We dance dance

To ciekawy i wciągający dokument obrazujący koloryt lokalnej społeczności i jednocześnie uczący, że prawdziwy taniec bez cienia wstydu i zahamowania to czysta ekstaza.
Dokument Miquela Galofré i Laury Carulli zaczyna się jak piękny obrazek z Jamajki przedstawiający radosnych, roztańczonych tubylców. Jak mówią niemal wszyscy bohaterowie "Uderz mnie muzyką", taniec jest dla nich wszystkim: "We love dance, we like dance, we eat dance, we sleep dance, we drink dance, we smoke dance, we dance dance!". I wydaje się, że w tej deklaracji nie ma ani odrobiny przesady. Rdzenni Jamajczycy żyją muzyką, a taniec wypełnia każdy moment ich codziennej egzystencji. Tańczą każdego dnia, kilka razy na dobę, co daje im szczęście rekompensujące wszystkie smutki i niewygody. Chociaż wiadomo, że nie mają prawie nic, nie budzą litości ani współczucia, raczej zazdrość, że potrafią czerpać radość z ruchu swojego ciała.

Wraz z nowymi postaciami autorzy filmu wprowadzają coraz ciekawsze wątki, co daje szersze spojrzenie na sytuację na Jamajce. Okazuje się, że ta wyspa mlekiem i miodem płynąca – jak postrzega ją większość wygrzewających się na jej plażach turystów –  cierpi na poważne schorzenia społeczne. Głos zabierają między innymi muzycy, których piosenki stają się lekarstwem na beznadzieję, narkomanię, prostytucję i przestępczość. Uprawiający dancehall artyści podkreślają, że ich kultura wyrosła z biedy, z getta, a występy na scenie to jedyny sposób na szerzenie nadziei, że cokolwiek da się zmienić. Choć większość z nas z Jamajką kojarzy wyłącznie Boba Marleya, na wyspie tworzy cała masa rastamanów, i nie tylko. Poznajemy między innymi Yellomana, Movado, Chrissa Ellisa, najstarszego DJ-a na Jamajce i Bogle'a, który zginął podczas koncertu trafiony czternastoma kulami z pistoletu. Wydarzenia, o których opowiadają, wprowadzają zupełnie inną optykę i zmieniają wydźwięk całego filmu.

Tańczący na ulicach autochtoni to nie bezmyślnie zadowoleni ze swojego życia imprezowicze. W przyjętej perspektywie wypowiadane przez nich zdanie: "Taniec to całe moje życie" nie brzmi już jak wyświechtany slogan, a hasło niemal ideologiczne. Dla kultur przyzwyczajonych, że od pewnego wieku tańczy się już tylko na weselach, i to raczej umiarkowanym krokiem, imponujące może być to, że Jamajczycy w tańcu wykorzystują wszystkie wykonywane na co dzień czynności, takie jak: podnoszenie przedmiotów, zamiatanie, pływanie, nalewanie wody czy daggering – z tym ostatnim słowem wiąże się ciekawostka, którą warto poznać z samego filmu. W ruchu nic nie stanowi dla nich tematu tabu, jakby taniec był rodzajem nieustającego performance'u.

"Uderz we mnie muzyką" odkrywa przed Europejczykami wiele nowości z życia Jamajczyków. Jest ciekawym i wciągającym dokumentem obrazującym koloryt lokalnej społeczności i jednocześnie uczącym, że prawdziwy taniec bez cienia wstydu i zahamowania to czysta ekstaza. Co by było, gdyby tak choć raz wykonać przed okienkiem w banku podwójny step touch, mambo, kolano, kolano, obrót, chasse, ukłon i "Dziękuję". Jak sądzę, byłoby głupio. Pozostaje nam uczyć się luzu od sióstr i braci Boba Marleya.
1 10
Moja ocena:
8
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones