Wspołczesna poetycka baśń według scenariusza poety Ernesta Brylla, z wykorzystaniem jego pieśni. Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Gdy Święty Mikołaj czyta listy od dzieci, nad wioskami i miastem-molochem pojawia się gwiazda. Jednych przeraża, innym daje nadzieję. Ludzie porzucają codzienne szare życie i ruszają za gwiazdą.
Na polanie otoczonej pasmami krzewów i drzew stoi stary dom z kamienia. Ma uszkodzony dach i płot, nieczynną studnię. Przygląda mu się badawczo dwóch mężczyzn. Jeden z nich chwyta za kredę i na tle - niczym na przezroczystej tablicy - projektuje nowoczesne budownictwo. Drugi podchwytuje koncepcję i czyni niezbędne pomiary. Zadowoleni podają sobie ręce. Na teren wkraczają budowlańcy. Karczują wszystko wokół starego domu, ale ten nie daje się rozwalić ani łomem, ani mechanicznie. Wokół wyrastają już drapacze chmur, kiedy architekci zlecają podłożenie dynamitu pod stary dom. Po wysadzeniu nowe budynki wokół legły w gruzach, a stary dom stał dalej. Architekci wpadają na pomysł, by zamienić dom w skansen - wyspę przeszłości w samym środku nowego wspaniałego świata. Zbierają za to słowa uznania i odznaczenia.
Na białym i miękkim śniegu mijający dzień zostawia swoje ślady: maszerujących żołnierzy, jednonogiego kaleki, kota, roweru, pana z psem, upadających na śnieg dzieci. Idziemy śladem pary zmierzającej do restauracji. Z lotu ptaka obserwujemy odbicia butów kobiety i mężczyzny przy stoliku, obsługującego ich kelnera i śladów po kieliszkach na stole. Para wychodzi na parkiet, a ślady ich stóp wirujących w walcu tworzą mozaikę na kole. Wokół pary pojawiają się ślady butów zacieśniającego się kręgu napastników. Wszyscy wychodzą na śnieg i tam powstaje chaotyczna plątanina śladów butów i odbić upadających ciał. Wokół śladów bójki i ofiar zakreślają linię koła motocykla. Nad ranem po śniegu przejeżdża mleczarz, zostawia ślad butów, wózka i butelek mleka pod drzwiami.
Stary kowboj jedzie stępem przez prerie. Tworzy jedność ze swoim starym koniem, co podkreśla niebieska barwa obu bohaterów. Mimo pustki wokół w jego pamięci rozbrzmiewa zgiełk galopu. Nagle z naprzeciwka nadjeżdżają trzej kowboje z Meksyku. Stary kowboj z dawną werwą rozprawia się z całą trójką. Dociera do miasteczka, gdzie na głównej drodze zatrzymuje go czterech uzbrojonych mężczyzn z szeryfem. Stary kowboj zsiada z konia i zestrzeliwuje im kapelusze z głów. Dochodzi do bójki, z której znów wychodzi zwycięsko. Chowa do kieszeni gwiazdę szeryfa i odjeżdża wolno na swoim starym koniu.
Zawód filmowego kaskadera nigdy nie należał do bezpiecznych. Niektóre numery wykonywane na planie filmowym mogą grozić uszkodzeniem zdrowia. Jeden z początkujących kaskaderów wykonuje coraz bardziej śmiałe ewolucje. Nie zadowala to reżysera, który stale podnosi swoje wymagania.
Przez ocean błękitu płyną ku sobie malownicze okręty. Admirał śledzi ich ruch przez lunetę okrętową i daje sygnał do ataku. Z boków kadłubów wysuwają się działa i uderzają w przeciwnika. Flota admirała także ponosi straty. Mężczyzna zostaje sam na jednym zrujnowanym okręcie. Pole widzenia stopniowo poszerza się, a postać i okręty zmniejszają, aż okazuje się, że stoją w wodzie, w półkuli czaszki starego admirała. Krzepki mężczyzna w sędziwym wieku, w pełni umundurowany, oddaje samobójczy strzał w głowę. Z czaszki wylewa się błękitna krew, aż na kapcie admirała.
Morska przygoda jako pretekst do komedii z mapą skarbu, sprytnym marynarzem, podłym piratem i czarnoskórym pianistą na statku. Festiwal gagów i slapsticku.
Neonowy chłopiec hotelowy zakochuje się w pięknej, świetlistej fryzjerce. Dziewczyna nie odwzajemniona jego uczucia, co popycha go do dramatycznego czynu.