Bez wątpienia jedna z najciekawszych i najbardziej intrygujących postaci polskiego kina. Nie ukończył żadnej szkoły filmowej, za to studiował fizykę, a później zdobył dyplom Wyższej Szkoły Biznesu i Administracji. Jako dziecko był samotnikiem. Od towarzystwa ludzi wolał samotność, obserwowanie zwierząt, łapanie żab i jaszczurek. Uwielbiał naukowe eksperymenty, ale tradycyjna nauka go nudziła. Na życie zarabiał na różne sposoby: był właścicielem kawiarenki internetowej, ale obracał się również w kręgach związanych z narkotykami i handlem bronią. Jego pierwszy film, "D. I. L.", zdobywca głównej nagrody na Festiwalu Polskiego Kina Niezależnego, w brutalny sposób opowiadał o środowisku handlarzy narkotyków. Sam Niewolski przyznaje, że był w jego życiu czas, kiedy narkotyki przejęły nad nim kontrolę. Skończył z nimi, kiedy trafił do więzienia za nielegalne posiadanie broni. "To był naturalny detoks" - mówił później. Wiedzę o więziennym życiu wykorzystał w "Symetrii", entuzjastycznie przyjętej przez widzów i przez krytyków. Zdjęcia powstały na Białołęce, a główne role zagrali m.in. Andrzej Chyra, o którym Niewolski mówił później, że dał mu trudną lekcję pracy na planie, Arkadiusz Detmer, wyróżniony za tę rolę na festiwalu RiverRun i Borys Szyc. W "Symetrii", nagrodzonej m.in. w Gdyni, Tarnowie, Koninie, Durango i na RiverRun, Niewolski, używając grypsery, przemycił wiedzę o więziennej hierarchii, ale i własną wiarę i filozofię. "W wielu ludziach żyją silne demony, które chcą być zabite rękoma innych ludzi" - mówił w wywiadzie dla "Playboya", a w rozmowie z Tadeuszem Sobolewskim na łamach "Gazety Wyborczej" zwierzał się: "Wolę założyć, że świat jest zły. Myślę, że przewaga zła jest ogromna. Musi być jakaś siła, która ochroni wartości. Tą siłą jest u mnie zło. Bezkarne zło, stworzone po to, żeby ochraniać czyste dobro i karać tych, którzy je niszczą".