Seriale
Gry
Rankingi
VOD
Mój Filmweb
Program TV
Zobacz sekcję

Recenzja wyd. DVD filmu

Kiedy mężczyzna nie kocha kobiety

W życiu kinomana nierzadkie są momenty, gdy ten sam film wywołuje jednocześnie sprzeczne odczucia. Czasem najgłupszy nawet film akcji jednocześnie irytuje i bawi, młodzieżowa komedia śmieszy i żenuje, a psychologiczny dramat drażni i zarazem wciąga. "Zawsze tylko ty" Richarda Loncraine’a należy do tej właśnie kategorii filmów. Komedia o starzejącej się kokietce i jej dwóch nastoletnich synach jest obrazem tak sztampowym, przewidywalnym i błahym, że aż trudno zrozumieć, dlaczego ogląda się go z tak wielką przyjemnością.

Anne Devereaux (Renée Zellweger) lubi mężczyzn. Choć nie jest już najmłodsza, wielu facetów wciąż z lubością zawiesza na niej oko. Prawie wszyscy poddają się jej urokowi. Prawie – mąż Anne, Dan (dobry Kevin Bacon) przez lata jakoś uodpornił się na jej czar i zamiast podziwiać swą małżonkę, wdaje się w kolejne romanse. A że jest muzykiem, dyrygentem orkiestry i wziętym kompozytorem – ma całkiem sporo okazji do regularnego cudzołożenia. Kiedy po raz kolejny dopuszcza się zdrady, Anne postanawia opuścić go i wraz z synami ruszyć w trasę przez Amerykę, by odwiedzić swych dawnych adoratorów i wśród nich poszukać opiekuna i kochanka.



O "Zawsze tylko ty" powiedzieć można wiele, ale nie to, że jest filmem jakkolwiek nowatorskim. Loncraine, autor świetnej "Wzbierającej burzy", tym razem nie chce ryzykować ani przecierać filmowych szlaków. Jego film utkany jest ze znanych klisz i sprawdzonych schematów. Mamy nastoletniego narratora, z którego perspektywy śledzimy całą historię, a także dobrze znaną Amerykę lat pięćdziesiątych – stylowe samochody, eleganckich mężczyzn i świat unurzany w odcieniach sepii. U Loncraine’a nawet aktorzy nie muszą grać niczego nowego – Renée Zellweger znów wciela się w kokietkę podobną do tej, którą widzieliśmy w "Appaloosie" Eda Harrisa, Kevin Bacon po raz wtóry pokazuje oblicze wrażliwego cynika, a diabelnie zdolny Logan Lerman nie pierwszy raz gra rezolutnego młodzieniaszka.

Loncraine jest jednak reżyserem bardzo sprawnym – z wytartych już klocków składa bardzo solidną całość. Jego film ujmuje klimatem i subtelnym humorem. Opowiadając o kobiecie, która po latach życia pod kloszem zderza się z brutalną codziennością i przeżywa kolejne rozczarowania, reżyser "Zawsze …" łączy kino drogi z pyszną komedią ludzkich typów. Przez ekran przewijają się kolejne barwne postaci – przystojny, lecz apodyktyczny żołnierz, właściciel sklepów, który wciąż uwodzi i poślubia kolejne kobiety, a także desperat uzależniony od hazardu. Także dzięki nim film Loncraine’a ani na moment nie traci tempa. Bo choć "Zawsze tylko ty" nie jest filmem wybitnym i nie próbuje być obrazem choć trochę odkrywczym, okazuje się świetnym komediowym kąskiem, filmem rozczarowującym i czarującym zarazem.


6
Bartosz Staszczyszyn
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Udostępnij:
Przejdź na Filmweb.pl

najnowsze recenzje