Recenzja serialu

Quo Vadis? (1985)
Franco Rossi
Klaus Maria Brandauer
Marie-Theres Relin

Bezczeszczenie arcydzieła literatury czy ambitna alternatywa?

Książka Henryka Sienkiewicza uznawana jest ja wspaniałe dzieło, pozwalające porównywać go z najsłynniejszymi pisarzami europejskimi. Nic więc dziwnego, że wielu reżyserów podejmuje się
Książka Henryka Sienkiewicza uznawana jest ja wspaniałe dzieło, pozwalające porównywać go z najsłynniejszymi pisarzami europejskimi. Nic więc dziwnego, że wielu reżyserów podejmuje się ekranizacji tego utworu. Również Włosi pokusili się o jego własną interpretację oraz o niejakie rozprawienie się z tą opowieścią z historycznego punktu widzenia. Szczerze mówiąc, filmu ten absolutnie mną wstrząsnął. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim podejściem do tematu, mimo iż polską i amerykańską wersję znam prawie na pamięć. Pierwszym, wyróżniającym tę produkcję od innych, elementem jest ciekawe sportretowanie samego Nerona - cezara wielkiego Imperium Romanum. W przeciwieństwie do wersji amerykańskiej nie odbieramy go jako śmiesznego, rozkapryszonego monarchy, przekonanego o wartości własnej twórczości. Neron w tamtym filmie jest jak rozpieszczone dziecko, zaspokajające swoje pragnienia. Boski cezar, którego kreację stworzył Klaus Maria Brandauer jest wręcz zjawiskowy. Ogarnięty szałem, pasją tworzenia nie jest to już tylko marionetka, ale demoniczny tyran, rozpościerający mrok i otchłań szaleństwa. Przede wszystkim jest to postać szalenie inteligentna, intrygująca i w żadnej mierze nie jednoznaczna. Zawsze, gdy pojawia się on w akcji, pomieszczenie stają się ciemne, przygnębiające, maja coś z diabolicznego piękna. Mimo to daje się poznać jako dobry, czuły i kochający ojciec, niepozbawiony typowo ludzkich odruchów. Nastrojowa muzyka doskonale dopełnia obraz całości. Nerona nie można wpiąć w sztywne ramy jakiejkolwiek klasyfikacji. Dla przeciwwagi reżyser Franco Rossi kreuje fantastycznego, jasnego Gajusza Petroniusza, arbitra elegancji, doskonałego znawcę wszelkich sztuk. Jest to postać absolutnie pozytywna, wzbudzająca podziw, uznanie i szacunek. Myślę, że Frederic Forrest stworzył do tej pory najgłębszą kreację "neronowego przyjaciela". Sprytny, inteligentny i zawsze wyważony, rzadko dający się sprowokować, sam stworzył sobie system wartości, którego konsekwentnie się trzyma. Dla mnie bohater kultowy. Śmiało poprowadzony wątek biesiad oddaje rzeczywisty obraz tego, co działo się prawie 2000 lat temu na tego typu imprezach w pałacu rzymskim. Śmiałość i brak sztywnej pruderii sprawia, że film nie jest ani zbyt uładzony ani przerysowany. Zupełna swoboda w interpretacji historii miłosnej Ligii i Winicjusza są również pozytywem tej produkcji. Reżyser nie trzymał się sztywno ram książki, nie wahał się sięgnąć po inne źródła i z nich stworzyć alternatywny obraz. Mimo iż dla wielu wydaje się on być dość niemrawy i chwilami nudny, ja myślę, że cechuje go głęboka wrażliwość i subtelność. Zazębiający się spór Rzymian- wyznawców starej religii i chrześcijan po podpaleniu miasta nie omija również miłości Ligii i Winicjusza, lecz tu autor, wierny pierwowzorowi, przypomina historię z chorą córką syna Jowisza, Klaudią -czyli przyczyną uwięzienia Ligi. Również w tym filmie padają słowa, że piękność z kraju Ligów pamięta śnieg i osadę Kalisz ze stron rodzinnych! Inne produkcje z tych elementów, jakże dla nas ważnych rezygnowały. Również św. Piotr - Max von Sydow to nie jest dobroduszny św. Mikołaj, jakim jest postać z amerykańskiej wersji "Quo Vadis". Jest to bardzo bliski ludziom człowiek, błądzący i wciąż poszukujący właściwej drogi poświęcenia się i kontynuowania misji Chrystusa. Kontrast dwóch światów - ciemnego, mrocznego i paraliżującego szaleństwem Nerona, aczkolwiek niepozbawionego morderczej logiki, kontra świat chrześcijan, pełen poświęcenia i jakby niemocy przeciwstawienia się okrutnikowi. Świat cierpiący wydawałoby się zupełnie bezsensownie. To cierpienie zostaje bardzo zaskakująco ukazane, męczennicy za wiarę nie giną na arenie Koloseum, tylko podczas zabaw organizowanych przez boskiego Nero. Tylko Petroniusz ostatnim aktem determinacji sprzeciwia się upadkowi świetności imperium, tak łatwo zaprzedanemu w niewłaściwej sprawie i to w bardzo niewłaściwy sposób. Tylko on pozostaje sobą do końca, potrafi wybrać drastyczne rozwiązanie, by całkowicie być sobie wiernym. Robi to oczywiście w swoim, jakże charakterystycznym stylu. Świadomie rezygnuje z idei chrześcijaństwa, bo wie, że nie potrafiłby wyrzec się przepychu i świetności własnego życia, w imię ubóstwa i miłości bliźniego. Wprowadzenie świta magii, czarów, teatru i kameralności do filmu nadało mu specyficzny, niepowtarzalny charakter. Zabawa reżysera z powieścią również pozawala dostrzec szerszą panoramę powodów, motywacji, obwarowań, które determinowały historię. Tu nic nie jest jednoznaczne, Rzymianie nie stają się z dnia na dzień chrześcijanami, a Neron okazuje się nie być nieszkodliwym dla dworu wariatem, a stanowczym, potężnym imperatorem, opętanym własnymi marzeniami i wizjami. Nie wiem, czy to jest najlepsza wersji powieści Henryka Sienkiewicza. Na pewno nie jest profanacją, tylko interesującym zjawiskiem filmowym, zainspirowanym powieścią. Na tle polskiej i hollywoodzkiej wersji ta ekranizacją utrzymuje bardzo wysoką pozycję. Chętnie powybierałabym swoją własną obsadę mojego "Quo Vadis", a komponując ją spośród tych trzech wariantów przypuszczam, że co najmniej dwóch aktorów miałoby w niej zapewnione miejsce. I to nie w rolach drugoplanowych.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones