Recenzja serialu

Mushishi (2005)
Satoshi Shimizu
Ryo Miyata
Yuto Nakano
Yûji Ueda

Świat na nowo odkryty

Rozległe równiny pokryte intensywnie zieloną trawą. Morskie fale liżące leniwie piaszczysty brzeg. Kołyszące się na wietrze giętkie pędy bambusów. Strome zbocza gór i ukryte pomiędzy nimi
Rozległe równiny pokryte intensywnie zieloną trawą. Morskie fale liżące leniwie piaszczysty brzeg. Kołyszące się na wietrze giętkie pędy bambusów. Strome zbocza gór i ukryte pomiędzy nimi malownicze wioski. Ich mieszkańcy, żyjący skromnie z pracy własnych rąk. Nieskażony cywilizacją świat czasów feudalnej Japonii, pełen spokoju i harmonii. Ale to świat tylko z pozoru zwyczajny. W rzeczywistości pełen jest tajemnic, niebezpieczeństw i cierpienia. Zamieszkują go Mushi – istoty, które nie każdy człowiek potrafi zobaczyć, będące formą istnienia pomiędzy zwierzętami, roślinami a ludźmi. Są niezwykle zagadkowe i trudne do konkretnego zidentyfikowania. Mogą pomóc lub zaszkodzić, przybierają rozmaite formy i zamieszkują każdy zakątek ziemi. Osoby, które posiadają o nich bogatą wiedzę i potrafią zapanować nad ich działaniem, to Mushishi. Kimś takim jest właśnie główny bohater tego niezapomnianego anime – Ginko, który przemierza wsie i miasta, pomagając ludziom i ucząc ich właściwego postępowania z Mushi.   Twórcy anime dokonali niemal cudu, tworząc z tak prostej i wręcz oklepanej fabuły prawdziwe, pełne niepowtarzalnego klimatu arcydzieło, które zachwyca dosłownie wszystkim: od ciekawie skonstruowanych wątków fabularnych i wnikliwych portretów psychologicznych po zdumiewającą szatę graficzną i niesamowitą muzykę. Seria składa się z 26 odcinków, z których każdy stanowi odrębną historię, łączy je tylko postać głównego bohatera. Wszystkie skonstruowane są z jednakową starannością. W każdym, widz ma do odgadnięcia pewnego rodzaju zagadkę, poznaje coraz to nowe gatunki Mushi, coraz to inne obszary ich działania, a także rozmaite ludzkie historie. Dlatego mimo pewnego schematu (Ginko odnajduje nowy dom, bada zaistniałą sytuację, zbiera informacje, by w końcu rozwiązać problem), żaden z odcinków nie razi nudą czy powtarzalnością. Problemy, z którymi borykają się bohaterowie, nie wynikają tylko z ingerencji obcych stworzeń. To bardzo często kłopoty czysto ludzkie, związane z  różnorodnymi emocjami, które udzielają się także widzowi. Napięcie, niepewność, ulga, smutek, szczęście, satysfakcja - podczas oglądania nie ominie nas żadne uczucie. Bawią dialogi wieloletnich przyjaciół: Ginko i lekarza Adashino­. Wzrusza miłość kobiety, która łamie tabu, zabijając boga czuwającego nad wioską, by zapewnić ukochanemu możliwość pobytu w niej. Przerażają sceny destrukcji ludzkiego ciała przez odrażające Mushi. Porusza sytuacja kobiety, która by zapewnić bezpieczeństwo swoim bliskim, musi zabić własne dzieci. Nie można obojętnie i bez refleksji śledzić tego, co dzieje się na ekranie. Bezradność i rozpacz dziewczyny, która obwinia się o śmierć ukochanej siostry bliźniaczki. Dylemat przywódcy: czy poświęcić życie jednej osoby, by wybawić resztę wioski od śmierci głodowej? Okrucieństwo rodziców, którzy pozbawiają własną córkę szczęścia, dla zdobycia bogactwa i utrzymania władzy. To tematy ważne i ponadczasowe, ukazane w sposób mądry i poruszający.   Postacie, przedstawione widzowi w ciągu zaledwie dwudziestu kilku minut, zyskują własny, odrębny charakter, ich zachowania i emocje są misternie złożone i niezaprzeczalnie prawdziwe. Intrygujący, niejednoznaczny i doskonale przedstawiony jest główny bohater - Ginko. Momentalnie mnie oczarował i zauroczył. Niemal zakochałam się w mężczyźnie, który jest jednocześnie czuły i cyniczny, niesie pomoc, ale nie waha się czerpać z tego osobistych korzyści, posiada niesamowitą wiedzę i inteligencję, ale też sporą dawkę oschłości i egoizmu, które nie pozwalają mu na zżycie się z innymi bohaterami, co jest to chyba jedyną wadą, jaką mogę zarzucić fabule.   Kolejnym mocnym atutem "Mushishi" jest strona wizualna. Delikatna, miękka linia rysunku, pominięcie szczegółów obrazu, dominacja pastelowych barw - wszystko to tworzy niepowtarzalny klimat tego anime. Kadry są powolne, zatrzymują się często nawet na kilkanaście sekund, przedstawiają sporo zbliżeń, np. dłoni czy oczu. Muzyka (której twórcą jest  Toshio Masuda) doskonale dopełnia całości. Motywy o melodyce i harmonii typowo dalekowschodniej, są spokojne, dobitne, nastrojowe, hipnotyzują brzmieniem. Jednak to, co ostatecznie przekonało mnie do wystawienia "Mushishi" maksymalnej oceny, to fakt, iż to anime może choć trochę i choć na chwilę zmienić coś w naszym życiu na lepsze. Nie twierdzę, że ci którzy je obejrzą, uwierzą w istnienie Mushi i zaczną szukać ich pod kloszem lampy, między książkami na półce czy na klawiaturze komputera. Ale być może popatrzą komuś bliskiemu szczerze w oczy, zatkają uszy dłońmi, by posłuchać dźwięku własnego ciała, kładąc się wieczorem do łóżka spojrzą na poduszkę nie jak na martwy przedmiot, ale jak na przechowalnię snów i duszy, a odpowiedzi na dręczące ich pytania poszukają w leśnej ciszy. I choć drobniutką część świata odkryją na nowo.  
1 10
Moja ocena serialu:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones