Jeden z mych ulubionyhc zespołów.Wyroznaija sie piekna progresywną grą i genialnymi tekstami.Pozatym glos Fisha-miodzio.4 plyty z Fishem to naprawde wielkie arcydzieła i zasłużone miejsce w annałach historii muzycznej.Płyta Misplaced Childhood jest tak genialnie zbudowana ze jeśliby sie wglebic w teksty to kazdy kto ma choc troche oleju w glowie uzna ja za arcydzielo.
Popieram ale od siebie dodam że bez Fish'a to juz nie Marillion. Marillion był z wokalem Fish'a, wszystkie największe hity jak Kayleigh czy He knows, you know zostały nagrane z nim. Nie wiem jak to możliwe że bez niego ten zespól istnieje...
Kompletnie się z tobą nie zgadzam. Uważam wcielenie Marillion z Hogarthem za równie udane. Oni obecnie grają inną muzykę niż z Fishem, ale co z tego? Nadal robią to bardzo dobrze. Ci którzy uważają Marillion bez Fisha za zespół "martwy" tracą bardzo wiele pięknej muzyki.
Bez obrazy, ale ocenianie wartości wcieleń Marillion po ilości hitów jest trochę śmieszne.
Zgadzam sie-moze to juz nie jest ten sam Marillion ale dalej jest to rewelacyjny zespol.Chociazby Marble sa tego dowodem.Nie mowiac juz o Season's End,Afraid of Sunlight czy Brave.Naprawde graja niezle i dobrze sie trzymają.Oby tak dalej i nazot do Polski w marcu z nową plytą :P
Racja. I jeszcze w jednym poście wymieniłeś wszystkie moje ulubione płyty Marillion z Hogarthem z niesamowitym Season's End na czele. :) Pzdr.
Osobiście wolę Marillion z Hogarthem, jest taki bardziej liryczny, choć nie mówię że nie lubię z Fishem bo tak nie jest. Misplaced Childhood to jak dla mnie tylko niezła płyta, była za bardzo przebojowa jak na muzykę progresywną (a raczej neoprogresywną), chociaż wcześniejsze płyty z Fishem były wręcz znakomite.
Marillion dla mnie był wspaniałym zespołem ale tylko z Fishem. Niestety, może z mojej strony to brzmi jak jakaś ignorancja albo jakbym miał klapki na oczach ale dla mnie Fish był po prostu stworzony dla tego zespołu. 4 studyjne i dwie płyty live z jego udziałem są genialne i uwielbiam je. Głosu Hogharta nie polubiłem i nie mogłem się za Chiny przestawić, po prostu dla mnie jest kilka takich zespołów, do których pasuje jeden i tylko jeden wokalista! W przypadku Marillion był nim Fish.
Marillion bez Fish'a jest jak puste akwarium. Jeżeli chodzi o Marillion z "h" to do gustu przypadły mi tylko dwa utwory: "Hooks in you" i "Uninvited guest". Dalsza twórczość pod względem lirycznym i instrumentalnym jest dość interesująca, natomiast wykonanie (chodzi mi w głównej mierze o wokale) słabe, Hogarth bardziej szepcze aniżeli śpiewa! Jestem zdecydowanie szczerze oddanym fanem Marillion i właśnie dlatego ten zespół w moim mniemaniu nie ma prawa bytu! Marillion jedynie do roku 1988.