Recenzja filmu

Burrowing (2009)
Henrik Hellström
Fredrik Wenzel
Jörgen Svensson
Sebastian Eklund

Domy bez okien

Dopieszczone, kolorystycznie wysmakowane kadry Wenzela uzupełniane przez melancholijną, czasem eteryczną muzykę czarują, wciągając nas w środek filmowej opowieści.
Reżyserski debiut Henrika Hellströma i Fredrika Wenzela to obraz hermetyczny, niemal pozbawiony życia. "Burrowing" jest dziełem wymagającym skupienia, refleksyjną medytacją na temat społeczeństwa zamkniętego, konsumpcjonizmu i potrzeby powrotu do natury. Obraz ambitny, dobrze sfilmowany i umiejętnie opowiedziany ma jednak wiele wad studenckiej etiudy.  

Oto typowe szwedzkie miasteczko i typowe szwedzkie osiedle. Średniej wielkości domki z balkonem, ogródkiem i żywopłotem. Obok leniwie snuje się mała rzeczka, a za asfaltowym pasem jezdni zaczyna się las. Niewielu zapuszcza się do niego. Mieszkańcy filmowego osiedla zamknięci są w pudełkach własnych mieszkań – wnętrz wypełnionych meblami z Ikei i uroczymi bibelotami. Żyją w kraju powszechnego dobrobytu. Wystarczy im eleganckie Volvo i wychuchane mieszkanie. Poza tym nic nie istnieje – ani inni ludzie, ani przyroda.

Taki świat widzi mały Sebastian. To jego oczami patrzymy na miniaturę szwedzkiego społeczeństwa. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że jest to miniatura cokolwiek karykaturalna. "Burrowing" proponuje uproszczoną wizję świata – jednoznaczne diagnozy i zbyt łatwe recepty. Hellström i Wenzel ukazują świat zamieszkany przez "monady bez okien", jak pisał Levinas. Otoczeni bezpiecznym kokonem ludzie zamykają się na innych. Tu każdy jest samotny, zostawiony sobie, nieczuły na drugiego człowieka. Uwiedzeni przez ideały kapitalizmu mieszkańcy tego miejsca stali się bezrefleksyjnymi trybami w społecznej machinie.

Szwedzcy reżyserzy pokazują świat tyleż przerażający, co fałszywy. Ich "Burrowing" jest obrazem narcystycznym, nieświadomym własnej naiwności. Jak Thoreau (autor, którego słowa stanowią motto filmu) i Annie Dillard skandynawscy twórcy pokazują, że receptą na cywilizacyjne choroby jest powrót do natury. Ta naiwna teza, choć poetycka, nie przekonuje. Bo przekonać nie może. Nie ma bowiem łatwych antidotów – choroba trawiąca konsumpcyjne społeczeństwo wydaje się nieuleczalna. Choć szwedzcy reżyserzy grzeszą intelektualną naiwnością, dobrze znają się na filmowym rzemiośle. Mimo że "Burrowing" pozbawione jest żywego rytmu, ogląda się je z dużą przyjemnością. Głównie dzięki kapitalnym zdjęciom Fredrika Wenzela oraz ścieżce dźwiękowej Erika Enockssona.

Dopieszczone, kolorystycznie wysmakowane kadry Wenzela uzupełniane przez melancholijną, czasem eteryczną muzykę czarują, wciągając nas w środek filmowej opowieści. Szkoda tylko, że w parze z techniczną rzetelnością nie idzie intelektualna dojrzałość. Gdyby bowiem Szwedzi nie zarzucali nas łatwą metafizyką, ich film z pewnością byłby obrazem o wiele pełniejszym.
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones