Tak można byłoby o nim powiedzieć. I mimo, że nie jestem jego wielkim fanem, to chyba jak każdy, kto na początku lat 90-tych miał już przynajmniej kilka lat i słuch w miarę dobry, tak i ja nie mogłem ominąć tej piosenki "I would do anything for love (but I wont do that)".
Przyznaje się bez bicia - słuchałem jej na okrągło z kasety - i do dziś jest to chyba mój numer jeden wśród wszystkich piosenek wszech czasów, bijący na głowę wszystkie Pink Floydy, Zeppeliny i inne perełki rocka.
Poza tym uwielbiam teledysk do tej piosenki (i do innych z tego samego albumu). Za klimat, za zgranie obrazu i muzyki, no i za piękne kobiety :)) Wiedział kogo zaprosić do udziału w teledyskach, bo nawet dziś po latach One wciąż "błyszczą".
No i Meat Loaf jako aktor też niezły. Bardzo charakterystyczny!
Też jej słuchalam cały czas:) I dalej często słucham... Chociaż jednak wolę piosenki Pink Floyd i Led Zeppelin...
Pink Floyd, czy Led Zeppelin to inna półka :)) Giganci, do których często trzeba czasu i pokory by ich właściwie docenić i zrozumieć. Zresztą podobnie jest z Beatlesami, których część ludzi nadal uważa za rozwydrzonych bigbitowców nie zauważając ich ogromnej przemiany artystycznej po 1966 roku! A Meat Loaf'a poznałem gdy byłem dzieciakiem i kiedy jeszcze nie za bardzo patrzyłem na otoczkę muzyki. NIe obchodził mnie status gwiazdy, "boga popkultury", idola, czy inne tego typu określenia. Po prostu ta piosenka mnie podbiła :)) I do dziś mam do niej niesamowity sentyment, który każe mi ją umieścić na tej samej półce (najlepszych), co "Stairway to Heaven", "Wish You Were Here", czy "Child in Time".
I tak naprawdę trudno pisać o obiektywnym porównywaniu piosenek Meat Loaf'a do wymienionych wyżej zespołów :))
Pozdrawiam.
Wiem, wiem:) Kiedyś też nie obchodziło mnie kto jest "bogiem", kto jest popularny... Kiedy byłam dzieckiem, myslałam, że Pink Floyd, to to samo to Metallica czy Slayer... Teraz bardziej rozumiem i doceniam te zespoły ( dzięki moim rodzicom).. Zazwyczaj przy takich tematach, zaczynam się rozpisywać, opowiadam historię tych zespołów i różne historię z nimi związne... Więc napiszę tylko, że też uwielbiam "Stairway To Heaven" i "Wish You Were Here":)
Nie przesadzajmy że "Anything for Love" zrobiło z niego legendę, bardziej pierwszy album "Bat out of Hell". "Anything" jest po prostu najbardziej popularnym utworem w naszym kraju, a większość osób nie kojarzy więcej jego piosenek, przez co niestety nigdy nasz kraj nie mógł gościć go na koncercie, a szkoda bo wciąż daje fantastyczne koncerty, a dodatkowo to bardzo sympatyczny facet, lubiący sobie pożartować.
Masz rację. W Ameryce jego kariera (pełna wzlotów i upadków) trwa od lat 70-tych. Ale na taką naprawdę mega skalę, stał się sławny dopiero po wypuszczeniu tej płyty. Wtedy MTV, radiostacje, wszystko na raz puszczało tę (i kilka innych) piosenkę. I to nie tylko w naszym kraju. Za tym poszły kolejne propozycję ról (spójrz w ilu filmach zagrał przed 93 rokiem, a w ilu później), kolejne mega koncerty. I powiem ci coś jeszcze: mimo statusu kultowej płyty "Bat Out of Hell 1" i rozpoznawalnej twarzy rock & rolla, jego kariera wisiała na włosku - facet był prawie skończony... A subiektywnie napisałem, że ta piosenka jest jego najlepszą (wiem, bo trochę więcej ich posłuchałem).
Doskonale wiem, że kariera wisiała na włosku. A co do ilości ról przed 93, no cóż, wydaje mi się, że na pewno ten comeback pomógł dostać parę ról ( Świat Wayne'a i Spice World), ale te wszystkie role nie były w jakiś wybitnych filmach po za Fight Clubem i genialnym moim zadaniem Focusie. Jeszcze popularny u nas w kraju jest film Formuła, ale jakoś nie wydaje mi się, żeby występ w nim był jakimś specjalnym osiągnięciem. Wiele jego ról zarówno przed Bat 2 jak i po było w filmach delikatnie mówiąc kiepskich i zwykle były to epizody. Sam mi mówił, że niektóre filmy, w których grał są marne i nie polecał ich oglądać. Nie chciał zdradzać o jaki głównie film mu chodzi, ale z rozmowy o aktorach w nim grających i sceny z jego udziałem, zorientowałem się że chodzi o Bloodrayne. Po za tym lata 80 były bardzo obfite w koncerty, głównie po małych klubach jak popularność po BOOH bladła, dlatego musiało być ich więcej niż w latach 90, gdzie na koncerty przychodziły masy ludzi. Pod koncie lat 90 tras koncertowych było mniej, dlatego też więcej pojawiał się na ekranie, bo miał więcej czasu i tak zostało do dziś. Jeszcze koncertuje (choć w tym roku była pożegnalna trasa koncertowa), ale już co raz skromniejsze te trasy są i będzie jeszcze gorzej, niestety.
Meat Loaf stał się znany dzięki roli w musicalu "Rocky Horror Picture Show" w 1975, gdzie zaśpiewał ultra chwytliwą piosenkę "Hot Patootie - Bless my soul".
https://www.youtube.com/watch?v=pMRl55U0eDw
"Bat out of hell" tylko umocnił jego sukces jako wokalisty.
W zasadzie zgadzam się, ale ... Za najlepszy album uważam "Bat Out Of Hell 2" (i bardzo blisko "Braver Than We Are)"), a za najlepszy utwór "Did I Say That". Najlepszym teledyskiem jest dla mnie "Objects ...".
Teledysk nakręcił Michael Bay. Przez wielu tak krytykowany ;). Dla mnie to obok AHA-Take On Me najlepszy teledysk.
to nie ma co porównywać Floydów czy Zeppelinów ale to był ciekawy okres dla Meat Loafa
Przyznać trzeba szczerze, że teledyski były bardzo ciekawe
"Rock´N´Roll Dreams Come Through"
"I'd Lie For You (and that's the Truth)"
Tej drugiej piosenki nie kojarzyłem. A już na pewno nie znałem teledysku. I szczerze mówiąc - po obejrzeniu - jakoś nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Mimo wszystko tamten okres (z albumu z piosenką jak w temacie) to był najlepszy i najoryginalniejszy czas.
Kolejny niezły teledysk do piosenki "Objects in the rear view mirror"
czy ja wiem. ja uważam, że to był i jest przeciętny clip. bez wątpienia nie umywa się do "I would do...".
Problem w tym że on już stał się legendą zanim nagrał "I would do anything for love (but I wont do that)" Meat Loaf przeszedł do legendy wydając album But Out Of Hell! Więc jak się nie znasz to nie pier.... ;)
O proszę. Pan znawca. Szkoda tylko, że "nikt" już nie pamięta jego pierwszych albumów. Za to ten po prawie 30 latach nadal ludzie pamiętają. I żeby nie było, że jestem całkowitym ignorantem, proszę pana, zdarzyło mi się przesłuchać wspomniany przez ciebie album, ale porównując oba, nie mam wątpliwości,który jest lepszy, i który zasługuje na miano legendy. Ale mogę się nie znać i tylko tak sobie pie*** 3po3.
Tu się nie zgodzę. Oczywiście subiektywną opinię każdy może mieć swoją, ale to Bat out of hell z 1977 bije na głowę sequel z 1993 pod względem sprzedanych płyt i ogólnym sukcesem tej płyty.
Subiektywnie - mnie najbardziej podoba się "Bat Out Of Hell 2" (choć może to kwestia sentymentu - to była moja pierwsza płyta CD). Tak czy inaczej - na drugim miejscu dałbym "Braver Than We Are" (choć są tu dwa "ale" - piosenkę "Godz" zmieniłbym na np. "What Part Of My Body Hurts The Most", a w "Who Needs The Young" chciałbym prostą aranżację z samym fortepianem).; na trzecim miejscu umieściłbym płytę "Hang Cool Teddy Bear" (ma ona lepszy głos Meata niż album z drugiego miejsca).