycję.
Dokument Roberta Glińskiego jest ekranizacją wspomnień tytułowego więźnia, Żyda polskiego pochodzenia - Leona Gudringa, któremu udało się przeżyć trzy lata w obozie koncentracyjnym w Oświęcimu. Po około 40 latach przybył ze Stanów Zjednoczonych, by odwiedzić miejsce kaźni... przypomnieć wydarzenia i nieludzkie zachowania.
Pełnometrażowy dokument o powstaniu Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Rolników Indywidualnych "Solidarność". W grudniu 1980 roku Komitet Strajkowy chłopów rozpoczął okupację Urzędu Miasta i Gminy w Ustrzykach Dolnych. Chłopi przeciwstawiają się pogardzie i marginalizacji przez władzę, zachowują poczucie godności i powołują się na ideę sojuszu robotniczo-chłopskiego. Symbole religijne i msza w sali konferencyjnej urzędu sąsiadują z symbolami Partii. Okupacja urzędu kończy się interwencją wojewody i uzbrojonej milicji. Chłopi przenoszą się do Rzeszowa, gdzie przybywa do nich z wizytą Lech Wałęsa. Z jego pomocą udaje im się ściągnąć na rozmowy Stanisława Cioska, ministra ds. związków zawodowych. Prof. Bronisław Geremek popiera stanowisko chłopów. Delegacja rządowa prowadzi rozmowy z działaczami wiejskimi, delegatami z całego kraju. W lutym 1981 roku dochodzi do podpisania porozumień rzeszowsko-ustrzyckich między przedstawicielami rządu PRL, a przedstawicielami solidarnościowych organizacji rolniczych, przy wsparciu NSZZ "Solidarność". W efekcie zarejestrowano NSZZ RI "Solidarność" w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie.
Dokument Jerzego Dmowskiego z 1972 roku to filmowy "List otwarty do dyrektorów Miejskich Zakładów Komunikacyjnych w m.st. Warszawie", apel o bardziej racjonalną i nastawioną na potrzeby pasażerów politykę komunikacyjną w stolicy. Z filmu dowiadujemy się, że na pytanie o przyczyny problemów z warszawskim transportem zbiorowym zazwyczaj pada jedna odpowiedź: winne są "trudności obiektywne". Twórcy dokumentu, autorowi wielu filmów poświęconych rozmaitym bublom, usterkom i bezmyślności warszawskich urzędników, udało się zidentyfikować 8 podstawowych trudności decydujących o tym, że korzystanie z transportu publicznego w stolicy na początku lat 70. jest koszmarem. O stopniu ich "obiektywności" może zadecydować sam widz.
Dokument etnograficzny niezwykłej urody ukazujący handlarzy drobnym towarem na jarmarkach. Makatki, maść na odciski, obieraczki do warzyw, zabawki, serca z piernika i obwarzanki. Handlarze zachwalają swój skromny towar w sposób, którego mogliby im pozazdrościć zawodowi artyści – z fantazją i humorem. Dzięki temu zbiera się wokół ich stoisk zaciekawiona klientela. Sprzedaż zamienia się w widowisko.
Ranna Żydówka wyskakuje z transportu i leży na śniegu otoczona gromadą wiejskich gapiów. Litują się nad nią, ale nie są w stanie jej pomóc. Boją się. Kobieta prosi o śmierć.
Trwa próba kwintetu Andrzeja Kurylewicza w radiowym studiu nagrań. W składzie: Jan Ptaszyn Wróblewski, Andrzej Dąbrowski, Wojciech Karolak, Roman Dyląg. Z polifonii głosów i dźwięków zaczyna wyłaniać się dobrze zaaranżowana całość.
Dokument Kazimierza Karabasza przedstawia codzienną, żmudną pracę najmłodszych adeptów szkoły muzycznej. Oglądamy zajęcia z rytmiki, przepisywania nut, baletu, śpiewu oraz (nieśmiałej jeszcze) gry na instrumentach. Kamera uważnie rejestruje skupienie i poświęcenie dzieci, a jedynym komentarzem są dobiegające zza kadru niekończące się polecenia nauczycieli: "wolniej, dokładniej, wyżej rączki…".
Podczas podróży nad jezioro małżeństwo zabiera młodego człowieka, którego następnie zaprasza na swój jacht. W trakcie rejsu dochodzi do rywalizacji pomiędzy mężczyznami.
Tematycznie film bliski jest obrazom "czarnej serii", ale w perspektywie spojrzenia, tonacji, to już utwór całkiem odmienny – nastrojowa poetycka ballada. Znów pejzaż z ruinami, tyle że wyjęty z ram publicystycznej interwencji. Zamiast oskarżeń, ton zadumy. Choć jak w "Warszawie 1956" spoglądamy na ludzi wciąż żyjących w na wpół zniszczonych domach, choć i tu w dali majaczy sylweta Pałacu Kultury, to autor szuka odpowiedzi na zupełnie inne pytania niż te, stawiane w filmach kręconych jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej. "Ruiny jak rdza wżerają się w życie z tępym, milczącym uporem. Co pomaga tym ludziom trwać? Może to jest miłość do miejsca, w którym się urodzili?" W pierwszym samodzielnym filmie Kazimierz Karabasz zanotował wyjątkowy nastrój dzielnicy, której życie toczy się innym, niespiesznym rytmem. Kamera Stanisława Niedbalskiego długo i cierpliwie przygląda się starym handlarkom na ulicy, dzieciom bawiącym się wśród ruin, twarzom pacjentów z balkonu w szpitalu na Solcu, czy kataryniarzowi. Tadeusz Łomnicki czyta tekst komentarza ciszej i wolniej niż w poprzednich filmach: "Życie na Powiślu ma swoje własne tempo. Może znajdziesz tu jeszcze coś, co ci przypomni dawną Warszawę?" Obrazy miejsc przestają pełnić jedynie rolę argumentów dla poparcia autorskich tez. Opowiadają o sobie, o minionym czasie, który boleśnie odcisnął na nich swój ślad. Obraz ruin w środku stolicy, dwanaście lat po wojnie, jest już sam w sobie wystarczającym oskarżeniem. Dopiero pod koniec filmu, gdy kamera przygląda się dzieciom bawiącym się pośród wypalonych ścian dawnych domów, zza kadru padają słowa o charakterystycznej, bliskiej czarnym filmom wymowie: "Taka jest dzielnica tego dziecka. Ciężko raniona w wojnie. Samotna. Jakby zastygła w oczekiwaniu. W oczekiwaniu na czasy, gdy znów powiślańskie gołębie nie znajdą już zamieszkałych ruin i wypalonych placów, kiedy w sercu Warszawy nie będzie opuszczonej, zapomnianej dzielnicy. Na te dni czekają na Powiślu wszyscy."
Film należący do tak zwanej Czarnej serii polskiego dokumentu opowiada o grupie młodzieży z warszawskiej Pragi. Intencją autorów było zwrócenie uwagi na problemy tkwiące w życiu społeczeństwa.
Nowa Huta ma niewiele wspólnego ze swoim propagandowym wizerunkiem. Warunki mieszkaniowe są skandaliczne, ludzie żyją w przepełnionych hotelach robotniczych, alkoholizm się szerzy.
Dokument ukazuje niezrealizowaną inwestycję budowlaną na warszawskim Targówku. Tutejszy dom kultury nadal jest tylko obietnicą i ciągle "straszy" zamkniętymi drzwiami.
Debiutancki film jednego z najważniejszych polskich dokumentalistów i drugi - obok "Skalnej ziemi" - z "czarnych dokumentów" nakręcony na prowincji. Scenariusz do niego napisała późniejsza wybitna dokumentalistka Krystyna Gryczełowska. Ten z pozoru liryczno-nostalgiczny dokument o małym miasteczku, które podupada, wyludnia się jak tysiące innych na kielecczyźnie, skrywał w istocie śmiałą krytykę ówczesnego systemu prawnego i ekonomicznego. Oto na skutek powojennych "reform" Wincentowo, cieszące się od stuleci sławą miasta szewców (komentarz: "Byli mistrzami w swoim fachu. Prawdziwe arcydzieła wychodziły z ich rąk. Mieli swoje legendy o butach dla Stanisława Augusta. Mieli zapał urodzonych artystów.") zostaje spacyfikowane przez nowe prawo zabraniające prywatnego handlu skórami. Młodzi, nie obarczeni obowiązkami rodzinnymi, wyjeżdżają z miasta w poszukiwaniu lepszych perspektyw. Ci, którzy mają do utrzymania żony i dzieci - stają przed wyborem wegetowania z nędznie płatnej pracy w spółdzielni lub prowadzenia prywatnego zakładu obciążonego wysokimi podatkami i nie objętego przydziałem skóry. Obchodząc absurdalne prawo szewcy kupują skóry nielegalnie, ryzykując więzienie. "W tym mieście w każdym prawie domu mieszkają ludzie, którzy piszą w ankietach: karany sądownie." Te słowa komentarza zestawione zostały z najbardziej poruszającym obrazem z tego filmu: dzieci spoglądają na matkę, która pochylona nad stosem drewnianych prawideł ukrywa zapłakaną twarz w dłoniach. Przed chwilą zobaczyliśmy jak sąd powiatowy skazał jej męża na rok więzienia za nielegalne posiadanie skóry. Ziarnik podobnie jak Ślesicki i Karabasz w „Gdzie diabeł mówi dobranoc”, czy Wrocławski w „Miejscu zamieszkania”, wskazuje, że zło tkwi w anonimowej, rozrośniętej ponad miarę machinie biurokratycznej ("Miasto produkuje coraz mniej. Miasto się wyludnia. Ale z roku na rok coraz lepiej rozwija się sprawozdawczość. Coraz więcej pisaniny. Uciekają ludzie od tej bezmyślnej pracy. Wyjeżdżają..."), złym prawie, które służy sprytnym spekulantom i bierności organizacji młodzieżowych (ujęcie pokazujące odrapany budynek z zabitymi na głucho okiennicami, na którym widnieje tablica: "Zarząd Powiatowy Związku Młodzieży Polskiej"). Obok zainscenizowanych sytuacji, są w filmie ujęcia nie aranżowane, podpatrzone kamerą Antoniego Staśkiewicza na cotygodniowym targu: kobieta ubrana na czarno (może wdowa?) stoi samotnie z obrazem, którego nikt nie chce od niej kupić, mężczyzna z zegarem, a obok sprzedawca pary spodni, także czekają na nabywców. Pokazane w filmie miasteczko - nazwane w komentarzu Wincentowem, by reprezentowało setki innych, dzielących podobny los - to w istocie Staszów w województwie kieleckim zamieszkiwany od stuleci przez rzemieślników. Staszowscy szewcy otrzymali przywilej cechu w 1655 roku. Tu wyrabiano słynne szable "staszówki". Czwartkowy targ, który oglądamy w filmie, organizowany był na mocy prawa nadanego miastu przez Zygmunta I w 1526 roku. W filmie niewiele mówi się o dawnej, wspaniałej przeszłości Wincentowa - Staszowa. Na jej tle peerelowska współczesność miasteczka prezentowałaby się w jeszcze bardziej ponurych barwach.