Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

W ciemność

Początek nastraja, lecz im dalej, tym klimat zatrutej sitwą chicagowskiej ulicy oddaje się na usługi humoreski, która tylko okazjonalnie straszy powagą sytuacji. "Nietykalni" zawiedli oczekiwania o filmowym śnie z wizją mafii działającej cichcem i incognito, trwożnej i bezwzględnej. 

Brian De Palma nie przekracza granicy poznania, nie operuje półśrodkami, nie rewiduje znaczeń. Jak Indiana Jones u Spielberga, tak i jego niepowstrzymani agenci stawiają czoło złu dlatego tylko, że jest złe. Z natury dysponując przymiotami wykraczającymi ponad możliwości środowiska, w którym koegzystują, wychodzą mu naprzeciw, bo zwyczajnie są w stanie sprostać jego wymaganiom. I choć bywają nieudolni (jak Indiana Jones), w ostatnim momencie decydującej rozgrywki to oni punktują. Reżyser unika mieszania barw; maluje kontrastami, które werniksują schematy i archetypiczne postawy, narzucające jednozbieżną perspektywę "The Untouchables




Na szerszy odbiór obrazu amerykańskiego twórcy nie pozwala także choćby koślawy montaż sensownie ilustrującej opowieść ścieżki Ennio Morricone, która raz to wyprzedza akcję, a raz za nią nie nadąża, przez co całość jest momentami karykaturalna, kiczowata wręcz, jakby nie z założenia, a przez nieuwagę wyłącznie jej nie dopracowano.

"Nietykalni" to w gruncie rzeczy wdzięcząca się Nowej Przygodzie sensacja z zarysem obiecującej, ale ostatecznie niewykorzystanej "gangsterskiej" fabuły, która trąci raczej ubiegłorocznymi "Pogromcami mafii" niż tuzami ze "Ścieżki strachuW filmie De Palmy nie ma bowiem nic z pełnokrwistego kryminału, który cementuje uwagę duszną atmosferą oraz bogato przędzonymi zależnościami bohaterów i ich endogenicznymi bodźcami na konflikt, zaprawiającymi tekstualne i stylistyczne roszczenia gatunku. Jest za to sporo taniej egzaltacji i furiackiej złości, palisadujących świat przedstawiony z zestawem atrybutów w jednym wymiarze.


Autor "Człowieka z blizną" postawił zatem na siłę wyrazu, wspartą co prawda kunsztowną scenografią i nieprzekupnym aktorstwem Connery'ego czy Costnera, lecz koniec końców mającą się nijak względem kulawej historii o kluczeniu za Caponem (Robert De Niro), który sam w sobie zresztą też jest – zdaje się – zbyt wątłą, słabo naświetloną postacią jak na standardy czasów osławionej prohibicji za oceanem. Prostolinijność filmu odbiera mu więc atut złożonej narracji, która – niewykluczone – miała i "Nietykalnych" unieść pod roziskrzony kandelabr dziesiątej muzy. Skończyło się w jej ciemnościach.     


Moja ocena:
5
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje