Obaj to artyści z pierwszej ligi tylko zasadnicza różnica, że Tolkien jest popularny wśród społeczeństwa, które trudno inaczej określić jak inflantylne żyjące natchnionymi mitami przeszłości jak sam pisarz, które je na nowo wymyślił - składają się z samej przemocy jakby bez niej nie dało się żyć. Świadczy skala popularności Władcy pierścieni i Ulissesa, który z takich książek jak Tolkienowska bajeczka otwarcie sobie kpi ( poniekąd bo to jaja z Homera ale tyczy się każdych tego typu eposów ) oraz samych pisarzy gdzie Joyce trafia tylko do elity chcącej czytać o prawdziwym świecie a nie baśni.

Wiadomo, Joyce pisał trudno i nie trafia do byle kogo - lecz pisał samą prawdę. Jakby pisał o jednym dniu z życia elfów gdyby ci istnieli trudno by nie podjął tematu czy się nie onanizują i jak się wypróżniają. Zamiast na to co ładne zwróciłby uwagę na to co brzydkie. Sam określił Ulissesa jako kpinę z doskonałego boga, który ulepił byle jaki świat.