James Franco

James Edward Franco

8,0
44 423 oceny gry aktorskiej
powrót do forum osoby James Franco

"The Disaster Artist"

użytkownik usunięty

Nie ma innej opcji, James za rolę Tommy'ego Wiseau musi dostać Oscara! Przykład aktorstwa wręcz wybitnego.

Po ostatnich newsach to się zaczynam bać że nawet durnej dominacji nie dostanie.......

użytkownik usunięty
Luki_Juki

Ja też :( Chyba trochę za bardzo się pośpieszyłem z tym tematem xDD

użytkownik usunięty

Chociaż to i tak nie zmienia faktu, że zasługuje na Oscara za tą rolę :)

I nie ma nawet nominacji

Nominacja jak najbardziej się należy, ale za rok 2017 lepsi byli Gary Oldman i Joaquin Phoenix :)

użytkownik usunięty
Savio_Dan

Właśnie, że nie byli lepsi :P
Charakteryzacja Oldmana momentami strasznie kuła w oczy. Nie wiem, czy nawet nominację bym mu dał, bo mimo, ze zagrał świetnie, to uważam, że Daniel Kaluuya, Sam Elliot, Jake Gyllenhaal czy wspomniany wyżej Franco zagrali znacznie lepiej od niego. Joaquin Phoenix bez szału, "You Were Never Really Here" mocno mnie zawiodło i on też zagrał znacznie poniżej moich oczekiwań. Zresztą jego będą brać pod uwagę dopiero w 2019 roku, chociaż nie wiem czy za inną rolę nie będzie nominowany. Oldman w swojej karierze zagrał znacznie lepsze role i lepiej, ale teraz musi dostać Oscara, bo zagrał postać historyczną, prawda? :) Chociaż przyznaję, że to jest lepsze niż Lewis w "Lincolnie" czy Streep w "Żelaznej Damie", tak dla porównania.

Gary Oldman dostanie Oscara, bo na to zasłużył, a nie dlatego że tak wypada zrobić. Day-Lewis co prawda nie zasługiwał na Oscara za tą rolę, bo Phoenix w tamtym roku był o wiele lepszy. I w "Nigdy cię tu nie było" moim zdaniem był bezbłędny, liczę że w filmie Davisa również popisze się swoim kunsztem aktorskim. A czy będzie nominowany to nie ma znaczenia, jemu nie zależy na nagrodach tylko na wykonaniu solidnej roboty. Franco był oczywiście znakomity, ale wyżej wspomniani panowie oraz Chalamet spisali się o wiele lepiej. A Gyllenhaal no cóż... Nie popisał się, przeszarżował rolę, a od Elliotta lepszy był Harry Dean Stanton. No i rolę Hanksa w "The Post" też warto wspomnieć.

Według mnie nominację dostaną Oldman, Chalamet, Franco. Co do dwóch ostatnich miejsc nie jestem pewien. Jak myślisz? Kaluuya? Hanks? Day-Lewis? Washington?

użytkownik usunięty
Savio_Dan

Kaluuya i Daniel Day-Lewis :P
Cóż, to w sumie jest subiektywna opinia, jeżeli chodzi o wielkość roli, ale z Phoenixem mam taki problem, że zagrał w po prostu niezbyt dobrym filmie, w którym za bardzo wyraźny jest przerost formy nad treścią, a sama rola też zbytnio dobrze rozpisana nie była. Joaquin dobrze zagrał to, co miał zagrać, ale no nie oszukujmy się, nie jest to rewelacyjna rola, co najwyżej bardzo dobra.
Chalamet był dobry, ale w żadnym wypadku nie był lepszy. Przez cały film zagrał przeciętnie, dopiero pod koniec pokazał coś znacznie więcej, ale to nie czyni z tej roli czegoś wielkiego. Jest ona uniwersalna, ale jej wykonanie poza ostatnimi 30 minutami jakoś niezbyt mi siadło, a gejowskie sceny między nim, a Hammerem ocierały się o śmieszność. Sorry, takie moje zdanie.
Gyllenhaal przeszarżował rolę? W którym miejscu? Moim zdaniem wszystko poszło jak należy.
Moim zdaniem Elliot lepszy od Stantona :P
A Oldman dostanie Oscara, ponieważ jego rola ma największy buzz, a nie dlatego, że zasługuje ;) Dobrze wiemy, że Oscara dostają zazwyczaj ci, o których jest najbardziej głośno w danym roku, a nie ci, którzy naprawdę na niego zasługują.

użytkownik usunięty
Savio_Dan

I jeszcze dodam, że Oldman strasznie szarżował. Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale jak jest za dużo darcia ryja, to to nie robi takiego wrażenia, gdy robi się to w jednej albo dwóch scenach przez cały film, jak to zrobili Franco lub Elliot. Więc przy tym uważam, że jego rola jest za bardzo przekrzyczana przez przynajmniej połowę filmu.

użytkownik usunięty

Ode mnie ma Oscara i wielki Szacun za tą role, a że akademia to zgraja idiotów to już nic na to nie poradzę. Nawiasem mówiąc ta uroczystość zostanie zapamiętana jako agitka na cześć molestowanych i niesłuszna dyskryminacja Jamesa.

użytkownik usunięty

I ode mnie również!
Nie ma co Oscarów brać na poważnie na dłuższą metę. Ta akademia nie ma swojego zdania, bo nagrodzili wszystko, co w różnych stowarzyszeniach Gildii wygrało i tak oto obyło bez niespodzianek. Daj spokój, jakby nie mogli dla odmiany Margot Robbie nagrodzić zamiast Frances McDormand albo "The Disaster Artist" zamiast "Call Me By Your Name" w scenariuszu adaptowanym. Oscary to dno dna, zero własnych wyborów... To tylko kierowanie się poprawnością polityczną i nagrodami Gildii, a przede wszystkim myślę, że jednak tym drugim, bo co jak co, ale "Lady Bird", chwalony przez feministki film, nie wygrał zupełnie nic. Ogarnij to, że Oscara w kategorii "krótkometrażowy film animowany" wygrał typek, który nawet o gwałt był oskarżony, ale jego nie pominęli przy nominacji, a nawet przy wygranej, bo nie jest tak znany jak James, a do tego jest murzynem..........

użytkownik usunięty

W końcu ktoś kto podziela w 100 % moją opinię. Dla mnie te Oscary zostaną zapamiętane jako nuda na gali i agitka na cześć molestowanych kobiet ustawiona przez ,,jej wysokość'' Meryl Streep.Dobrze że nie zarwałem nocy i współczuje tym którzy czekali na te gale.No i oczywiście było wiadomo kto wygra, zwłaszcza kiedy ,,wyeliminowano'' Jamesa Franco. Nie wiem czy James zawinił czy nie ,ale został niesprawiedliwie osądzony i ucierpiał na tym jego film który był jednym z najciekawszych w tym roku.Margot mogli nagrodzić ale woleli Frances i tak zostało. ,,Lady Bird'' fakt chwalony przez feministki, ale nie był jakoś powalający.Co prawda Ronan bardzo dobrze zagrała , ale nie miała startu do Frances ani Margot.Co do ostatniego zdania , zadziałała tu poprawność polityczna, dlatego m.in nominowali Kaluye za ,,Uciekaj''. Kiedyś czarnoskóry dostawał nagrodę za dobrą rolę, teraz wystarczy coś zagrać i nominacja albo wygrana gwarantowana.

użytkownik usunięty

Jeżeli chodzi Ci o Sidney'a Poitiera, to on dla mnie nigdy nie był genialnym aktorem, ale ogólnie bardzo go lubię oglądać na ekranie, ma coś takiego w sobie, że zawsze z uśmiechem na twarzy oglądam film z jego udziałem. A jeżeli chodzi Ci o Forresta Whitakera, to w pełni się zgadzam - zagrał złą do szpiku kości postać i dostał Oscara, i inne bardzo zasłużone nagrody. Mógłbym powiedzieć, że on i Daniel Day-Lewis rok później za "There Will Be Blood" dostali chyba ostatnie zasłużone Oscary w swojej kategorii, czyli AKTOR PIERWSZOPLANOWY. W tym roku wybory za drugi plan były baaardzo słuszne, i się z nimi zgadzam, tak samo jak zgadzam się z wyborem w kategoriach SCENOGRAFIA, KOSTIUMY i SCENARIUSZ ORYGINALNY. Bardzo lubię "Get Out", i nie ma to nic wspólnego z poprawnością polityczną, po prostu uważam, że zarówno subiektywnie, jak i obiektywnie to jest świetny film, a Kaluuya też zagrał rewelacyjnie, ale jednak są aktorzy, którzy zrobili na mnie większe wrażenie w tym roku i on chyba dopiero na szóstej pozycji u mnie jest.

użytkownik usunięty

Jak dla mnie Poitier był wielki, choćby dlatego że musiał przecierać szlaki dla przyszłych czarnoskórych aktorów , i jeśli już grywał główne role to zawsze nie grywał ,,stereotypowych wtedy czarnuchów'' czyli niewolników o dobrym sercu który musi być na każde skinienie pana, tylko człowieka górującego moralnie i umysłowo często ograniczonych białych.Czy miał zasłużonego Oscara, nad tym nie będe się rozwodził , ale rola w ,,Lilies of the field'' bardzo dobra.Co do zasłużonych Oscarów dla aktorów i w tych kategoriach które wymieniłeś, zgadzam się w 100 %(sorry Leoś ty też ). Kaluya jak dla mnie chyba najmniej zasłużył na nominację(nie widziałem ,,Roman J .Israel, Esq'' ale postaram się to nadrobić) Jeśli chodzi o aktorów w kolejności którzy zagrali najlepsze role w tym roku(pierwszoplanowe):

1.James Franco
2.Timothée Chalamet
3.Gary Oldman
4.Daniel Day -Lewis
5.Joaquin Phoenix(lubię go ;)
6.Daniel Kaluya


Denzela nie licze bo nie oglądałem, Hanks fakt dobrze zagrał ale do Jasona Robardsa to mu brakuje.

użytkownik usunięty

1.James Franco
2.Daniel Day-Lewis
3.Jake Gyllenhaal
4.Sam Elliot
5.Ryan Gosling
6.Daniel Kaluuya