Recenzja filmu

Męska historia (2006)
Nicholas Hytner
Samuel Anderson
James Corden

Fenomenalny

Na wstępie powiem, że film jest fenomenalny. Zasłużył na każdą z ponad 30 nagród na różnych festiwalach. Nie jest tym, czym się z pozoru wydaje i chociaż naprawdę chcę napisać o nim jakoś
Na wstępie powiem, że film jest fenomenalny. Zasłużył na każdą z ponad 30 nagród na różnych festiwalach. Nie jest tym, czym się z pozoru wydaje i chociaż naprawdę chcę napisać o nim jakoś składnie, żeby oddać mu sprawiedliwość, to nie wiem czy będę w stanie. Mam mętlik w głowie, a to wszystko przez zakończenie, które odebrałem jako osobiste wyzwanie. Jeśli nie chcesz zepsuć sobie seansu nie czytaj dalej. Z początku "The History boys" wydają się komediową angielską wersją "Stowarzyszenia umarłych poetów", ale widz szybko się przekonuje, że ten obraz ma więcej podtekstów. Niektóre sprawy podane są na tacy, inne nie są już tak oczywiste. Co jest pewne to to, że film ma genialne dialogi. Z początku starałem się zapamiętywać te bystre potyczki słowne, ale w końcu dałem za wygraną. Było ich po prostu zbyt dużo. Obserwujemy przygotowania grupy błyskotliwych (ale i bardzo przyziemnych) przyjaciół do egzaminów na upragnione studia w Oksfordzie. Poprawność polityczna bije po oczach, jako że nasi bohaterowie są zarówno grubi i chudzi, czarni i biali. Są Chrześcijanami, Żydami i Muzułmanami, są hetero i homoseksualni. Są jedynakami i pochodzą z rodzin wielodzietnych, są sprawni fizycznie i są ostatnimi łamagami. Jednak nie jest to poprawność dla poprawności, bo z tych różnic coś wynika. Nie jest to nachalne, ale scenarzysta zdołał wspaniale pokazać różnice pomiędzy chłopakami, ich różne punkty widzenia i ich różne charaktery. Obraz byłby pozytywną komedią z happy endem, gdyby kończył się w momencie odjazdu dwójki nauczycieli na motocyklu po przyjściu wyników. Jednakże film ciągnie się dalej, a następujące sceny zmieniają wymowę całości na zdecydowanie mniej radosną. Na wstępie napisałem, że mam mętlik w głowie, bo reżyser toczy z widzem dziwną grę. Oto kilka przykładów. Jedną z pozytywnych postaci jest pedofil. Wszyscy wiedzieli o jego skłonnościach lub domyślali się i je tolerowali, dostał ciche przyzwolenie. Wiem, że kiedy tak o tym piszę to oczywistym jest, co nie gra, ale podczas seansu postać ta naprawdę wzbudza sympatię! Bo czy to na pewno pedofil? Przecież on nic nie robił, kładł tylko rękę na udzie, kroczu swojego ucznia. Przecież chłopak wiedział, że do tego dojdzie. Ale czy napastowanie, to od razu na całego? Przecież czasem wystarczy słowo. Czy szantaż to dobra droga odwdzięczenia się swojemu nauczycielowi? Czy zapewnianie mu kolejnych lat pracy z młodzieżą nie jest trochę ryzykowne, kiedy się wie o jego skłonnościach do męskiej części ciała uczniowskiego? Oczywiście, że tak być nie powinno, ale niemal nie wiwatowałem, kiedy tak ten wątek został zamknięty. Dlaczego w tym filmie aż tylu gejów? Przecież to połowa lat 80-tych zeszłego wieku, spodziewałem się, że będą trochę bardziej w ukryciu. Ale z drugiej strony niektóre opracowania naukowe stwierdzają, iż nawet 20% populacji ma skłonności homoseksualne, więc teoretycznie film nie odbiega pod tym względem zbytnio od rzeczywistości. Nawet biorąc to pod uwagę, jakoś momentami było mi w tym filmie za bardzo "homo", a to niepokojące, bo uważałem się za osobę tolerancyjną i nie zwracającą uwagi na takie drobnostki. Dlaczego aż tylu gejów w tym filmie lubi młodych chłopców? I czy oni w ogóle podpadają pod to określenie, skoro idą już na studia? Przecież mają ponad 16 lat i seks nie jest dla nich nowością. Poza tym, czy homoseksualizm jest tutaj po prostu orientacją seksualną, czy tylko wybrykiem okresu dojrzewania, przejściową fascynacją? Sami bohaterowie zadają sobie to pytanie i jeśli padła odpowiedź, to ją przeoczyłem. Czy zdawanie na studia tylko dlatego, że oczekuje tego od ciebie środowisko i ojciec jest dobrą motywacją? I czy dostanie się ze względu na koneksje jest powodem do świętowania? Wiem, że to naganne, ale ja autentycznie ucieszyłem się, gdy ten chłopak został przyjęty! Reżyser jeszcze kilkakrotnie "wmanipulowuje" widza do poklaskiwania nagannym sytuacjom. Wstyd przyznać, ale najwyraźniej zatańczyłem jak mi zagrano. Refleksja przyszła dopiero po seansie. I wreszcie najbardziej zdołowało mnie przedstawienie, jak potoczyło się życie naszych bohaterów po studiach w Oksfordzie. Spodziewałem się, że tacy inteligentni faceci zajdą daleko, zdobędą literackiego Nobla, zinterpretują na nowo współczesną historię lub dokonają czegoś równie wielkiego. Nie spodziewałem się, że będą pracować w pralni, nauczać w podstawówce, zbierać podatki, sprzedawać dywany czy też dostaną kulkę od swoich towarzyszy, kiedy zaraz po studiach wstąpią do wojska i pójdą na wojnę. Co w tym aż tak dołującego? Skoro ludzie pod koniec szkoły średniej dwa razy inteligentniejsi ode mnie pod koniec moich studiów nie osiągnęli w życiu praktycznie nic, to co ja mogę osiągnąć, kiedy za rok kończę uniwersytet? Czy powiedzie mi się w życiu lepiej niż tym genialnym chłopakom? Naprawdę liczyłbym na coś więcej niż "nie jestem szczęśliwy, ale nie jestem z tego powodu nieszczęśliwy". A po obejrzeniu tego filmu taki scenariusz wydaje się niestety scenariuszem optimum. Oby przestroga zadziałała motywująco.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Drugie Stowarzyszenie Umarłych Poetów" – taka łatka została przypięta przez wielu krytyków do "Męskiej... czytaj więcej
Jedno trzeba Nicholasowi Hytnerowi, twórcy tego filmu, przyznać. Stworzył dzieło proste,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones