Recenzja filmu

Lucky Luke na Dzikim Zachodzie (2007)
Marek Robaczewski
Olivier Jean Marie
Cezary Pazura

Powrót żółtego kowboja

Lucky Luke jest po lekkim liftingu, ale nie stracił nic z dawnego uroku. Patyna starej kreskówki urzeknie rodziców, a ich pociechy dostaną 80 minut szalonej zabawy.
Bohater kilku pokoleń widzów  Teleranków (to właśnie w tym kultowym telewizyjnym programie pojawił się w Polsce po raz pierwszy) powraca. Lucky Luke jest po lekkim liftingu, ale nie stracił nic z dawnego uroku. Patyna starej kreskówki urzeknie rodziców, a ich pociechy dostaną 80 minut szalonej zabawy. Lucky Luke wielokrotnie zmieniał swoje wcielenia. W oryginalnym komiksie Morrisa i Gościnnego był klasycznym westernowym twardzielem, rewolwerowcem szybszym od własnego cienia, nie wypuszczającym z ust obowiązkowego peta. Papieros zniknął na początku lat 80., kiedy to Amerykanie przesunęli Lucky Luke’a na odcinek pedagogiki, zamieniając go jednocześnie w uroczego gamonia – farciarza. W najnowszej odsłonie Szczęśliwy Łukasz jest wypadkową swoich wizerunków (samotny kowboj bawi nas już od 50 lat, więc jest z czego wybierać), ani twardziel, ani gamoń, niezmiennie jednak skuteczny i lekko zblazowany. I tym razem jego głównymi przeciwnikami będą bracia Daltonowie. "Lucky Luke na Dzikim Zachodzie" zaczyna się sceną ich procesu, z którego oczywiście ci błyskawicznie uciekają, co jest początkiem wyjątkowo efektownej sceny pościgu. To ukłon w stronę współczesnej trójwymiarowej animacji, cały film narysowany jest bowiem tradycyjną, lekko toporną kreską, tak dobrze znaną fanom komiksu. I ten klimat twórcy starają się utrzymać do końca. Nie ma tu przesadnej pogoni za technicznym nowinkarstwem, co ma "wszystkie wady swoich zalet". Film urzeka staroświeckością, jednocześnie trzymając się mocno konwencji slapsticku dla dzieci. Humor opiera się tu głównie na klasycznych "jajcarskich" opozycjach: duży bije małego, zwierzęta są znacznie mądrzejsze od ludzi, a Zły jest gorszy od szpiega z krainy deszczowców. Lucky Luke jest stoikiem mającym dużą świadomość własnej legendy (także, zdaje się, tej poza fabularnej) z uroczym zblazowaniem robi to, czego się po nim spodziewamy. Krótko mówiąc, wszystko jest na swoim miejscu, bez fajerwerków, ale i bez rozczarowań.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones