Obejrzałem Cztery Gwiazdki, obejrzałem Sztukę Zrywania i niestety w obu zagrał tą samą postać, tyle że w innej historii. Staje się królem komedii romantycznych, tak jak królową tego gatunku była swego czasu wspomniana Meg Ryan. Trochę szkoda chłopa, bo na pewno ma potencjał, co pokazał nawet w średniej klasy Sturskym i Hutchu.