obleśnego człowieka na skraju życia i śmierci. Ta twarz mówi: gra się kończy i niebawem czas na bilans mich dokonań...
Twierdzisz, że Boga nie ma a jednak oczekujesz, że bilans zostanie dokonany przez jakiś zewnętrzny byt panujący nad malutkim człowieczkiem. Niestety, człowiek sam przed sobą dokonuje tego bilansu. Przed SOBĄ nie da się kłamać, czy ukrywać wstydliwych rzeczy. A JU ma ich na koncie co niemiara...
Ja niby oczekuję? Ja chcę tylko wiedzieć o czym ty piszesz. No a jak nie dokona tego bilansu to co wtedy? ;)
A zresztą to nie brzmi tak dramatycznie jak to kreślisz, no bo wykona ten bilans i co? Umrze po 15 minutach? ;)
JU nie jest taki głupi by go nie dokonać. Potrafił pokazać, że stać go na wiele a stoczył się i skończył tak marnie.
Wiesz, zastanawia mnie Twoja dociekliwość i troska o to czy JU stać (lub nie) na coś co można by nazwać samoobserwacją i ewentualne wyciągnięcie z niej jakichś wniosków. To bardzo ładnie, że tak pochylasz się nad bliźnim. Nie jestem jednak pewien czy akurat przypadek JU zasługuje na aż taką uwagę. Może ten człowiek jest Ci w jakiś sposób bliski i stąd Twoja troska?
Najlepiej zwróć się z nimi do JU skoro jego los tak Cię intryguje. Dlaczego to akurat ja miałbym na nie odpowiadać? Ten człowiek mało mnie interesuje, jeśli w ogóle...
Nie, nie, moje pytania brzmiały co stanie się jak nie dokona bilansu i co stanie się jak dokona bilans, to są pytania stricte do ciebie.
To ty masz mi powiedzieć, co się stanie jak ktokolwiek dokona taki bilans i co się stanie jak go nie dokona.
Nareszcie jakiś konkret:-)
Rozczaruję Cię jednak - nie będę się bawił w Pana Boga. Ja mam odpowiedź na swój prywatny użytek. A jeśli Ty jej nie masz to szukaj, błądź, znajduj - życie przed Tobą:-)
Skoro masz odpowiedź to powiedz. I nie, nie nareszcie, bo ciągle cię pytam o to samo, zmiana z JU na ktokolwiek nie ma znaczenia.
Nie ma tak łatwo! Wysil się trochę, daj coś z siebie a nie czekaj aż ktoś Ci podsunie na tacy gotowe rozwiązanie. W końcu to dotyczy CIEBIE więc warto się chyba wysilić???