Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję
Główny bohater serialu "Rodzina Soprano", neurotyczny boss mafii z New Jersey, nie przepadał za współczesnością. Tony (James Gandolfini) nie raz wspominał, że w czasach, w których dorastał,  wszystko było prostsze. Gangsterzy mieli zasady, matki, żony i kochanki nie robiły o wszystko awantury, zaś dzieci traktowały rodziców z szacunkiem. Dla Tony'ego symbolem złotej epoki był jego zmarły przed laty wujek oraz mentor Dickie Moltisanti - nieustraszony chłopiec z ferajny, czarujący ulubieniec płci pięknej, zaradny mąż i ojciec. Rozgrywający się na przełomie lat 60. i 70. kinowy prequel "Rodziny" przekonuje jednak, iż głęboko zakorzeniona w świadomości bohatera sentymentalna wizja przeszłości rozmijała się z prawdą. W filmie Alana Taylora i Davida Chase'a idole młodości okazują się wątpliwymi wzorami do naśladowania, z kolei romantyczna legenda zderza się z brutalną rzeczywistością. Mówiąc krótko: wychodzi na jaw, że nostalgia bywa zwodnicza.



"Wszyscy święci New Jersey" przesiąknięci są tym samym dojmującym fatalizmem, który z sezonu na sezon wybrzmiewał coraz dosadniej w telewizyjnym pierwowzorze. Rodzinne więzi stają się toksycznymi kajdanami, urażona męska duma wyzwala mordercze instynkty, a napięcia rasowe między społecznościami Włochów i Afroamerykanów zamieniają ulice Newark w strefę wojny. Główny bohater filmu, wspomniany już Dickie (rewelacyjny Alessandro Nivola) również wydaje się postacią z ducha sopranowską. To zmagający się z kryzysem egzystencjalnym samiec alfa; twardziel skrywający przed otoczeniem słabości i lęki; wreszcie charyzmatyczny socjopata, który stara się postępować przyzwoicie, ale nie potrafi zapanować nad mroczną naturą. Jedyną osobą, przed którą Moltisanti może się otworzyć, jest jego wuj - skazany na dożywocie Sally (Ray Liotta). Ich widzenia w więzieniu przypominają sesje terapeutyczne, jakie Tony odbywał w serialu w gabinecie doktor Melfi. Są momentem bolesnej szczerości i autorefleksji. Pozwalają dostrzec w bandycie człowieka.





Choć takich świetnych scen jest w prequelu znacznie więcej, paradoksalnie nie sumują się one w spełniony, autonomiczny względem oryginału film. Jeśli nie oglądaliście "Rodziny Soprano", podczas seansu "Wszystkich świętych" będziecie prawdopodobnie czuć się jak uczeń, który nie przeczytał zadanego przez nauczyciela rozdziału podręcznika, a w dodatku spóźnił się na lekcję. Dlaczego narratorem opowieści jest duch? Kim u licha są Big Pussy, Paulie Walnuts i Silvio Dante? Z jakiego powodu twórcy poświęcają tyle czasu jędzowatej, wiecznie niezadowolonej Livii Soprano, zamiast skupić się na ważniejszych z punktu widzenia dramaturgii gangsterskich porachunkach albo romansie Dickie'ego z macochą? Problemy scenariusza najcelniej podsumowuje buddyjska sentencja, którą w jednej ze scen wygłasza Sally: przyczyną bólu jest ciągłe pragnienie rzeczy. Chase i Taylor pragną pomieścić w filmie więcej niż to możliwe: wzlot i upadek Moltisantiego, psychodramę w domu państwa Soprano, powolne przechodzenie młodego Tony'ego na ciemną stronę Mocy, a do tego rasizm, patriarchat, bolesne wybudzenie z amerykańskiego snu oraz całą masę fanowskich smaczków. Efekt? Wątki i postaci, które starczyłyby na sezon serialu, muszą tłoczyć się w dwugodzinnym metrażu.

Słodką niczym cannoli Carmeli Soprano pociechę stanowią efekty pracy reżyserów castingu. Wcielający się w młodsze wersje bohaterów serialu aktorzy  nie tylko są do nich fizycznie podobni, ale też wiarygodnie naśladują ekspresję oraz mowę ciała. Prócz Michaela Gandolfiniego, który "odziedziczył" rolę Tony'ego Soprano po zmarłym w 2013 roku ojcu, na uwagę zasługują demoniczna Vera Farmiga jako Livia oraz Corey Stoll grający zakompleksionego, tragikomicznego Corrado "JunioraOklaski należą się także twórcom odpowiedzialnym za stronę wizualną filmu: autorowi zdjęć Kramerowi Morgenthau ("Zakazane imperium") oraz scenografowi Bobowi Shawowi ("Irlandczyk"). Dzięki ich wysiłkom znany z małego ekranu mafijny świat zyskał w kinie rozmach i epicki oddech. Nie miałbym nic przeciwko, aby cała ekipa powróciła na plan w kolejnym planowanym przez Davida Chase'a filmie z uniwersum Soprano. Po Wszystkich Świętych pora przecież na Zaduszki.


Moja ocena:
6
Łukasz Muszyński
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje