Recenzja filmu

Brzuch architekta (1987)
Peter Greenaway
Brian Dennehy

Jakiż artysta ginie we mnie!

Jednym z ulubionych tematów brytyjskiego reżysera jest związek wszelkich aspektów sztuki oraz odbiorcy, który może wpłynąć na jej ogólny sposób postrzegania. To właśnie sztuka, jej koncept,
Jednym z ulubionych tematów brytyjskiego reżysera jest związek wszelkich aspektów sztuki oraz odbiorcy, który może wpłynąć na jej ogólny sposób postrzegania. To właśnie sztuka, jej koncept, znaczenie i interakcja ze społeczeństwem oraz samym twórcą jest głównym tematem filmu.

Amerykański architekt Stourley Kracklite (Brian Dennehy) wybiera się w podróż do Włoch, by nadzorować wystawę poświęconą dorobkowi jego idola, francuskiego ekscentryka E.L. Boulle'a. Towarzyszy mu dużo młodsza, atrakcyjna żona, która wydaje się podzielać pasję męża. Bohater utożsamia się z honorowanym mistrzem, ich sława i uznanie związane są z nietypowym podejściem do formy architektonicznej i oryginalnym przebiegiem twórczej samorealizacji. Para jest goszczona przez rodzinę współfinansującą ekspozycję oraz Flavię (Stefania Casini) i Caspiana (Lambert Wilson), rodzeństwo zaangażowane we włoską scenę artystyczną.

Wizualna strona filmu odrobinę odbiega od stylu, do jakiego przyzwyczaił nas reżyser. Momentami przepych ustępuje miejsca ujęciom pojedynczych często surowych obiektów, które wciągają widza w europejski świat piękna. Brytyjczyk bawi się kolorami, uzyskując niesamowite nasycenie ich różnych odcieni dzięki zastosowaniu metody, polegającej na naświetleniu negatywu serią kolorowych filtrów. Sacha Vierny geniusz w swoim fachu, znany m.in. z pracy nad filmami Resnais'a stawia na panoramiczne kadry i szerokokątne obiektywy. Uzyskuje efekt skali i dystansu pomiędzy postacią a otoczeniem, idealnie odzwierciedlając monumentalność i przytłaczającą wielkość architektonicznych pomników przeszłości. Greenaway i Vierny tworzą duet idealny. Przenikające się nawzajem światła i cienie oraz statyczne ujęcia, tak charakterystyczne dla pracy reżysera współgrają i podkreślają atmosferę. W postać głównego bohatera wcielił się wspomniany już Dennehy, portretujący kontrowersyjnego i zagubionego w swych myślach człowieka, stającego się ofiarą własnej pasji i miłości.

Kracklite stopniowo traci kontrolę nad wymarzonym projektem, co skutkuje pogłębiającą się paranoją i utratą zdolności zdroworozsądkowego myślenia. Bohater zaczyna cierpieć na dokuczliwe i bolesne dolegliwości gastryczne, których przyczynę upatruje w knowaniach niewiernej małżonki. Greenaway wprowadził tu niezwykle interesujące porównanie, stan fizyczny mężczyzny odzwierciedla pogłębiającą się twórczą pustkę i związaną z nią irytację. Ataki chorobliwej zazdrości i przedkładanie własnych problemów ponad dobro związku popychają Louisę (Chloe Webb) w ramiona młodego i atrakcyjnego Caspiana, mężczyzny, który ostatecznie odbiera Kracklitowi nie tylko żonę, ale też możliwość sprawowania kontroli nad największym i najważniejszym przedsięwzięciem w jego karierze. Obsesyjne zachowania bohatera nie wiążą się jedynie z zaborczością i poczuciem odrzucenia. Artysta zdaje sobie sprawę z ważkości dzieł, które w pewien sposób oddziaływują na odbiorcę, posiadają silne przesłanie czy podtekst bądź stanowią swego rodzaju sugestywny przekaz. Źle odczytany może wypaczyć jego znaczenie i doprowadzić do skorumpowania idei kryjącej się za projektem. Myśl ta powoli wpędza go w czeluście szaleństwa.

Architektura jako jedna z najstarszych gałęzi sztuki od zawsze była uznawana za ważną formę ekspresji, w której autor uzewnętrzniał nie tylko swe fantazje i twórcze pomysły, lecz również poglądy czy to polityczne, czy te związane z wartościami i systemami społecznościowymi. Można rzec, że na artyście ciąży brzemię odpowiedzialności za możliwe wykorzystanie, a więc i interpretację jego prac. Temat niewidzialnych granic, które oplatają umysły współczesnych amatorów sztuki Greenaway poruszał wielokrotnie m.in. w "Kontrakcie rysownika". Reżyser zaznacza też różnicę między Nowym a Starym Światem. To, co powszechnie uznawane jest za klasyczne ujęcie piękna, objęte ramami zasad i reguł, modernistyczną koncepcję architektury ujmowaną jako minimalistyczną i funkcjonalną czy wreszcie postmodernistyczną wolną od jednolitej ideologii, łączącą elementy klasyczne i nowe. Wydawać się może, iż zarówno ograniczenia wypływające z wewnętrznych konfliktów artysty, jak i te narzucane mu przez opinię publiczną odgrywają niemałą rolę w kreatywnym procesie uzewnętrzniania własnego ja. Reżyser podkreśla, że dobre intencje kryjące się za konceptem nie zawsze uchronią autora od jego niekorzystnej eksploatacji. Kolejne poruszone zagadnienie to kontrola nad integralnością przekazu artystycznego. Kracklite zostaje postawiony pod ścianą, gdy dowiaduje się, że jeden z bohaterów zaangażowany jest w projekt odnowy kompleksu architektonicznego, do którego powstania przyczynił się sam Mussolini. Kompromis i przymknięcie oka na kontrowersyjną działalność towarzysza to jedyne, co może uratować zaplanowaną ekspozycję, jej przyszłość zależy więc od elastyczności bohatera, od odrzucenia ideałów dla dobra przedsięwzięcia. Mimo wielkiego szacunku i podziwu, jakim mężczyzna obdarza francuskiego architekta, łatwo zauważyć, że jego dorobek można połączyć z rozwojem systemów totalitarnych, ich miejscem powstania i aktywności. Nie dane jest nam dowiedzieć się, czy ów związek wyszedł z inicjatywy Boulle'a czy jedyne, co tkwiło w zamyśle ekscentrycznego artysty, to stworzenie monumentalnych pomników kultury, które rozsławią jego imię na wieki. Reżyser ponownie przekazuje nam zawoalowaną wiadomość - autor nie zawsze jest panem swojego dzieła.

Na przykładzie architektury i postaci głównego bohatera Greenaway rozrysowuje problem, który w dobie wieków nowożytnych urósł do niebotycznych rozmiarów. W związku z nieustannie towarzyszącym nam postępem zmieniła się również twarz kompozycji i jej warstwa znaczeniowa. Relacja pomiędzy formą i przekazem, ich oddziaływanie na percepcję odbiorcy oraz coraz częściej występujące zespolenie obydwu pojęć, w znacznym stopniu komplikują interpretację. Wydawać się może, że dzisiejsi rzemieślnicy prześcigają się w coraz to nowych pomysłach, za cel obierając oryginalność i niepowtarzalność. Tego typu zabiegi skutkują całkowitym zanikiem formy bądź wpisaniem idei kryjącej się za dziełem w jej ramy, zespalając obydwa pojęcia na dobre. Co chce powiedzieć reżyser? Sztuka ewoluująca jest pułapką, w którą twórca wpada za każdym razem, gdy jego intencje są mylnie przeanalizowane. Natomiast zanik obowiązującej formy przyczynia się do rozłamu, przysparzającego kłopotów z klasyfikacją i odbiorem dzieła.

Kim jest artysta nowożytny? Czy to człowiek przełamujący tematy tabu, umysł wymykający się poza ramy konwencjonalizmu? Człowiek tworzący coś nowego, świeżego, ambasador nowoczesnej definicji piękna, czy ofiara wymuszonej innowacyjności, która szybko staje się jego obsesją? Kracklie udowadnia nam, że zmagania ze zmieniająca się koncepcją ideału mogą być zarówno wybawieniem, jak i przekleństwem. Tu powstaje pytanie najważniejsze: czy ewolucja niektórych dziedzin sztuki jest w ogóle możliwa? Czy mówimy o nowościach czy o starych i znanych pomysłach przyozdobionych w nowe szaty?
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones