Recenzja filmu

The Time We Killed (2004)
Jennifer Todd Reeves
Valeska Peschke
Rainer Dragon

Czas zagubiony

"The Time We Killed", pierwszy po licznych krótkometrażówkach i teledyskach pełnometrażowy film fabularny Jennifer Todd Reeves jest ciekawym eksperymentem formalnym. Z ujęć na 16-milimetrowej
"The Time We Killed", pierwszy po licznych krótkometrażówkach i teledyskach pełnometrażowy film fabularny Jennifer Todd Reeves jest ciekawym eksperymentem formalnym. Z ujęć na 16-milimetrowej czarno-białej taśmie i kamerze cyfrowej tworzy się subiektywny i osobisty zapis rozedrganego wnętrza kobiety. Kobiety-poetki, zamkniętej we własnych czterech ścianach, penetrującej własną świadomość, podświadomość i nadświadomość, a jednocześnie – jakby mimochodem –rejestrującej i komentującej zewnętrzny świat, pozornie niemający do niej dostępu. Tu wszystko oparte jest na wrażeniach i emocjach bohaterki, Robyn. Wraz z jej odczuciami zmienia się otoczenie, sposób ukazywania ludzi, pejzażu, detali. Pozorna jest monochromatyczność obrazu, to tylko forma, za którą ukrywa się nawał myśli, stanów psychicznych, wspomnień, projekcji wyobrażeniowych. Całość balansuje miedzy czernią i bielą, światłem i cieniem, bywa rozchwiana lub rozmyta. Fabuła jako taka nie ma znaczenia, bo niewiele się w niej dzieje. Robyn zamyka się w swoim nowojorskim mieszkaniu, próbuje pisać, tworzy swoisty pamiętnik, złożony z teraźniejszości i wspomnień. Między nie wkradają się strzępy aktualnych wydarzeń politycznych (np. atak na World Trade Center), głosy zza ścian, komentujące to, co się dzieje u sąsiadów. Bohaterkę odwiedza tylko przyjaciółka, od czasu do czasu dziewczyna z mieszkania poniżej. Mnóstwo tu skojarzeń i oderwanych treści, które w dalszych częściach obrazu łączą się lub nie. Film jest zdominowany przez niezwykłe zdjęcia, atakujące zmysły widza. Estetyka absolutnie zachwycająca i interesująca. Tu nie chodzi o wartko toczącą się akcję – chociaż i w ten sposób, poprzez potok zdarzeń i słów, można by podobne treści wyrazić. Jednakże autorka przemawia obrazem, ciągiem obrazów, układających się w "strumień świadomości", najpełniej oddający emocje nadwrażliwej młodej kobiety. Obrazy rozwijają się w różnych kierunkach i zadaniem widza nie jest złapanie i połączenie ich w jedną całość, zrozumienie. Ważne jest, by próbować podążać za tokiem odczuwania bohaterki, wyczuć emocje, jakby podświadomie poddać się ich biegowi. Myślę, że połączenie zabiegów Reeves z literackimi eksperymentami Jamesa Joyce’a i Virginii Woolf z początku ubiegłego wieku nie byłoby błędem. Na pierwszy plan wysuwa się nie bohater, lecz jego psychika. Wszystko zostaje podporządkowane każdemu jej drgnieniu. Nie ma znaczenia chronologia wydarzeń, długość ich trwania – godzina może ciągnąć się bardziej niż dzień czy tydzień. Odbieranie tych wszystkich wrażeń możliwe jest jedynie po wniknięciu w głęboką subiektywność przekazu.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones