Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Kowalski kontra popsuta Ameryka

Walt Kowalski (Clint Eastwood) niczym zwierz mruży oczy i wydaje pomruk, gdy rośnie w nim wściekłość. A powodów do gniewu ma dużo – właśnie umarła jego żona; wnuczka i synowie są mu zupełnie obcy; nieopierzony ksiądz (Christopher Carley) nie przestaje mu się naprzykrzać; do sąsiedniego domu wprowadzają mu się "żółtki", a w sąsiedztwie grasują gangi. Nasz rodak, weteran wojny w Korei i emerytowany robotnik fabryki Forda, obserwuje tę degrengoladę z ganku swojego domu, na którym przesiaduje całymi dniami, pijąc piwo. Jeśli nie poleruje w tym czasie swojej dumy, tytułowego forda Gran Torino.

Oglądanie Eastwooda w tej roli to prawdziwa frajda. Jego kamienna twarz zmienia wyraz jedynie wtedy, gdy pojawia się na niej pogarda, a z ust eksploduje lawa rasistowskich szyderstw i epitetów. Kowalski pała niechęcią do swych nowych sąsiadów, wietnamskich górali Hmong, nie tylko dlatego, że nastolatek Thao (Bee Vang) pod presją gangu próbuje skraść jego ukochane auto, ale głównie dlatego, iż jest ksenofobem. 



W niepoprawnych politycznych ripostach i dialogach bohatera objawia się komiczne napięcie, które towarzyszy działaniu etnicznego tygla. Kowalski otwiera się na innych, gdy obrót rzeczy czyni z niego mimowolnego wybawcę i obiekt adoracji sąsiedztwa. Ale komedia zmienia się w dramat i ostatecznie w tragedię, ponieważ jego brutalny rewanż za napaść na podopiecznego wywołuje eskalację przemocy.


"Gran Torino" nie jest najlepszym dziełem Eastwooda. Jego styl reżyserski jest równie staroświecki jak jego bohater; monotonnie kadrowany, z niespieszną akcją i teatralnie zainscenizowanymi scenami, film przypomina czarne amerykańskie dramaty z lat 30. i 40. Ale dla wielbicieli Clinta "Gran Torino" jest propozycją nie do pogardzenia jako interesująca część w ewolucji aktora i reżysera – od spaghetti westernów i "Brudnego Harry'ego" do "Bez przebaczenia"Gran Torino" nawiązuje do motywu przemocy jako absurdu z tego ostatniego filmu, ale wpisuje się w bardzo konkretny krajobraz społeczny współczesnej Ameryki. Można mieć wątpliwości, czy końcowy akt bohatera jest wiarygodny. Ale w tragicznej konsekwencji jego ewolucji jest coś autentycznego i przejmującego. Gdy Kowalski odgrywa samowolne wymierzanie sprawiedliwości, układając dłoń w kształt pistoletu, przemawia przez niego Brudny Harry. W tym filmie Eastwood stawia go naprzeciw lustra.


Moja ocena:
8
all work and no play makes Pablo a dull all work and no play makes Pablo a dull all work and no play makes Pablo a dull all work and no play makes Pablo a dull all work and no play makes Pablo a... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje