Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

W poszukiwaniu straconego orgazmu

Przy okazji premiery pierwszej części dyptyku von Triera wiele osób podawało w wątpliwość zasadność (pominąwszy oczywistą kwestię ograniczeń związanych z czasem) podziału filmu na dwa oddzielne "woluminySeans drugiej odsłony udowadnia jednak, że sens był: ostatnie trzy rozdziały  historii życia Joe znacząco różnią się tonacją od pierwszych pięciu. I nawet jeśli wciąż wspólnie mają one tworzyć jedną całość, to tym razem z określenia tragikomedia zdecydowanie na pierwszy plan wybija się ów pierwszy człon.

Naszą bohaterkę odnajdujemy tam, gdzie ostatnio ją widzieliśmy: poturbowaną, w ascetycznie urządzonym mieszkaniu jej dobroczyńcy Seligmana. Swą opowieść również podejmuje w miejscu, gdzie ją uprzednio zakończyła, poznajemy więc dalsze losy Joe, dla której droga do seksualnego spełnienia została zamknięta. Stąd też wynikać będzie jej postępująca udręka i powolna droga ku autodestrukcji, przez co wyzwolona dotąd figura nagle nabiera cech cierpiętniczej Bess z "Przełamując falePodobnie jak w tamtym obrazie, von Trier zaczyna pastwić się nad swoją bohaterką, mnożąc psychiczne i fizyczne katusze, którym jest poddawana.



Na tym jednak nie koniec - twórca chętnie i często cytuje tutaj również inne swoje obrazy, raz w mniej, kiedy indziej bardziej dosłowny sposób. Zagłębia się przy okazji w mroczne i duszne rejony, którymi tak chętnie nas częstował w trakcie swej, celebrowanej także w wywiadach, depresji, w którym to okresie powstały "Antychryst" i "MelancholiaNie przestaje być przy tym ironiczny, ale w porównaniu z poprzednią odsłoną, jest to ironia znacznie bardziej okrutna i naznaczona mizantropijnymi lękami. Na przemian ujmuje swą erudycją (ujawniającą się szczególnie w wywodach "teoretyka" Seligmana) i straszy zwierzęcym jestestwem wykreowanych przez siebie postaci. Przede wszystkim jednak znów dowodzi, że nadzieja to tylko ułuda, towar luksusowy, na który pozwolić mogą sobie jedynie głupcy. Nie Bóg, żaden namacalny absolut determinuje losy człowieka, ale jego własna natura, wynaturzony instynkt, będący źródłem wszelkiego zła.

Tak oto zataczamy więc koło, frywolność ustępuje miejsca rozpaczy i beznadziei. To, co jednak uderza w drugiej części "Nimfomanki" to fakt iż pomimo swej dobitności, pozostawia ona wyraźny niedosyt. W szczególności partie końcowe są niejako pewnym rozczarowaniem, zupełnie jakby reżyser "Idiotów" nie do końca miał pomysł na sfinalizowanie tej odysei rozpusty. Kto wie, być może wiele "dobroci" pozostawił na deser, tj. pełną, pięciogodzinną wersję filmu, która zaprezentowana została na festiwalu filmowym w Berlinie. Chciałoby się bowiem zgłębić świat uzależnienia i fantazji Joe bardziej szczegółowo, otrzymać więcej konkretnych odpowiedzi. Z drugiej strony: czy moje oczekiwania nie są jeszcze jednym dowodem na to, że pan von Trier z oczekiwań widowni wiele sobie nie robi? Kpi, filozofuje, dręczy oraz uparcie lansuje własną wizję świata jako piekła. Piekła, które nijak ma się do naszych pobożno-życzeniowych wyobrażeń.

Moja ocena:
8
http://savagesinema.pl/ *** "Seks z żywymi ludźmi nie jest zbyt dobry, bo zawsze mogą wstać i sobie pójść." Jeffrey Dahmer
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje