Recenzja filmu

Klasztor Shaolin (1982)
Hsin-Yen Chang
Cui Zhi Qiang
Liu Huai Liang

Klasztor Shaolin na taśmie filmowej

Młody chłopak imieniem Chieh Yuan, który zna już podstawy kung-fu za sprawą swego ojca - mistrza sztuk walki, został wzięty do niewoli przez zbuntowanego generała, który ogłosił się Imperatorem.
Młody chłopak imieniem Chieh Yuan, który zna już podstawy kung-fu za sprawą swego ojca - mistrza sztuk walki, został wzięty do niewoli przez zbuntowanego generała, który ogłosił się Imperatorem. Ciężko rannemu chłopakowi udaje się uciec, lecz jego ojciec ginie. Wycieńczony Chieh Yuan trafia do Klasztoru Shaolin, gdzie postanawia nauczyć się kung-fu i pomścić śmierć ojca. Cóż, jak widać fabuła zbyt odkrywcza nie jest i nie można powiedzieć, aby była bardzo oryginalna. Jednak to nie ona jest głównym powodem, dla którego sięga się po ten film. Są nim popisy kung-fu aktorów, a  przede wszystkim młodego Jeta Li, który w wieku 19 lat debiutuje na wielkim ekranie. Jest to debiut niezwykle udany, co prawda wielkimi umiejętnościami aktorskimi się nie popisał, ale jeśli chodzi o jego umiejętności związane ze sztukami walki, to jego ruchy niejednokrotnie zapierają dech w piersiach. Wszyscy pozostali aktorzy również wiedzą, na czym polega kung-fu, ale to Jet wywołuje największy podziw. W trakcie trwania filmu mamy możliwość obejrzeć mnóstwo popisów akrobatycznych, nie tylko w walce z przeciwnikami, ale również kata. Postacie posługują się włóczniami, mieczami, gołymi pięściami i sporą ilością innego oręża. Pojawia się w filmie również kilka stylów walki, m.in. pijany styl. Czasem, co prawda widać, że "przeciwnicy" pomagają sobie nawzajem w wykonaniu najbardziej karkołomnych akrobacji, ale nie psuje to dobrego efektu całości walk, choć nie da się ukryć, że mogą już nie robić takiego wrażenia jak te kręcone w dzisiejszych czasach, ale trzeba pamiętać o braku linek i tym podobnych pomocy dla aktorów. Co więcej, cała choreografia walk była tworzona przez aktorów. Zdjęcia i muzyka stoją na przyzwoitym poziomie, ale niczym nie powalają. Jest co prawda kilka miłych ujęć przyrody, oraz kilka ładnych zdjęć w scenie gdy Jet Li pokazuje swoje umiejętności, ale to za mało, żeby pochwalić film za dobrą pracę kamery. Muzyka podobnie, niczym nie zachwyca, ponadto jest jej według mnie zdecydowanie za mało. Gra aktorska, jak już wspomniałem na przykładzie Jeta Li, nie zachwyca, ale i wielkich emocji aktorzy pokazywać nie muszą, są przecież mnichami. Ważne, że kung-fu mają opanowane. Sama fabuła jest także bardzo prosta i niezwykle wyraźnie zaznaczony jest podział na dobrych i złych, od pierwszego momentu, gdy ujrzymy jakąś postać, nie mamy wątpliwości, po której stronie prawa stoi. Czas na podsumowanie. "Shao Lin Tzu" jest doskonałym popisem kung-fu, w którym fabuła i inne elementy schodzą na dalszy plan. Prosta i szybka historia, nieskomplikowane postacie, średnie zdjęcia i muzyka oraz mnóstwo widowiskowych scen walki to wizytówka tego filmu. Polecam tylko miłośnikom kina kung-fu, jak również fanom Jeta Li.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones