Kiedy pierwszy raz obejrzałem "Co gryzie Gilberta Grape'a, to byłem autentycznie oburzony. Jak reżyser mógł zatrudnić ułomnego umysłowo chłopca do roli Arniego! Toż to okrucieństwo i żerowanie na ułomności. Dopiero później się zorientowałem, ze to była "tylko" kreacja Leonardo DiCaprio. Wielka kreacja. Ten facet może wszystko! A ponoć, że na początku chciano z niego zrobić celebrytę. No, możne nie na początku, ale po roli w "Tytanicu". Z wilka próbowano zrobić Chihuahua.