Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja filmu

Państwo nadopiekuńcze

Jeśli kiedyś przyjdzie Wam do głowy mieszkać z dzieckiem pod obcym, szwedzkim niebem, pamiętajcie o bezstresowym wychowaniu – inaczej może być krucho. Wystarczy drobne nieporozumienie, niewinne z pozoru kłamstewko, a trącicie palcem pierwszą kostkę domina. Opieka społeczna zabierze dziecko, odda je obcym ludziom, a Wam zgotuje współczesną wersję "Procesu" Kafki. Konkluzja, która płynie z filmu Dariusza Gajewskiego, ma oparcie w faktach, co nie przeszkadza reżyserowi umościć się wygodnie w królestwie stereotypów. To obraz inspirowany konkretną sytuacją, celnie i słusznie piętnujący absurdy prawa, a jednocześnie fantazja o państwie nadopiekuńczym, które porywa dzieci i przeraża dorosłych.



Basia (Agnieszka Grochowska) i Marek (Bartłomiej Topa) przyjeżdżają na północ Szwecji za chlebem. On jest trenerem piłkarskim, który bierze pod swoje skrzydła lokalną drużynę dziewcząt, ona zajmuje się domem i dorabia jako masażystka. Gajewski wprawdzie oszczędnie zarysowuje ich portrety, ale widać, że swoje już przeszli – były romanse i kłamstwa, rozstania i powroty, chwile zwątpienia i codzienna orka na ugorze. Córka Ula wydaje się fundamentem tego związku, lecz przesadą byłoby stwierdzenie, że tylko ona trzyma bohaterów przy sobie. Słowem, nowoczesna polska rodzina z życiorysem pokomplikowanym w granicach średniej statystycznej. Ich gehenna rozpoczyna się wraz z kłamstwem Uli, które w konsekwencji stawia na nogi przedstawicieli opieki społecznej. Państwo odbiera Basi i Markowi dziewczynkę, a próby jej odzyskania okazują się walką z wiatrakami.



Nieuczciwy system ma w filmie twarz Ewy Froling, pamiętnej Emilii z "Fanny i Aleksander" Bergmana. Aktorka, wciśnięta w zgrzebną garsonkę, przewiązana apaszką, gra tę postać na tak niskich tonach, że przypomina momentami bezduszną, sztuczną inteligencję. W ogóle cały ten zatroskany "socjal" sprawia wrażenie, jakby zjechał z taśmy produkcyjnej Skynetu – ludzkie uczucia, takie jak empatia, gniew, radość czy frustracja, pozostają zarezerwowane wyłącznie dla rodaków. Nic dziwnego, że przeciwko Szwedom występuje zgodnie komitywa polsko-ukraińska, ludzie połączeni wschodnią solidarnością oraz rebeliancką naturą.



Choć jednowymiarowość postaw może budzić zrozumiały sprzeciw, to paradoksalnie film zyskuje dzięki niej odpowiedni gatunkowy ciężar. Oczekiwanie na triumf sprawiedliwości (nie mylić z prawem) trzyma nas przed ekranem skuteczniej niż nawet najbardziej zniuansowany konflikt światopoglądów. Cały film zresztą sprawdza się doskonale jako thriller. Kamera jest blisko bohaterów, podąża za nimi krok w krok, a Gajewski ze sceny na scenę podkręca napięcie i świetnie oddaje narastającą desperację. Pomaga mu w tym scenariusz, napisany precyzyjnie i potocznym językiem ("Obce niebo" to jeden z niewielu polskich filmów, w których bohaterowie mówią do siebie jak prawdziwi ludzie). Pomagają również aktorzy – zarówno Topa, jak i Grochowska potrafią "ulepić" z niewiadomych pełnokrwiste postaci.

Zżymam się trochę na film Gajewskiego, ale jakoś trudno mi go nie lubić. Jest zbyt czysty gatunkowo, zbyt przejrzysty w reżyserskich intencjach i bezpretensjonalny w założeniach. Zbyt uczciwy wobec widza. W jakimś stopniu opowiada o sprawie ponadczasowej, lecz aktualnej zwłaszcza dziś. O tym, że nie możemy się dogadać, bo zawsze wiemy lepiej, który system wartości powinien być arbitralny. O tym, że wierzymy w elastyczność norm społecznych tylko wtedy, gdy normy są cudze. Słowem, o niezmąconym przekonaniu, że nawet obce niebo powinno być naszym.


Moja ocena:
7
Michał Walkiewicz
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje