Recenzja filmu

Kronika (2012)
Josh Trank
Dane DeHaan
Alex Russell

Od zera do...

Od  czasu "Niezniszczalnego" M. Night Shyamalana to najciekawsza próba zakręcenia  schematami opowieści o superbohaterach. 
Pamiętacie jeszcze, jak wujek Ben nakładał do głowy Peterowi Parkerowi, że wielka siła wiąże się z wielką odpowiedzialnością? Maksyma złotoustego starca mogłaby się stać zawołaniem wszystkich herosów ratujących świat przed zagładą także w niedziele i święta. Zastanawialiście się jednak, co by było, gdyby na początku kariery nie spotkali oni mentorów, którzy naprostowali ich kręgosłupy moralne? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w "Kronice".

Film Josha Tranka zaczyna się tak jak wszystkie komiksowe historie spod znaku "Od zera do bohatera". Poniewierany przez otoczenie słabeusz, jego oczytany kuzyn oraz najpopularniejszy chłopak w szkole zyskują niespodziewanie supermoce (telekineza, latanie, wzmocniona odporność etc.). Podejrzewamy, że wcześniej czy później nastolatkowie spożytkują nowe talenty w pozytywny sposób: zapobiegną powstaniu kolejnej polskiej komedii romantycznej albo uratują pasażerów tonącego liniowca. Trank wraz ze scenarzystą Maksem Landisem kierują jednak fabułę na zupełnie inne tory. Wtedy też "Kronika" robi się najciekawsza.

Twórcy pokazują, jak cienka potrafi być granica między superbohaterem a arcyłotrem. Złu może ulec nawet najwrażliwszy, najbardziej wartościowy człowiek, jeśli tylko nie będzie miał w pobliżu dobrych wzorców do naśladowania. W idealnym świecie znaleźliby się pewnie jacyś dorośli, którzy wytłumaczyliby małolatom, że filozofii Schopenhauera i Nietzschego nie powinno się odczytywać dosłownie. W "Kronice" do głosu dochodzi zaledwie dwoje posiadaczy dowodów osobistych, ale żadne z nich nie spełnia swojej wychowawczej roli. Dzieciaki muszą więc same radzić sobie z wewnętrznymi demonami, burzą hormonów i tragediami ukrytymi za zamkniętymi drzwiami.

Przyjęta przez twórców konwencja "found footage" pozwoliła twórcom załatać parę ewidentnych dziur fabularnych. Do samego końca nie dowiadujemy się na przykład, skąd wzięło się to "coś", co naładowało bohaterów energią. Trank nie wyjaśnia także, dlaczego chłopcom tak często krwawią nosy i  czy niesie to ze sobą jakieś poważne konsekwencje. Od pewnego momentu reżyser ma jednak coraz większe trudności z uzasadnieniem sytuacji, gdy kamera prowadzona jest przez którąś z postaci. Zupełnie nieprzekonujący wydaje się też doklejony na siłę wątek romantyczny, który wykwita niespodziewanie w drugiej części filmu.

Wszystkie wymienione mankamenty są, na szczęście, na tyle drobne,  że nie psują radości z seansu.  "Kronika" jest świetnie zagrana (zwróćcie uwagę na Dane'a DeHaana – chłopak może wkrótce porządnie namieszać w Hollywood)  i ma bardzo zręcznie zrealizowaną finałową rozróbę. Film koniecznie powinni obejrzeć nałogowi czytelnicy komiksów (a także widzowie ich ekranizacji). Od  czasu "Niezniszczalnego" M. Night Shyamalana to najciekawsza próba zakręcenia  schematami opowieści o superbohaterach.  
1 10
Moja ocena:
7
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Paradokument w reżyserii zupełnego debiutanta na stołku reżyserskim, obsada składająca się ze stosunkowo... czytaj więcej
Szczerze powiedziawszy, a raczej napisawszy, nie takiego kina się spodziewałem. Przed seansem myślałem,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones