Recenzja filmu

Hanaan (2011)
Ruslan Pak

Chłopcy z ferajny

Możliwość obejrzenia uzbeckiego filmu sensacyjnego trafia się nam równie rzadko co obejrzenie uzbeckiej komedii romantycznej albo uzbeckiego thrillera. Przy okazji warszawskiego festiwalu warto
Możliwość obejrzenia uzbeckiego filmu sensacyjnego trafia się nam równie rzadko co obejrzenie uzbeckiej komedii romantycznej albo uzbeckiego thrillera. Przy okazji warszawskiego festiwalu warto więc przyjrzeć się, jak w brutalnym, męskim gatunku filmowym radzą sobie twórcy z Azji Środkowej.

Bohaterami "Hanaan" jest grupa kumpli będących potomkami Koreańczyków przesiedlonych lata temu na tereny ZSRR. Sposoby spędzania wolnego czasu przez chłopców nie należą do szczególnie wyrafinowanych: najpierw piją, potem biją, a w międzyczasie wciągają podejrzane substancje.  Do ekipy należy Stas, który już wkrótce rozpocznie pracę w policji. Tragiczne wydarzenie, do którego dojdzie w trakcie pewnego wieczoru, zaważy na jego dalszej karierze zawodowej.

Pod względem formalnym pełnometrażowy debiut Ruslana Paka przypomina naszego "Pitbulla". Kręcony z ręki na cyfrze "Hanaan" jest chropowaty i brzydki (miało to zapewne spotęgować wrażenie ekranowego realizmu). Kamera wydaje się podłączona do bohaterów – jej ruchliwość i "roztrzęsienie" zależą od emocji, jakich akurat doświadczają. Gdy Stas wpada w furię i biegnie z pięściami w kierunku dilera odpowiedzialnego za śmierć jego przyjaciela, obraz niemalże rozmazuje się.

Film Paka ma najwięcej energii w scenach portretujących betonową dżunglę, gdzie na każdym kroku czają się albo narkomani, albo bandyci. W tym świecie nie ma miejsca dla kobiet, które pojawiają się głównie w świńskich relacjach z marzeń sennych bohaterów.

Najważniejszy, ale też może najmniej czytelny dla widzów spod innych szerokości geograficznych,  jest wątek tożsamości narodowej Stasa i reszty ferajny. Reżyser zadaje pytanie o to, jak może definiować się człowiek przeszczepiony sztucznie do nowej ojczyzny. Ile pokoleń musi przejąć wartę, aby nastąpiła pełna asymilacja. Tytułowe Hanaan – rzekoma ziemia obiecana, którą dla koreańskich przesiedleńców miało być ZSRR  – wciąż jest tylko ziemią jałową.
1 10 6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones