Recenzja filmu

Koniec sezonu na lody (1987)
Sylwester Szyszko
Roman Kłosowski
Mirosław Krawczyk

Koniec sezonu na filmy

Z nadmorskiego miasteczka wyjeżdżają ostatni turyści. Zamiera życie, koniec sezonu. Film zapowiada się obiecująco. Właściciel lodziarni wysyła swoją żonę do Warszawy. Ma do niej dołączyć za
Z nadmorskiego miasteczka wyjeżdżają ostatni turyści. Zamiera życie, koniec sezonu. Film zapowiada się obiecująco. Właściciel lodziarni wysyła swoją żonę do Warszawy. Ma do niej dołączyć za kilka dni . Niestety nigdy już jej nie zobaczy. Ginie w nocy we własnym mieszkaniu, do którego wszedł po papierosy. Śledztwa podejmuje się jedyny milicjant w miasteczku, w tej roli Wojciech Pokora, który dostaje do pomocy młodą milicjantkę z Komendy Wojewódzkiej (Anna Frankowska-Teter). Materiał na film wydaje się obiecujący. Scenariusz Jerzego Janickiego jest interesujący, choć wprowadzenie kilku zmian byłoby wskazane. W sumie obraz Sylwestra Szyszki jest nieudany. Oglądając „Koniec sezonu na lody” ani przez chwilę nie poczułem jakichkolwiek emocji. Kryminał który nie trzyma w napięciu? Dyskwalifikacja. Oprócz muzyki Jerzego Matuszkiewicza warto wyróżnić jedną rzecz - obyczajowość i moralność bohaterów. Widać tutaj reporterskie doświadczenie Jerzego Janickiego. Drabik (Henryk Bista) udaje niewidomego, aby wyłudzić rentę. Henia Drabikówna (Hanna Dunowska) sypia bez ślubu z Józefem Marochą (Waldemar Kownacki), który jest wrzodem na zdrowym ciele społeczeństwa (z którym notabene sypia też od czasu do czasu jej koleżanka z pracy). Właściciel lodziarni (Andrzej Szaciłło) „głęboko współpracuje” ze sprzedawczynią (Monika Orłoś), którą zatrudnia. Dojnarowicz (Gustaw Lutkiewicz) pędzi bimber, a Karaś (Roman Kłosowski) jest naczelnym pijaczkiem w okolicy. Główny bohater sierżant Sylwester Rogowski (Wojciech Pokora) łatwo ulega kobiecym wdziękom, ale jest śledzony przez ogarniętą manią prześladowczą żonę (Ewa Ziętek). Wyjątkowa społeczność miasteczka częściowo brani filmu. Jednak wad jest zdecydowanie więcej. Jedną z nich jest brak humoru. Nie występują żadnego rodzaju żarty, gagi, czy też humor sytuacyjny. Na tym polu totalna posucha. Osobiście drażniła mnie momentami duża ilość wątków i postaci, z których przynajmniej połowa była zbędna. Poprzez ten zabieg reżyser chciał prawdopodobnie wprowadzić dynamiczność akcji, ale chęci to często za mało. W wyniku tych działań „Koniec sezonu na lody” jest filmem chaotycznym i męczącym. Jestem zawiedziony grą aktorów. Wybitne postacie polskiego kina: Lutkiewicz, Pokora, Bista, Benoit zagrali przyzwoicie. Mam jednak wrażenie, że poza Gustawem Lutkiewiczem potencjał aktorów nie został wykorzystany. Szczególnie słabo zaprezentował się Wojciech Pokora. Dla aktora o takim emploi ta rola wydaje się idealna. Widocznie Sylwester Szyszko nie umiał ukierunkować aktorów. „Koniec sezonu na lody” jest toporny, wyrobniczy i męczący. Technicznie nie różni się wiele od ówczesnych spektakli Teatru Telewizji, ale tam praca trwa od 7 do 10 dni, przy o wiele mniejszych nakładach pieniężnych. Nie polecam tego filmu. Jego reżyser widząc efekty swojej pracy, musiał się podłamać, ponieważ od tej pory nie zrealizował już żadnego pełnometrażowego filmu fabularnego. Obecnie pracuje na planie „Plebani” jako drugi reżyser. Jeśli masz wybór, wybierz coś innego.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones