W Bitwie Warszaskiej zdaje się być prostą, delikatną aktorką, wręcz bezbronną. I pewnie
dlatego tak na nią wjeżdżają. Jak dla mnie to największe odkrycie w Bitwie Warszawskiej i
szczerze dziewczynę podziwiam.
Żartujecie sobie teraz, prawda? Jak kogoś tak nieobdarzonego jakimkolwiek talentem aktorskim, mogli postawić koło Szyca, Olbrychskiego czy Lindy? Jak, się pytam? I scena, kiedy bierze się za maszynę większą od niej zabiła mnie śmiechem. Przepraszam bardzo, ale patrząc nawet pod względem kręcenia tyłkiem na scenie, jako przerywniku między żołnierzami na polu walki(co samo w sobie jest absurdalne), nie potrafiłabym przyjąć jej do jakiegokolwiek filmu, biorąc pod uwagę KAŻDY gatunek filmu.
I jeśli pierwsza scena, przypominająca mi bardzo słaby występ burlesque'i ujawnia jej chęć bycia delikatną, to nie chcę wiedzieć jaką mogłaby być kobieta wyuzdana.
W pełni popieram. Na miejscu Urbańskiej byłoby mi chyba zwyczajnie wstyd grać w tym samym filmie z uznanymi aktorami. Przecież to kompletnie nie ta liga! Poza tym odniosłam wrażenie, że piosenki, które śpiewała były dodane na siłę tylko po to, żeby mogła się wykazać, bo śpiewać faktycznie potrafi, w przeciwieństwie do grania, niestety.
Niech zgadnę... przez cały czas panowie byli zajęci rozpływaniem się, jaka to Natasza jest piękna i nie zwracali uwagi na jej grę aktorską. To jedyne sensowne wytłumaczenie Panów racji...
Pewnie Natasza sama te brednie wypisuje :D A co do jej urody, to ani ja ani moi znajomi nie rozpływają się jakoś nad Nataszką. Ona jest ładną kukłą, ale nie ma w niej nic pociągającego. Żadnej iskry, po prostu ładnie opakowany kołek.
Wydaje mi się, że głównym powodem tak podzielonych zdań na temat jej gry jest sama jej postać, krytykowana poza filmem. Ale pozostając przy tej kreacji, uważam, że świetnie się sprawdza w roli tańcząco-śpiewającej tancereczki. W poważnej roli wyszła w sposób przejaskrawiony, odnoszę wrażenie, że tak bardzo się starała, co w efekcie stało się sztuczne, a szkoda, bo ma potencjał.