Recenzja filmu

Pokuta (1984)
Tengiz Abuladze
Merab Ninidze
David Giorgobiani

Droga, która (nie) wiedzie do świątyni

Film Tengiza Abuładze warto zobaczyć nie tylko z powodu jego odważnego, rozliczeniowego charakteru. "Pokuta" poza wartością historyczną broni się walorami artystycznymi i grą aktorską, nawet
Czy można było skonfrontować ludzi z prawdą o komunizmie w ZSRR jeszcze przed pierestrojką? Dodajmy: prawdą nierzuconą mimochodem i nieskrytą  w ezopowej mowie między innymi, neutralnymi wątkami, ale wybrzmiewającą bezpośrednio i z całą siłą na styku groteski i symbolicznego moralitetu. Tengiz Abuładze, reżyser dzisiaj już zapomniany, swoją "Pokutą" (nie mniej zapomnianą od samego twórcy) pokazał, że można było to zrobić, a przynajmniej – próbować.

Dzieło gruzińskiego twórcy ma dwudzielną konstrukcję: opiera się na rozwiniętej retrospekcji, w której poznajemy dyktatora Warłama Arawidze (Avtandi Makharadze), i procesie sądowym toczącym się przeciw Ketewan Barateli (Zeinab Botswadze). Splot przeszłości z teraźniejszością nie powinien dziwić – pokuta wymaga rozliczenia się z własnymi grzechami i błędami. Czasami nie jesteśmy w stanie zainicjować jej sami, źródłem zmian bywają ci, których skrzywdziliśmy. Ketewan Barateli jako mała dziewczynka, a później już dorastająca panna, była nie tylko świadkiem terroru wprowadzonego przez Warłama, lecz także jego ofiarą. To przez niego straciła rodziców. Po śmierci despoty, już jako dorosła kobieta, nie godzi się na to, aby był chowany w poświęconej ziemi, i konsekwentnie wyciąga go z trumny po każdym pochówku. To właśnie z tego powodu toczy się przeciw niej proces i to właśnie rozprawa sądowa staje się dla niej okazją do wypowiedzenia całej prawdy. Nie wszyscy będą w stanie jej sprostać.

Części retrospektywnej bliska jest groteska. Jej źródłem jest postać Warłama, swoisty kolaż Mussoliniego (czarna koszula), Hitlera (wąsik) i Stalina (chciałoby się powiedzieć: cała reszta). Na pierwszy rzut oka może to budzić zdziwienie. Czy okrutną prawdę i okrutnych zbrodniarzy godzi się w ogóle przedstawiać w krzywym zwierciadle groteski? Czy to wystarczający środek wyrazu? Czasami, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, pozwala to w istocie lepiej wybrzmieć grozie, którą roztacza wokół siebie taki dyktator – kabotyn. Czasami groteska, tylko lekko podrasowana dzięki wyobraźni twórcy, jest elementem rzeczywistości. Nihil novi. Okrucieństwu z groteską i żenadą nie od dziś i nie od XX w. jest po drodze, dość wspomnieć Nerona i Kaligulę (i tę analogię twórcy musieli mieć w pamięci, żołnierze dyktatora ubrani są bowiem w filmie jak starożytni legioniści). Warłam, momentalnie i lekko przechodzący od rozbawienia, przyjaznych gestów i szerokiego uśmiechu do powagi, złowieszczego milczenia albo nie mniej złowieszczych – w istocie zimnych i śmiercionośnych jak stal – słów, jest zatem dość pojemną figurą, figurą despoty, tyrana i okrutnika; jego twarz, znacznie ważniejsza o wspomnianych wcześniej ornamentów, to zaś główny symbol takiej władzy: bezlitosna maska, którą właściciel urabia jak plastelinę stosownie do okoliczności. Prawdziwy wyraz braku szczerości i człowieczeństwa.

Można by pomyśleć, że krytyka komunizmu została zainicjowana – wbrew dość uniwersalnej wymowie filmu – z powodu historycznego kontekstu. W "Pokucie" liczne fragmenty i wypowiedzi same jednak podsuwają ten kontekst. W rezultacie wąsik i czarna koszula stają się faktycznie tylko ornamentami uzupełniającymi prawdę o wrogach ludu, znikających ludziach, psychuszkach, szpiegach czających się wszędzie i konieczności poświęcania niewinnych w imię mglistych, społecznych ideałów, a więc o tym wszystkim, co zwykliśmy łączyć z komunizmem w praktyce. Inne totalitaryzmy, którym bez wątpienia też nieobce były i takie działania, wiążemy jednak z nieco innymi wynaturzeniami i sposobami dokonywania zbrodni. To przedstawienie ma niebagatelne znaczenie, sięga bowiem głębiej, poza próby tłumaczenia czerwonego totalitaryzmu wypaczeniami okresu stalinowskiego i kultem jednostki. Pozornie "Pokuta" wręcz idealnie odpowiada takim tłumaczeniom, w końcu to Warłam jest na pierwszym planie i to on inicjuje wiele działań, w filmie otrzymujemy jednak również ogólny obraz systemu – z parszywymi klakierami, przybocznymi pretorianami, całym aparatem zastraszania i niszczenia ludzi, a także słowami, które są zaprzeczeniem rzeczywistości. Obok podłego człowieka jest zatem nie mniej podły i żyjący już poniekąd własnym życiem system.

Tengiz Abuładze dał też odpowiedź na tę okrutną rzeczywistość – odpowiedź niewygodną nie tylko z powodu jej poetyckiego, momentami onirycznego sztafażu, lecz także z powodu głębokiego związku z chrześcijaństwem. Pokuta jest tą formułą, która w filmie najmocniej łączy się z religijnym dziedzictwem kraju spustoszonego przez komunizm. Przeciwstawia się kolektywnemu rozumowaniu, w którym każdy występek tłumaczy się bliżej niesprecyzowanym dobrem ogółu, ponieważ wymaga osobistego rozliczenia się ze swoją przeszłością, zarazem podnosi jednak temat prawdziwej, zdrowej odpowiedzialności za innych: za ich życie i godność. Jest przy tym oczywiście tradycyjnym oponentem świeckich utopii (w praktyce noszących znamiona totalitaryzmów albo wprost nimi będących) przez lokowanie nadziei w bezpiecznej sferze sacrum, a nie tu i teraz. Granicą jest też stałość i niestałość. Religii przez swoje zakorzenienie, miękką ingerencję w życie, przysługuje ta pierwsza cecha w przeciwieństwie do agresywnych despotyzmów – niedających żadnego oparcia, nietworzących żadnych fundamentów, zostawiających za sobą pokaleczonych i skrzywdzonych (także duchowo) ludzi, i kończących się często śmiercią tyrana. Wszystkie te przeciwstawienia wybrzmiewają mocniej bądź słabiej w różnych częściach filmu; i chociaż liczba ofiar i skrzywdzonych ludzi każe przypisywać "zwycięstwo" totalitaryzmowi, to jeśli weźmiemy pod uwagę porządek duchowy czy moralny – wsparty m.in. na formule pokuty – zbrodniczy system ostatecznie przegrywa, to nie po jego stronie stoją bowiem prawda i słuszność.

Film Tengiza Abuładze warto zobaczyć nie tylko z powodu jego odważnego, rozliczeniowego charakteru. "Pokuta" poza wartością historyczną broni się walorami artystycznymi i grą aktorską, nawet jeśli czasami dochodzi do delikatnych pęknięć między groteską a głęboką symboliką. Czasami te dwa porządki się spotykają, czasami są w bliskim sąsiedztwie; jeden łatwiej sobie przyswajamy, drugi wymaga uwagi, co w dziele ponaddwugodzinnym, prowadzonym dość powoli i pozbawionym wyraźnie zarysowanej linearnej historii, może być pewną barierą. Warto ją jednak przełamać i dotrwać do końca. "Pokuta" ma więcej do zaoferowania niż wiele jednopłaszczyznowych rewizjonistycznych dzieł.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones