Zagrał w antyukraińskim filmie, szacun.
zależy jak go pokaże Wojtek czy jako morderce i oprawce czy jako bohatera ratującego Zosię. Jesli jako oprawcę to na UA ma przesrane a jesli jako bohatera to ma mniej przesrane.
Dokładnie. Takie sformułowania niepotrzebnie wywołują napięcia.
A skąd wiesz, że to film antyukraiński? Czyżbyś jakimś cudem zdołała go obejrzeć na wiele miesięcy przed premierą? Inna sprawa, że skoro film dotyczy wydarzeń na Wołyniu w latach wojny to faktycznie na Ukrainie, przynajmniej na zachodzie z automatu zostanie uznany za antyukraiński.
Ukraińcy odbiorą ten film jako antyukraiński. Na pewno! Zobaczcie, jak bardzo się pieklą z powodu uchwały o ludobójstwie wołyńskim. Nie mogą tego zdzierżyć i sami zaczęli jakieś uchwały o rzekomym polskim ludobójstwie tworzyć. Film "Wołyń" będzie ością, która stanie w ukraińskich gardłach. Nie mam wątpliwości i mam taką nadzieję, choć wątpię, żeby zrozumieli, iż ich bohaterowie narodowi wyrządzili tyle zła.
Byłem w te wakacje w Żółkwi. Całe ściany budynku Rady Miejskiej przyozdabiają wymalowane portery Stepana Bandery i Jewhena Konowalca. Więc faktycznie, szanse na to że zrozumieją są bliskie zera.
Ta miejscowość została założona przez naszego hetmana, Stanisława Żółkiewskiego, i to jego portrety powinny wisieć a miejscowość powinna należeć do Polski.
Przed chwilą wróciłam z seansu. Film w duzej mierze podejmuje problem skrajnego nacjonalizmu w tamtych czasach. Ukraińcy zostali przestawieni jako oprawcy, jednak Smarzowski zaprezentował rowniez Polaków od drugiej strony- jako tych, którzy po wydarzeniach wołyńskich mścili sie na rodzinach banderowców. Żadna ze strony nie została przedstawiona jako święta, kazda ponosi winę
Niby tak. Rozumiem też, ze Ukraińcy byli zbulwersowani tym jak ich traktują Polacy i chcieli się zemścić, ale to co robili jest niewyobrażalne. Tego nawet nie można nazwać zabijaniem. W głowie się nie mieści, ze można coś takiego zrobić drugiemu człowiekowi. Natomiast to co robili Polacy Ukraińcom też było straszne, ale w odwecie każdy chyba postąpił by podobnie.
Czyli krótko mówiąc: Jak wypatroszyć Kalego, to rzeźnicy, ale jak Kali wypatroszyć, to samoobrona.
To nie antyukraiński film, tylko film pokazujący prawdę o Wołyniu w 1943 r. Przecież nie wszyscy banderowcy to Ukraińcy. Poza tym banderowcy mordowali również Ukraińców, którzy pomagali Polakom, a także mieszane rodziny polsko-ukraińskie.
Sęk w tym, że Smarzowski rozpoczyna akcję od roku 1939. Gdyby rozpoczął ją od roku 1926, to zaraz zacząłby się szum, że to film antypolski (kolonizacja polskiej strefy wpływów jako efekt pazerności na czarnoziemy wołyńskie, wynaradawianie, rugowanie, katolicyzowanie siłą) i drugie Pokłosie. A tak mamy tylko pojedyncze odzywki Bohdana i Szumy na weselu przy wódce o imperialistycznych zakusach Piłsudskiego i one umykają uwadze większości widzów. Pewnie mało kto też zapamięta jak ksiądz Józef judzi i podżega w kościele zaraz na początku filmu na ślubie Heli Głowackiej, ale to, że wyłowiono go ze stawu to zapamiętają wszyscy. Smarzowski jak by nie patrzeć, to jednak podszedł do tematu dość asekurancko, w końcu jest Polakiem.
Nawet jakby wszystko co wspominasz o Polakach było prawdą, to to ma usprawiedliwiać zachowanie band UPA? Zastanów się co Ty piszesz, bo bredzisz jak potłuczony.
O i to są właśnie nacjonalistyczne uprzedzenia. Takie dosadne sądy na pół roku przed premierą.
Niby nie jest antyukraiński, ale jednak Ukraińcy tak to odbierają. Wystarczy poczytać. Zresztą... Sami aktorzy zostali, delikatnie pisząc, skarceni za swój występ w "Wołyniu": http://lvivexpres.com/news/2016/10/27/74107-hruni-ne-aktory.